Nigdy nie wsiadaj do starej windy...
Ostrożnie wyszedł za bramę i to, co ujrzał, zdumiało go do tego stopnia, że cofnął się z powrotem. Kiedy nieco doszedł do siebie, zobaczył, że jego dawne mieszkanie zamieniono w coś w rodzaj biura, ale to określenie w XXIII wieku nie jest najszczęśliwsze. Zamiast drzwi we framudze były jakieś wiązki światła, jak gdyby laser, ale mieniący się wszelkimi barwami tęczy. Podobnie zamiast szyb w oknach na klatce, widać było jakiś nieznany rodzaj materiału - trochę przypominający bańki mydlane - gdy wcisnęło się palcem ów przezroczysty materiał, wgniatał się, chwilę “pamiętał” wgniecenie, by po kilkunastu sekundach powrócić do stanu poprzedniego. Max nie mógł się nadziwić, wciskał więc “szybę”, przypominającą raczej wspaniały witraż i delektował się faktem, że ujrzał coś nowego.
Jednak, gdy ponownie próbował wyjść na ulicę, znowu się cofnął, zdradzając objawy szoku poznawczego. Postanowił więc zrobić z okna kilka zdjęć, aby mieć potem dowód - jeśli w ogóle powróci do swojego roku - że nie zmyśla. Max robi więc zdjęcia z okien klatki schodowej, a w tym czasie, a raczej - w innym czasie - Jolka próbuje się połączyć z Maxem, lecz bezskutecznie. - Przesadziliśmy z natężeniem pola - zawyrokował mechanik, gdy Jola pokazała mu nowe zdjęcia, tym razem z 2207, bo mms-y nadal działały. Fotki były jednak tak niewyraźne, że trudno było cokolwiek rozpoznać oprócz jednocześnie zdumionej i pełnej szoku twarzy Maxa. - Spróbujemy zmniejszać stopniowo napięcia i może wtedy winda zadziała jak wehikuł prawidłowo. - Zróbcie to, on tam nie może zostać, chyba bym się pocięła. I ani słowa prasie, ani sąsiadom - bo będzie afera. - Zaraz, gdy go sprowadzimy, musimy raz na zawsze zamknąć tę walniętą windę - rzekł drugi z techników. - Za dużo narobiła już bydła - dodał zniecierpliwiony i zabrał się za manipulowanie jakimiś pokrętłami, aby ustawić optymalne pole. Winda była czynna, wysiadali z niej pozostali sąsiedzi i nikt nie znikał. Dało to do myślenia Jolce i technikom…
***
- To nie tylko winda… - szepnęła Jolka do siebie obserwując, jak w przerwach pracy techników, ludzie normalnie wsiadają i wysiadają z dźwigu, nie doznając żadnych czarnoksięskich sztuczek. - Że co, droga Pani? - żachnął się jeden ze speców od wind. - Mówię, że to nie tylko sprawa windy i jakiegoś tam pola, nie znam się, puszki… czy jak to nazwaliście… - urwała, jakby nagle coś istotnego przyszło jej do głowy. - Mieliście kiedyś już taki przypadek? - spytała starszego wiekiem. - Nie, czegoś takiego nie widzieliśmy w życiu - odparł technik i zakończył kablowanie windy, podobnie, jak to zrobiono z okrętem w słynnym w czasie II wojny światowej “eksperymencie filadelfijskim”, kiedy okablowany i poddany silnym polom magnetycznym statek rozpłynął się w powietrzu, zostawiając ślad, co oznacza, że był nadal w tym miejscu zatoki, ale stał się niewidzialny; świadkowie ponoć mieli widzieć go tysiące kilometrów od miejsca doświadczeń z niewidzialnością, załoga wtopiła się w podłogę albo zwariowała; marynarze, którym nic się nie stało - czemu tym, a nie innym? - mieli przenieść się do roku 7026 n.e. i widzieć przyszłość.
Teraz ten sam eksperyment miał ściągnąć z powrotem do teraźniejszości zagubionego w czasie Maxa, z którym od wielu godzin (a może dekad) nie było kontaktu. Gdy okablowanie zostało zamontowane i podłączone do zwykłego generatora prądu zmiennego, technicy zakazali komukolwiek jechać windą i postanowili puścić windę samą w górę, gdzie będzie czekał jeden z mężczyzn, aby puścić ją ponownie w dół. Maxa przeniosło w przeszłość podczas zjazdu, a w przyszłość prawdopodobnie podczas wyjazdu w górę. Aby więc wrócić, musi się domyśleć, co ma zrobić teraz. Lecz czy znający się jedynie na sprawach paranormalnych, a kompletnie nie na technice, zrozumie, gdy ujrzy kabinę na trzecim piętrze, skąd zniknął..? - On to sam wywołał - szeptała dziewczyna. - Sama winda nie wystarczy. Pamiętacie tego faceta, który w garniturze i z biletami na “Wesele” wpadł pod samochód, gdy przerażony wybiegł z windy? Jak ustalono, on interesował się mocno wszystkim, co anormalne, wyjątkowe, jakościowe, niezwykłe, bezcenne, odstające od normy, od tej codziennej nudy - był pisarzem i tworzył opowiadania w swej epoce młodopolskiej w stylu Poego czy Hoffmana. - A pani chłopak siedział w tym? - spytał przytomnie młodszy technik. - Tak, ale a rebour. - Jak? - To znaczy, jego celem było albo całkowite potwierdzenie, albo raczej zaprzeczenie istnienia jakichkolwiek zjawisk nadnaturalnych w obserwowalnym kosmosie. - Czyli nie wierzył? - Raczej marzył, aby się dowiedzieć, jak jest naprawdę z tą całą parapsychologią. - Teraz rozumiem - mówiła bardziej do siebie Jolka. - Winda to tylko czynnik spustowy, który w połączeniu z telefonem oraz stanem umysłu dopiero może powodować takie efekty. - A więc winda to nie wszystko. Gdyby było inaczej, po kolei poznikaliby wszyscy mieszkańcy kamienicy, odwiedzających nie licząc. A tak się nie dzieje…