Azyl

Autor: Tomaszek
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Metaliczny zgrzyt nawiedzał mnie od miesiąca, zawsze nad ranem, gdy kładłem się spać. Wystarczyło zamknąć oczy, aby rozdzierająca aria wirtualnego pilnika wypełniła każdą komórkę ciała. Początkowo podejrzewałem, że to początek choroby psychicznej, zjawiska częstego w mojej rodzinie, ale po przewertowaniu podręczników psychiatrii i analizie znanych mi przypadków szaleństwa, doszedłem do wniosku, iż ten osamotniony objaw nie wskazuje na zaburzenia umysłu. Uspokojony, próbowałem traktować dźwięki jak nieodłączny element bytu, niczym odgłos spuszczanej wody, miauczenie kotów czy fetor klatki schodowej, ale intensywność koszmaru, jego bezduszna nieuchronność, wprawiały mnie w stan irytacji na cały dzień i nie pozwalały się doń przyzwyczaić. Co więcej, z upływem czasu moje samopoczucie stawało się coraz gorsze, gdyż konsekwencją nieistniejącego hałasu był całkiem realny brak snu. Im mniej spałem, tym bardziej byłem wściekły i tym głośniej zgrzytało w mojej głowie. Próbowałem różnych sposobów, aby pozbyć się natręta, ale nic nie pomagało. Po momentach poprawy, które pozwalały na chwilową regenerację udręczonego umysłu i ciała, metaliczna Ksantypa wracała, jakby nawet odświeżona. Oczywiście, nie mogłem też pracować, co pogłębiało narastającą frustrację i było źródłem konfliktów z agencją reklamową, dla której układałem trywialne teksty reklam przeznaczonych dla szarych mas bezrobotnych, akwizytorów i gospodyń domowych, którzy stanowili trzon społeczeństwa w okresie nieustającej transformacji. Gdy całkowicie już zrezygnowany postanowiłem poszukać ratunku w konwencjonalnych nałogach, przypomniałem sobie w jednym z porannych, na poły onirycznych stanów, broszurę, zachęcającą do wegetarianizmu i opisującą płynące z niego korzyści. Pomysł usunięcia białka zwierzęcego z diety nie był rewolucyjny, z mięs jadałem właściwie tylko małże, czasem jednak w nieposkromionym szale łakomstwa, zdarzało mi się pochłonąć jakiegoś kręgowca. Dlatego idea całkowitego oczyszczenia wydała mi się z przyczyn zarówno ekonomicznych, filozoficznych, a nade wszystko zdrowotnych, uzasadniona. Niezwłocznie opróżniłem lodówkę z resztek przetworzonych zwłok, usuwając je szybko przez okno. Tym czynem zyskałem ogromną aprobatę podwórzowych ssaków, które z natury były mięsożerne, a życie zmusiło je do wegetarianizmu, i to resztkowego. Kłębiły się teraz pod moim oknem, walcząc o wędlinopodobną materię, Pocieszałem się, że nie jestem jedynym organizmem, który z konieczności zmienił zasady żywienia, choć motywacja mojej decyzji różniła mnie od większości istot zaludniających miasto, dla których imperatywem była nędza, panosząca się wszędzie niczym ogromna, podziemna grzybnia. Pomysł, by całkowicie i nieodwracalnie wyeliminować mięso z diety, okazał się zbawienny. Nie wiedzieć czemu, wbrew wszelkiej logice, już sama myśl, że nie będę spożywał braci mniejszych zamienionych w kiełbasy okrutną ręką rzeżników, masarzy i przedstawicieli pokrewnych im, równie romantycznych zawodów, tchnęła we mnie optymizm i nabrałem ochoty do pracy. Do tego poczułem się dobrym człowiekiem. Coś, jakby łaska, spłynęło na mnie, wypełniając serce poczuciem szczęścia, stanem ostatnio zapomnianym. Zacząłem postrzegać inaczej rzeczy dotychczas mi obojętne lub niemiłe. Stalowe niebo, zazwyczaj oparte o próchniejące, kryte papą dachy kamienic, przestało wysyłać mgielne macki w stronę podwórka i stało się srebrzyste. Liszaje, grzyby i zacieki, przypominające zdjęcia z odległych planet, lśniły zielenią i błękitem. Błądzące po odpadającym tynku postacie i napisy zaczęły układać się w ciekawe historie. Widoczne przez moje okno, miejscami odsłonięte żywe ciała ceglanych domów, poorane białą siatką nerwów zaprawy murarskiej, nabrały wesołej, czerwonej barwy, cudownie kontrastując z elegancką burością ścian. Śmieci tańczyły kolorowego walca, wirując w radosnym amoku z jednego kąta podwórka w drugi, zielonoszare twarze moich sąsiadów tchnęły życzliwością, żółć i brąz ich zębów wydały mi się nagle szlachet

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Tomaszek
Użytkownik - Tomaszek

O sobie samym: Urodziłem się 1 lipca 1964 roku w Łodzi. Nie wiem kiedy umrę i to mnie troche niepokoi. Ukończyłem geografię (hydrologię) na UŁ. W roku 2000 porzuciłem pracę najemną i zająłem się rzeczami przyjemnymi. Moja matka jest tym przerażona. Aha, te przyjemne rzeczy to filozofia, literatura klasyczna, fotografia, pisanie, ogród. Zapraszam na moją stronę www.sobieraj.art.pl
Ostatnio widziany: 2011-04-18 19:52:25