Bitwa, żołnierze i król

Autor: gabolek000
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

W każdej sekundzie ktoś traci życie. Jedni giną śmiercią naturalną – mają to szczęście i starzeją się u boku ukochanej osoby, a potem odchodzą. Inni padają ofiarą nieszczęśliwych wypadków: spadają z konia, zostają przygnieceni przez beczki z powszechnym niegdyś w tym królestwie trunkiem – winem. Kolejni tracą życie z powodu własnego roztargnienia, przykładowo tonąc w czeluściach tutejszych mokradeł. Następnym znowuż odbiera się życie celowo. Istotną rolę odgrywają także nieuleczalne choroby, takie jak trąd, grypa, gruźlica czy święty ogień[i], wszakże tego, co dzieje się tutaj, nie da się przypisać do żadnej grupy.

W tym miejscu setki martwych ciał są zupełną normalnością. Na polu bitwy nikogo nie odraża widok rosłego mężczyzny pozbawionego głowy, który leży gdzieś w pobliskich szuwarach. Nie jest również obcy obraz jakiegoś chuderlaka z połamanymi bądź odciętymi kończynami. Spływająca zewsząd krew, liczne fragmenty ciał, porozrzucane w ferworze walki elementy zbroi, miecze, topory i tarcze, życia odebrane niewinnym ludziom – to tylko nieliczne ze żniw, jakie zebrała ta batalia. Do tego dochodzi jeszcze odór zgnilizny i potężne chmary much spragnionych zepsutego mięsa…

Wrogie wojsko obłupiło całe nasze królestwo. Została nam odebrana nasza ziemia, niewielkie zapasy jedzenia, majątki, a co najgorsze - rodziny. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że w niedalekiej przyszłości przyjdzie nam walczyć na śmierć i życie. Zanosiło się na to już od wielu lat, kiedy w królestwie zaczynało brakować jedzenia, a mieszczanie przyczyniali się do powstawania wielu zamieszek. Tłumaczyłem naszemu królowi, iż ktoś wykorzysta niestabilną sytuację panującą w naszym kraju, lecz on nie dopuszczał do siebie tej informacji. Anglicy wykorzystali okazję i zaatakowali nasze królestwo.

Król Venceslaus Gregory I stracił życie dokładnie dwa dni temu. Byłem jego najdroższym przyjacielem, jedynym, któremu w zupełności mógł ufać. Nie zdradziłbym go nigdy. Nie pozwalał mi na to mój honor, a także zobowiązania, jakie wobec niego miałem. Trzymając jego bezwiedne ciało w ramionach pozwoliłem sobie na chwilę zwątpienia. W wygraną naszego królestwa, we wszystkich tu obecnych żołnierzy i we mnie samego. Patrząc przez łzy na niknące w oddali ciało mego przyjaciela, zabierane w bezpieczne miejsce przez gromadę zaufanych żołnierzy, poczułem przypływ chwilowego bohaterstwa. Postanowiłem, że nie umrę, dopóty śmierć naszego króla nie zostanie pomszczona.

Dlatego teraz znalazłem się w centrum walki. Żołnierze wroga otoczyli mnie ze wszystkich stron. Nikt z naszych nie spieszył mi z pomocą, którą w tym momencie bym nie pogardził. Dwunastu na jednego nie było sprawiedliwym zagraniem, jednakże w miłości i na wojnie wszelkie chwyty są dozwolone. Obróciłem się dookoła, próbując wpaść na jakiś sensowny plan. Uciekać, a może stawić im wszystkim czoła? Toż to byłby szczyt wszelkiej głupoty! Ku mojemu zdziwieniu żaden z wojowników nie poruszył się ani o krok, uznałem więc, że to może być moja jedyna szansa.

Dobyłem miecza i ruszyłem na pierwszego z brzegu żołnierza. Brodaty mężczyzna w czerwonych barwach nie spodziewał się mojego ruchu. Zdążyłem przebić jego brzuch i odskoczyć na lewo, zanim oberwałbym od innego uczestnika walki. Szóstka wojowników rzuciła się na mnie. W tej właśnie chwili przybiegło troje rycerzy z mojego królestwa, którzy zajęli się tamtymi. Widziałem, jak walczą i dają sobie radę. Zerknąłem w kierunku pięcioosobowej tury przeciwników, która na mnie ruszyła. Ten będący najbliżej mnie zadał mi głęboki cios. Na szczęście trafił w ramię. Wypuściłem powietrze przez usta z sykiem. Bolało jak diabli, aczkolwiek musiałem wytrzymać. Schyliłem się, widząc jak miecz leci w kierunku mojej głowy. Przeciwnik źle wyprowadził swój cios, więc z łatwością go odbiłem. Posłałem mężczyznę jednym kopniakiem na ziemię. Z drugiej strony nadbiegł kolejny walczący. Cofnąłem się, unikając jego miecza. Poluźniłem lekko chwyt moich dłoni na rękojeści i rozprostowałem palce. Zacisnąłem je z powrotem, przygotowując się na mocny cios. Mój przeciwnik potknął się jednak o wystający z ziemi kamień i upadł. Ludzie mówią, aby nie dobijać leżącego. Mimo iż zależy mi na zwycięstwie, nie mogę zapomnieć o moim honorze. Zostawiłem więc przewróconego mężczyznę i odwróciłem się w drugą stronę.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
gabolek000
Użytkownik - gabolek000

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2017-04-27 17:45:53