Epopeja mrodowa, część I

Autor: eklerek123
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Epopeja mrodowa napisana za przyzwoleniem Stanisława Ignacego Pijakiewicza przez Radosława Tomalę i Konrada Szczeblewskiego.

 

  Dawno, dawno temu… Za górami, lasami i łąkami… Za trzema, a właściwie czterema pagórkami znajdowało się mrowisko. Kubek w kubek, jak to czarnoleskie. Rządziła nim paskudnie sroga i okrutnie stara mrowica, Trzecią Rzeczpospolitą Polską powszechnie zwana… Zaraz, to jakoś na odwrót jest Okrutnie sroga i paskudnie stara… Właśnie tak Bo u mrówek rzecz to niebywała, a ona, ta mrowica, dwadzieścia lat już miała.

  Pewnego razu do mrowiska przybyli wędrowni kupcy. Jednym z nich był garnek cesarza Poliwódy Ósmego, a zarazem przydupnik posła Palipsa; wywodzący się w prostej linii z Półtoratuska, odwiecznego wroga grzybobrania i wszelkich rydzyków, szczególnie tych z Torunia. Był też łowca smoków z Krakowa, euromrów do mrowiska w Brukseli – Zbyszko z Ziobrowa.

  W czas owego zjazdu, wielce dumny Donald Plusk, będąc na mrowicy... pardon… mównicy, nazwał swych przeciwników moherowymi kapeluszami. Tejże krytyki nie mógł znieść poseł znad Wawelu, Jan Małgorzata Boruta. Wówczas w politykę zaangażowała się jego baba – Nellia Prytakita.

  Tymczasem w świecie długim i szerokim niespodziewanie zaatakowała grypa. Nie upłynęło wiele czasu, aż ktoś sprowadził ją do mrowiska. Tym kimś był były prezydent Kwaśniok, powracający z filipińskich wojaży. Wirus grypy powodował niespotykane dotąd objawy i ciągle się mutował, a jednym z jego symptomów była niemożność utrzymania równowagi, co wśród mrówek powszechnie zwano stanem nieważkości alkoholowej. Podobna rzecz miała miejsce w Średniowieczu, kiedy to mało dziś znany Gall Vudkonim przewrócił się w lesie, wylewając dzban świeżo upędzonego samogonu wprost na niczego winne mrówki. Na pamiątkę owych wydarzeń, narodowym, to znaczy - mrodowym grzechem pospolitym okrzyknięto pijaństwo. Mniej więcej w tym samym czasie Wielka Mrowica zdradziła księciu Wincentemu Kiejstutowiczowi i królowi Władimirowi Jagielle, by przyjęli dwie nagie flaszki jako znak zwycięstwa. Dzięki magicznej cieczy, która w owych flaszkach się znajdowała, wojska polsko-litewsko-ruskie pokonały znacznie lepiej odżywionych, wróć, napitych braciszków Najświętszej Maryi Panny. Przepis na magiczną ciecz jest przekazywany z mrówki na mrówkę, aż po dzień dzisiejszy.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
eklerek123
Użytkownik - eklerek123

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-01-11 18:41:57