Ma³y Cz³owiek
Ma³y Cz³owiek
HARIS
Jest rok 2026. Miasto nad brzegiem morza powoli zapada w mrok , a kawa³ki promieni zachodz±cego s³oñca na horyzoncie przemieniaj± gwiazdy w krwiste ogniska. G³uchy szum morza przypomina mi co¶ niepokoj±cego i radioaktywnego , nawet nie s³ychaæ skrzeczenia mew. Ca³e miasto wydaje siê martwe. Po chwili widzia³em twarze przera¿onych ¿o³nierzy jak zagubione zwierzêta zrywaj± siê do ucieczki. Uciekali przed czym¶ czego jeszcze nie widzia³em , to by³o co¶ nad wybrze¿em co ich ¶ciga³o z g³êbi lasu. Pomy¶la³em , ¿e wybuch³a wojna z nieznanym do tej pory wrogiem. Ale zrozumia³em nagle czym jest ludzka bezsilno¶æ bo nagle na wysoko¶ci dziesi±tego pietra ukaza³a siê z³owroga i szkar³atna ¶ciana wody wywo³ana przez trzêsienie ziemi na dnie Ba³tyku. Ca³a moc fali kierowa³a siê w strunê miasta przez koryto rzeki i nagle opad³a , ¶cieraj±c wszystko na swojej drodze. Spienione odmêty wody w szybkim tempie przedosta³y siê na ulice miasta gdzie jeszcze tak niedawno by³o wielu miejscowych ludzi i turystów. Mo¿e ja ¶ni³em ale ból narasta³ i uciska³ klatkê piersiow±. Tej nocy ju¿ nie istnia³em a nastêpnego dnia ju¿ nie by³o. Zmielony beton od murów miasta sp³ywa³ teraz po moim ciele , porwany przez niszczycielski wir , by³em na dnie jego sza³u. Ten wir mia³ swoje dzikie oblicze a ja by³em jego pulsem pod delikatnym naskórkiem w³asnego strachu. Tak naprawdê by³em niczym po¶ród niczego , nie mia³em ¶wiadomo¶ci , choæ bylem na dole wydawa³o mi siê ze frunê do wysokiej wie¿y z której wszystko moglem zobaczyæ. Bylem nad tym wszystkim co siê dzia³o pozbawiony ciê¿aru cia³a i my¶li. Bylem gdzie¶ pomiêdzy powietrzem a ziemi±. *
- Haris? -
- Obud¼ siê ! ( g³os który us³ysza³em porwa³ mnie jak ten wir spienionej wody siedz±c niczym na dzikim ptaku w ba¶niowej opowie¶ci. Znalaz³em siê na pustyni która razi³a mnie w oczy od blasku ostro ¶wiec±cego s³oñca. Dalej unosi³em siê w górê a obraz robi³ siê coraz ciemniejszy , rwa³o mnie od ¶rodka i bylem bezsilny wobec tego wyrywania mnie do góry. Gdybym tak siê nie ba³ móg³bym nawet przekroczyæ granice wszech¶wiata , czego nie mog³em sobie nawet wyobraziæ. Nie wierzy³em w nic a teraz s³yszê g³os w pró¿ni. Nie mia³em czasu pomy¶leæ kim teraz jestem i czym siê sta³em. To co¶ mówi³o do mnie i by³o znajome. Mog³em pó¼niej zobaczyæ kszta³t tej postaci. By³ to pos±g or³a , ale to nie on mówi³ do mnie tylko to co¶ co by³o za nim , ukryta i niewyja¶niona przestrzeñ oraz dziwne strumienie d¼wiêków. Mailem przeczucie ¿e zaraz ziemia zniknie z pola mojego widzenia , a po chwili nie by³o jej widaæ By³a ju¿ gwiazdk± na tle kosmosu. Nie wiem co znaczy³o imiê Haris i dlaczego tak do mnie mówiono. Moja podró¿ trwa³a chwile ale gdy siê skoñczy³a bylem wewnêtrznie bardzo stary jakbym prze¿y³ ca³e wieki. Nagle spada³em w dó³ z ogromn± prêdko¶ci± bo sam strach nie pozwala³ mi tkwiæ w tym miejscu i uratowa³ mnie. Dziêki temu powróci³em do zatopionego miasta , które ju¿ wysycha³o. Czu³em jak woda opada³a wraz z moim cia³em. Dochodzi³em do ¶wiadomo¶ci lez±c na mokrym i lekko zawalonym mo¶cie w samym centrum miasta. Wróci³em ¿eby znów ¶niæ i w tym ¶nie nie widzia³em ju¿ nikogo ¿ywego! Le¿a³em ranny i czu³em ostre pieczenie na ramieniu. Le¿a³em tak jak jaki¶ bohater z wojennego filmu który zosta³ ranny w heroicznej walce o przetrwanie i czeka³em na pomoc. Ale pomoc nie nadchodzi³a. Prze¿y³em w duchu co¶ jakbym zobaczy³ twarz Boga i przez to skoñczy³ siê mój ¶wiat albo odgad³em jego prawdziwe imiê i nagle ca³y wszech¶wiat by³ na moje rozkazy i gdybym móg³ wypowiedzieæ ¿yczenie to by znikn±³ i rozmy³ siê jak ja. Jakbym sam by³ Bogiem. Ko³ysa³em siê w mydlanej bance i spokojnie obserwowa³em ¶wiaty które widzia³em w mojej podró¿y. Te wszystkie ¶wiaty odbija³y siê we mnie i zapisywa³y w kulistej bance swoje kszta³ty i zapachy. Jakbym trafi³ do ¶rodka kroniki Akaszy. Nazwano mnie Haris co znaczy³o tyle co Ma³y cz³owiek. Granice rzeczywisto¶ci zatar³y siê z fantazj± i prawd±. Wci±gnê³a mnie otch³añ niczym tr±ba powietrzna. Ten wodny wir i fala tsunami zabra³a mnie do mojej krainy Oz.. Na pewno nie umar³em ! Za spraw± dziwnych prze¿yæ moje cia³o by³o jak perpetuam mobile o kszta³cie dysku a wewn±trz by³ silnik napêdzany rtêci± - to w istocie by³a moja krew. - Bylem iskra Bo¿± na tle czarnej kosmicznej komnaty która skrywa³a sekretne pomieszczenia , tam gdzie jeszcze nie by³o ¿adnego cz³owieka ale jednak wiedzia³em ¿e nie bylem tam pierwszy. Mog³em byæ ka¿dym , w ka¿dej ¿yj±cej istocie , byæ pasa¿erem na stopa w kabinie ciê¿arówki , astronaut± nad ziemsk± atmosfera a nawet byæ Bogiem albo dzieckiem. W tej podró¿y bylem ch³opcem o imieniu Haris. To by³o moje wy¿sze ja. Ten kataklizm nie oszczêdzi³ dobrych ani z³ych ludzi , tak samo ta przygoda nie wybiera³a mnie , nie patrzy³a jaki jestem i czy jestem na to gotowy i odpowiedni , czy jestem co¶ wart czy nie. Nie moglem te¿ uwierzyæ ¿e znalaz³em siê w odleg³ym czasie bêd±c tu na ziemi a w mojej g³owie wy¶wietli³a siê data 3100 To nie mog³a byæ ¿adna ¶pi±czka ani nawet ¶mieræ kliniczna Wiedzia³em który jest rok chocia¿ w tym miejscu czas nie mia³ wielkiego znaczenia Ten nowy ¶wiat przypomina³ b³yskawiczne po³±czenie z internetem gdzie mo¿na z ka¿dym rozmawiaæ na du¿ych odleg³o¶ciach ale bardziej fizycznie bêd±c obecnym tam gdzie chcia³o siê byæ z kim¶. Wszystko jednak by³o takie beztroskie i nie systematyczne. Ludzie nie starali siê niczego organizowaæ ani osi±gaæ celów. To urz±dzenie do przemieszczania siê przypomina³o transplantacje na ¿ywym organizmie Miasto by³o po³±czone biologicznie z mieszkañcami których okre¶li³em mianem nie¶miertelnych! Ca³y czas czu³em obecno¶æ Juli By³a przednikiem mojej podró¿y gdzie¶ ukryta za tym pos±giem or³a i niewyja¶nion± przestrzeni± która otacza³a wszystko. Nie widzia³em konstrukcji tej maszyny by³a taka prosta a jednocze¶nie nieodgadniona. Jej sens dzia³ania by³ podobny do daru ¿ycia i by³o czym¶ w rodzaju medium. Zag³êbia³em siê w jej istotê a jej moc p³ynê³a w mojej krwi i marzeniach ! Bada³em swoj± wyobra¼nie jakby by³a rêkopisem ksi±¿ki która zawiera tysi±ce a nawet miliony innych wizji tej samej ksi±¿ki ale czytanej inaczej i rozumianej , rozbudowana na wiele wymiarów przez wielu którzy j± czytali. Mo¿na by³o siê przegl±daæ w niej jak w lustrze maj±c jedno odbicie i mia³em tysi±ce ro¿nych kszta³tów , tysi±ce oczu i r±k , nawet mia³em skrzyd³a a raz kolor cia³a têczowy. Jakbym by³ jedno¶ci± w ca³ej ludzko¶ci. Ponawiaj±c tajniki teleportacji w tej nadrzeczywisto¶ci uwierzy³em ¿e wszystko tutaj mo¿e byæ mo¿liwe a jednocze¶nie nie musi byæ ! Podró¿owano przez kapsu³y które by³y windami poruszaj±cymi siê w ka¿d± mo¿liw± stronê i pod ka¿dym mo¿liwym kontem. Miasto by³o metaliczne jak zapalona my¶l w g³owie osza³amiaj±cym wyobra¿eniem. Moje cia³o by³o jak elektron wmontowany do kabelka ¶wiat³owodu , moglem sobie wyobraziæ nawet ¿e jestem komórk± , która jest w stanie hibernacji. Nie mog³em jednak poj±æ mechanizmu bo bylem jak mydlana banka. Podda³em siê naturalnemu biegowi wydarzeñ. Nie mog³em nic zaplanowaæ bo to nie mia³o sensu. Gdym chcia³ dok³adnie trafiæ w jakie¶ konkretne miejsce popsu³ bym ca³± zabawê. Jedyne sensowne wyja¶nienie tej zagadki by³o ze nadal mam kontynuowaæ swoj± przygodê i podró¿. By³em jak ³uk który napina strza³ê ale bylem tym i tym. £uk oznacza³ archetyp dobra a strza³a odzwierciedla³a archetyp z³a. Nie by³o w tym logiki. To by³o po³±czenie dobra ze z³em. Po³±czenie porz±dku z chaosem , celu i zagubienia. To mnie zastanowi³o czemu strza³a jest symbolem z³a i nagle mnie. o¶wieci³o Jakie by by³o nudne ¿ycie by trafiaæ tyko do celu i spe³niaæ swoj± misje. To nie jest nic nadzwyczajnego. Znalaz³em siê martwy w ¶wiecie ¿ywych ! Postaæ która zbli¿a³a siê do mnie by³a podobna do anio³a ale to by³ archetyp o imieniu Ter. Wyja¶ni³ mi ¿e ludzie i archetypy szykuj± siê na starcie ze zbuntowanymi archetypami które przesta³y s³u¿yæ ludziom i chc± byæ ich Bogami Wynik tej bitwy bêdzie mia³ ogromny wp³yw na mój ¶wiat z roku 2026. Zosta³em poinformowany ze w moim czasie rz±dzi Mad który wprowadza zamêt ale jego misja z góry jest skazana na pora¿kê bo jego cel jak ka¿dy inny cel nie ³±czy siê z dzik± natur± stworzenia i pierwotnym Universum. Wyja¶ni³ mi ¿e najwiêkszym problemem nie s± sami ludzie czy zbuntowane archetypy ale nasza materialno¶æ i system my¶lenia oraz :pieni±dze i narkotyki oraz sam handel broni±. Do takiego przyczyniaj± siê nasi politycy , dziennikarze i przywódcy religijni. Ka¿de spe³nienie misji nie spe³nia cie jako cz³owieka ani czynu , ka¿de zwyciêstwo w rywalizacji nie powoduje ¿e stajemy siê lepszymi , my sami jeste¶my od urodzenia niezwyciê¿eni a mimo tego walczymy ze sob± ! Dlaczego masz co¶ trenowaæ jak wiesz ¿e to wytrenujesz i osi±gniesz cel! Czy to nie jest dziecinne? Jeste¶my nieprzewidywalni bo mamy wolna wole a mimo to jeste¶my systematyczni jak roboty. Ludzkie dusze s± niesmiertelne ale archetypy mo¿na wy³±czyæ i zg³adziæ bo tylko s³u¿± nam tak jak my s³u¿ymy medium ¿ycia.I tylko medium ¿ycia mo¿e u¶mierciæ nasz± dusze. Istniejemy pod innym kontem postrzegania ¶wiata ni¿ nam siê wydaje jakby odwróceni od prawdy , tak ¿e nikt nie jest w stanie niczego przepowiedzieæ dok³adnie na 100 proc. ( Ter mia³ na my¶li , ¿e w ka¿dej chwili mo¿e byæ usuniêty z kroniki Akaszy przez medium ¿ycia. )
- Haris... Twoje imiê to tylko imiê... (g³os Tera by³ wyrazisty i dostojny a jednocze¶nie bardzo delikatny i mi³y.)
- Wiec co ja tu robiê , Ter? - Odpowiedzia³em.
- Zosta³e¶ zes³any z czasu wielkiego ucisku by spisaæ wskazówki które wam pozwol± ¿yæ godnie i funkcjonowaæ w przysz³o¶ci.
Nie mia³em jeszcze pojêcia o czym mówi³ Ter.
- Haris. Porzuæ wiarê , ¿e mo¿na zmieniæ ¶wiat. Sam nie dasz rady ! Musisz bardzo uwa¿aæ na ten ¶wiat ... Bo wielu ju¿ zmieni³... !
Po rozmowie z Ter zosta³em zabrany do innego miejsca w centrum metalurgicznego miasta. Wszystko by³o zachwycaj±ce i mia³em my¶l ¿e znam to miejsce chocia¿ jest ca³kiem inne. To by³o moje miasto ale teraz jest rok 3100.
Po rozmowie z Ter zosta³em zabrany do owalnego pomieszczenia z wielkimi oknami z widokiem na miasto. W tym momencie szarpnê³o mnie co¶ od ¶rodka i trafi³em do kapsu³y , przez moment poczu³em siê jakbym by³ czê¶ci± wodospadu. Sp³ywa³ po mnie subtelny d¼wiêk który pulsowa³ mi pod czaszk± i sprawia³ dreszcz na mojej skórze. Bylem w ramionach Juli jak ma³y ch³opiec pragn±cy jej ciep³a. Moje uniesienia przerwa³ Ter. A druga postaæ odpowiedzia³a:
- Zabierz Harisa do wie¿y ¶wiat³a ! -
Tajemnicza postaæ mia³a na imiê Roby. Z wygl±du by³ po czê¶ci mê¿czyzn± i kobiet± bez konkretnej p³ci z rozwiniêtym astralem cia³a. By³a to istota która ma wyrównan± energiê ¿eñska i mêska i stanowi dope³nienie Universum. Istota z dalekiej przysz³o¶ci.
To by³ dziwny rytua³ przej¶cia. Podoba³o mi siê to ale bylem coraz bardziej zaniepokojony tym wszystkim co siê dzieje , pomy¶la³em ¿e to jaka¶ gra. Moim oczom ukaza³a siê wielka szachownica z³ocisto czarna i bia³a.
- Haris zobaczysz plan dzia³ania Mada i z góry zobaczysz co siê dzieje z twoim ¶wiatem i kto ma nad nim w³adze! Zanim dotrzemy na miejsce przejdziesz przez próbê i staniesz przed archetypem zwanym w waszym ¶wiecie Lucyferem. Jest nim energia zazdro¶ci i oszczêdza tylko ludzi o czystym sercu. Haris wiemy ¿e nie bêdziesz sam wstanie przej¶æ dalej dlatego jest z tob± Julia. Ona jest kluczem który ciê chroni i to ona ma czyste serce! Dla archetypu czystego z³a mo¿esz byæ jeszcze postrzegany za kogo¶ kim mo¿na sterowaæ bo nie zawsze twoje czyny i wybory by³y w³a¶ciwe. -
Nie pamiêtam co siê dzia³o dalej , gdy ujrza³em plany szachownicy i system panuj±cy w moim ¶wiecie ogarnê³a mnie fala rozpaczy i smutku. Czu³em siê po tym jakbym stoczy³ bitwê z ca³± armi± , by³em ca³kowicie rozbity , w g³êbi ducha otrzymywa³em ciosy i pada³em na kolana sam przed sob± , przed swoimi s³abo¶ciami. Wewnêtrznie bylem pokonany ale fizycznie czulê wiêksze si³y i ochotê do walki. Ale tylko poddaj±c siê bêdê gotowy i¶æ dalej. Dostali¶my siê do Universum które by³o czym¶ w rodzaju akademii dla adeptów. Universum by³o pe³ne archetypów a nad nim kr±¿y³y statki powietrze , przepiêkne lataj±ce ¿aglowce z ro¿nych epok istnienia ¶wiata. W istocie by³y to transportery windowe. Przed akademi± widzia³em setkê wartowników podobnych do spartan ale ich wysoko¶æ mierzy³a 3 metry a ka¿dy z nich by³ jakby martwym posagiem.ze z³ota Jednak ich spojrzenia by³y przera¿aj±co ¿ywe. Kolumny Universum lekko unosi³y siê ponad powierzchni± pod wielkimi pod³u¿nymi schodami. Ter wygl±da³ dostojnie jak Zeus. Ka¿dy z wartowników posiada³ przy pasie miecze z pewnym urz±dzeniem na rêkoje¶ci z czerwonym lub niebieskim zapalnikiem. To by³ jaki¶ kryszta³ który emitowa³ pole ochronne i os³ania³ rêkê a¿ do ³okcia i przys³ania³o jak magnetyczna tarcza. Z tego urz±dzenia wartownik wypuszcza³ wi±zkê ¶wiat³a która jarzy³a siê z³otym p³omieniem na 20cm na samym ostrzu miecza. Pó¼niej widzia³em ¿e ten p³omieñ mia³ kszta³t malej piramidy która z przej¶ciem do ataku odrywa³ siê od miecza i odwraca³a siê sto¿kiem w dó³ mog±c przy tym trafiæ w dowolny cel nawet na kilka km. Zdziwi³o mnie jak okaza³o siê ¿e w ka¿dym z tych archetypów by³ umieszczony adepta Universum który sterowa³ wewn±trz jego moc± i móg³ przekszta³ciæ siê w statek powietrzny o ka¿dym mo¿liwym kszta³cie. Ka¿dy z adeptów posiada³ na ramieniu symbol oznaczaj±cy odwrócon± piramidê za to zbuntowane archetypy co dziwne mia³y symbole piramid które nie by³y odwrócone i oznacza³y znak rz±dów na ziemi. Ich przodkowie niegdy¶ byli kap³anami i faraonami dawnego Egiptu a teraz ich w³adza zosta³a przekazana królewskim rodom na ¶wiecie. A ich nowe centrum stanowi³ Londyn. Siedziba Mada by³a nadal w ukryciu w podziemnej twierdzy pod starym miastem we W³oszech. Podziemne korytarze prowadzi³y nawet pod gigantyczny wodny wulkan na morzu ¦ródziemnym. Przez mroczne windy adepci Mada podró¿owali tajemnicz± sieci± kana³ów po³±czonych z piramid± Cheopsa. Mogli tak¿e przemieszczaæ siê w czasie. Niegdy¶ stwórca Mada by³ równy Bogu...
CHMURA I ¦W GRAAL
Istoty w archetypach by³y ¶miertelne jak ja. To byli adepci z ró¿nych stron mojego ¶wiata. Zbuntowane archetypy by³y o nas zazdrosne bo posiadali¶my swoj± ¶miertelno¶æ i wyj±tkowo¶æ ¿ycia. Nasze intensywne chwile nie równa³y siê z niczym nawet z wieczno¶ci± , s± i bêd± czym¶ czego ju¿ nie da siê prze¿yæ. £apczywym pragnieniem stawiaj±c kolejne kroki choæ idziemy w lêku i gubimy siê nasze ¿ycie wydaje siê pe³niejsze mimo ze jest marne ! W ka¿dej chwili mo¿emy straciæ lub zyskaæ wszystko. Mimo ¿e ¿yjemy wbrew sobie , mimo ¿e pamiêæ o nas jest ulotna a historia zapomniana. ¦wiat Tera powsta³ z ruin naszego ¶wiata i uszlachetni³ siê dopiero wtedy gdy zosta³ totalnie zg³adzony ! Na krótki czas rozwi±zaniem by³a technologia ale w rezultacie to ona doprowadzi³a do wy¶cigu zbrojeñ zamiast do poprawy stylu ¿ycia. ¦wiat Tera zmieni³ kierunek na rozwój ludzko¶ci wiedz±c dobrze o tym , ¿e czlowiek nie jest stworzony do ciê¿kiej pracy wiec sama technologia zast±pi³a go i produkowa³a nawet 4 razy wiêcej ni¿ sam cz³owiek móg³ nagromadziæ. Tylko przez dwa miesi±ce sam cz³owiek móg³ siê zaj±æ sam± kontrol± nad zbiorami a resztê roku móg³ odpoczywaæ i rozwijaæ swoje inne niepowtarzalne talenty. Niestety mimo tego nadal by³y problemy. W koñcu postanowiono utworzyæ miejsce Universum i tam stworzono pierwsze maszyny do podró¿owania w czasie. Przez ostatnie tysi±c lat cz³owiek rozwija³ nie tylko swoj± inteligencje ale tak¿e psyche. Technologia sta³a siê dla cz³owieka bardziej naturalna i biologiczna jak on sam. Utworzono rade mêdrców i najwiêkszych autorytetów zastêpuj±c politykê wspólnym zarz±dzaniem uwarunkowanym przez kronikê Akaszy i prawem kosmosu. ¦wiat Tera by³ pod adeptem genera³a wszech¶wiata który podró¿owa³ po innych planetach i cywilizacjach federacji miast ¶wiat³a. Ten system polega³ na pewnym wyborze który polega³ na wyborze wolnej woli lub poddaniu siê woli w³asnego wy¿szego ja. Jedne cywilizacje obiera³y kierunek wolnej woli i zostawa³y unicestwione bo najczê¶ciej tak koñczy³y ¶wiaty zarz±dzane przez ludzkie marno¶ci. Bylem doros³ym mê¿czyzn± w ciele ch³opca ale tak naprawdê by³em tam jeszcze dzieckiem a nawet embrionem który ko³ysa³ siê w ³onie matki natury. Mój jêzyk i my¶li znaczy³y tyle co gdakanie przez smoczek niemowlaka i tylko mog³em siê u¶miechaæ albo p³akaæ z przera¿enia od pierwszych kontaktów z rzeczywisto¶ci±. Przechodz±c przez bramy Universum dost±pi³em inicjacji przebudzenia i sta³em siê adeptem. Ter zaprowadzi³ mnie do mojego pokoju nazywanym sypialni± bez snu , tam otwiera³em oczy w ciemno¶ci i ¶ni³em ¶wiadomie. Pod powiekami mojego strachu rozgrywa³ siê karnawa³ przygody jakiej nigdy jeszcze nie prze¿y³em. Pomieszczenie by³o urz±dzone bardzo skromnie lecz to by³o tylko z³udzenie , samo miejsce odzwierciedla³o moje naj¶mielsze sny i marzenia. Z wielkiego okna mog³em podziwiaæ plac centrum metalurgicznego miasta ¶wiat³a. Na przeciw by³y tysi±ce innych takich samych okien adeptów tworz±c ogromny kr±g ¶cian z okien obejmuj±cy ca³e centrum a sam plac by³ przeogromny gdzie dostrzega³em ogrody , jeziora i lasy oraz mniejsze centra miast By³em gdzie¶ na dziewi±tym pietrze wielkiego kolosa który by³ zdobiony symbolami nieznanej mi dot±d architektury przeplataj±cej siê z architektura starych mi znanych miast. Na czterech horyzontach by³y umieszczone 4 wie¿e które od spodu przypomina³y otwory od rakiet. Cale miasto jakby siê unosi³o nad ziemi± pod chmur±. By³em wewn±trz ¶w.Grala który l¶ni³ w jaskrawym majestatycznym s³oñcu na dzikiej polanie. W pokoju znajdowa³o siê urz±dzenie o nazwie PLEYDA. Po w³±czeniu go mia³em wgl±d w konstrukcje miasta na p³aszczy¼nie czterech wymiarów. To by³ bioprzewoznik który by³ powi±zany z Terem. Sam Ter reprezentowa³ moich mitycznych nauczycieli i mistrzów od pocz±tku istnienia mojej psyche. Znajdowa³em siê w miejscu gdzie albo mog³em dalej siê rozwijaæ lub na dobre unicestwiæ swoj± dusze bowiem najwiêkszym odkryciem by³a komnata gdzie znajdowa³a siê wizualizacja pewnej materii przypominaj±cej trochê odleg³± galaktykê. Ten promieñ kszta³tu by³ ukazany tak by nie dostrzec tego ze w istocie jest to maska twarzy. Jaskrawo kryszta³owa i ciemnoniebieska przedstawia³a twarz samego stwórcy. To by³a straszliwa broñ w ¶wiecie Tera , ukryta pod os³on± niezniszczalnego szk³a które zatrzymywa³o ¶mierciono¶ne promienie maski. Maska twarzy by³a jakby rozbita a kilka set tysiêcy jej czê¶ci rozproszonych w pró¿ni. Ka¿da z tych czê¶ci stanowi³o sylabê imienia Boga. Brakowa³o tez wielu jej czê¶ci które by³y w posiadaniu Mada i jego s³ug. Drobne kryszta³y maski Boga zdobi³y ich w³asne twarze i promieniami u¶miercali ma³e czê¶ci naszej duszy. Gdyby maska w ca³o¶ci dosta³a siê w posiadanie Mada ¶wiat Tera i wszech¶wiat stan±³ by w obliczu nieuchronnej zag³ady i zmiany która by zaprzecza³a sensowi istnieniu. By³em ca³y czas przed wyborem przekroczenia cienkiej liny udzielaj±cej dobro od z³a. Stamt±d ju¿ nie by³o powrotu. Przekraczaj±c te granicê traci³o siê zmys³y bo niemo¿na by³o wytrzymaæ takiego istnienia w truci¼nie okropieñstwa i pustki. To by³o czyste z³o w meczeniach swej potêgi i zatracenia które ma ciê za nic. Nigdy tak siê nie balem jak tego miejsca ale bardziej przera¿a³a mnie komnata z twarz± Boga. Z Terem wróci³em do swojego pokoju na dziewi±tym pietrze. Kiedy ju¿ zosta³em sam na wysoko¶ci mojego pietra pojawi³a siê chmura z ma³ymi piorunami a raczej ich b³yskami , zbli¿a³a siê do wielkiego okna i wlecia³a przez po¶wiatê przypominaj±c± szybê okna. Chmura celowa³a prosto we mnie i trafi³a mnie w pier¶ otaczaj±c ca³e cia³o i jednocze¶nie kurcz±c siê w mojej blisko¶ci. To by³a moja zbroja i maszyna archetypu. Uzbraja³a mnie w pos±g wartownika. Stawa³em siê coraz wy¿szy tak na 3 metry. Moje rêce zamienia³y siê w metal wraz z ko¶ciami i czaszk±. ¯y³y jakby z miedzi wtapia³y siê w moj± otch³añ organizmu a krew zalewa³a oczy w elektroniczne urz±dzenia. nadaj±c im tchnienie ¿ycia i wówczas mog³em mieæ obraz dooko³a g³owy Ta przemiana by³a okrutnie nieprzyjemna a zaraz fascynuj±ca. Maszyna wros³a we mnie i w mój umys³ , czu³em siê jak kupa ¿elaza ale nie wiedz±c czemu odczuwa³em wiêcej i wyra¼niej ka¿dy puls i rysê na metalicznej twarzy od powiewu wiatru Nie liczy³em siê z tym ¿e utracê jakie¶ czê¶ci tej maszyny. By³em w niej nie¶miertelny ! To co mog³o przebiæ mój pancerz to tylko gigantyczny meteoryt albo promieñ kryszta³u z twarzy Mada. Po przez Pleyde moglem tez wtapiaæ siê w mury i inne przedmioty oraz wnikaæ w ich konstrukcje. Wszystko nagle sta³o siê mo¿liwe , wystartowa³em przez okno i wzbi³em siê do góry formuj±c swoj± maszynê na kszta³t powietrznego ¿aglowca a potem zmieni³em siê w odrzutowiec. Sterowanie archetypem by³o dosyæ proste ka¿da moja my¶l by³a zwi±zana z pragnieniem zmiany w jej strukturze i na ¿yczenie moglem zamieniæ siê w to co tylko chcia³em. Jedynym ograniczeniem by³ tylko lek przed zmian± masy i zwi±zan± z ni± przemian± która nie zawsze by³a przyjemna i jasna dla mojego prawdziwego cia³a które gdzie¶ w g³êbi tego ¿elastwa bilo jej serce. To nie by³a zabawa. Drêczy³o mnie co¶ dziwniejszego od leku , bo to czym siê stawa³em przecie¿ nie by³o mn±.
- Haris jeste¶ wolny jak mucha ! - Us³ysza³em g³os adepta który przedziera³ siê przez moje zwoje i sun±³ w moim kierunku jak pocisk.
- Co jest? - Odpar³em i przemieni³em stalowego z³oma na mniejszy obiekt bo wydawa³o mi siê ¿e jestem za wolny dla pocisku w który przekszta³ci³ siê adept Universum. £atwo by³o mnie trafiæ wiêc pomy¶la³em ¿yczenie ¿eby staæ siê kszta³tem ma³ego dysku. Z du¿± prêdko¶ci± lecia³em w dó³ prosto do stawu przebijaj±c siê przez lustro wody a¿ do gleby wywiercaj±c otwór. Zry³em trochê ziemi zanim znów wystrzeli³em do góry i wydosta³em siê na powierzchnie.
- Dobry manewr , ale to na nic! -
Adept w jednej chwili by³ ju¿ wartownikiem który pochwyci³ rêk± mój dysk i rzuci³ nim o ska³ê. Uderzenie by³o potworne ale tak naprawdê nic mi siê nie sta³o. Wróci³em do postaci wartownika i w lekkim szoku pozbiera³em siê , nastêpnie utworzy³em tarcze. Pulpit mojego archetypu by³ trochê sk³ócony z moimi ¿yczeniami i nie dzia³a³ tak jak trzeba ale mia³em przeczucie ¿e to chwilowe i by³o skutkiem mocnego uderzenia. Z utworzonej tarczy nie mog³em nic zrobiæ bo adept wbi³ siê w jej masê strumieniem lasera wydobywaj±cego siê z rêkoje¶ci jego miecza i zamieni³ siê w jej strukturê kolejny raz uderzaj±c mnie. Zanim siê pozbiera³em bylem ju¿ chmur± która bez mojej woli zabra³a mojego wartownika do mojej komnaty. Ostyg³y moje my¶li i ¿yczenia. Za chmur± pod±¿y³ adept.
- Kim jeste¶? -
- Mam na imiê Spek. - Przedstawi³ siê adept i zanim zorientowa³em siê by³ ju¿ ma³ym ch³opcem. Niepewnie poda³em jemu rêkê na powitanie. U¶cisk jego reki jednak by³ przyjacielski.
- Co to za imiê? Spek...
- To diagram od imienia Aurel. Mo¿esz tak mówiæ do mnie.
- Aurel..? ( Zapyta³em w zamy¶leniu )
- Tak to od imienia Aureliusz. Reprezentuje po³udniowa Europe od Grecji i Ba³kanów po Italiê i Hiszpanie.
- Jak cesarz Rzymski....
- Z cesarza to tylko mam ksywê. - Odpar³ Spek.
Nasz± rozmowê przerwa³ Ter. Mia³ dla nas informacje która przekaza³ przez Pleyde.
- Czas na ¿ery !
Nie wiedzia³em o co chodzi ale pó¼niej okaza³o siê ¿e jest to wo³anie na kolacje. Ter mia³ poczucie humoru. S³once ju¿ zachodzi³o za pó³nocn± wie¿a miasta ¶wiat³a. Zapada³a mroczna noc nad miastem ale doko³a jej granic i w jej centrum odczuwa³o siê ¿e nadal panuje dzieñ. Jednak niebo z czasem by³o pe³ne gwiazd. Gdzie¶ w oddali b³yska³ z³owrogi czerwony punkt planety Saturna. Ka¿dy z adeptów ju¿ szykowa³ siê na ucztê i na narady w salonie Adeptonu. Setki adeptów przemieszcza³o siê po wysokich schodach Universum. Jedne schody by³y ruchome inne normalne lub przypominaj±ce zej¶cia w starych zamkach. Ze ¶cian salonu sp³ywa³y ma³e wodospady przeró¿nych napojów i soków owocowych , czekoladowych ,wanilii oraz czysta ¼ródlana woda. Sto³y by³y zastawione na ¶rodku z niewyobra¿aln± ilo¶ci± jedzenia ka¿dego rodzaju , gdzie bia³ko z miêsa by³o zastêpowane rybami i wizualizacj± smaku soczystej szynki i kurczaków. Do pucharów la³y siê strumienie ¶wie¿ych wyciskanych kokosów i kiwi. Naczynia , widelce i ³y¿ki zastêpowane by³y przez rozbicie kul pe³nego jedzenia które fruwa³y dooko³a. Po dotkniêciu palcem kula sama otwiera³a siê i podawa³a wybrany produkt do ust tylko wtedy gdy kto¶ zapragn±³ konkretnej porcji. Nic siê tam nie marnowa³o , wodospady soków sp³ywa³y do ma³ych stawików zamra¿aj±c je w lody i przez fruwaj±ce kule nabierane do per³owych wafli by³y podawane na tacy pod sam nos. Nawet gdy z daleka zapragn±³em jednej malej czere¶ni to w mig przylatywa³a do mnie i jak upierdliwy owad brzêcza³a mi przy buzi. Po zjedzeniu tych potraw nie odczuwa³em chêci wypró¿niania ich , mój g³ód by³ ukojony choæ karmi³em tylko swoj± dusze ale to by³o bardzo fizyczne. Czu³em siê zaszczycony i wyj±tkowo mimo ¿e ma³o kto zwraca³ na mnie uwagê bylem w¶ród swoich. I nagle co¶ siê zaczê³o dziaæ , ostry sygna³ d¼wiêku alarmowego sparali¿owa³ moje cia³o , jakby tysi±ce tr±b zabrzmia³o na wie¿ach miasta.
- Orion Atakuje !
Komunikat z pleyd ka¿dego adepta brzmia³ bardzo powa¿nie.........
c.d.n
ps. wszystkich zainteresowanych kolejnymi przygodami Harisa prosze o bezposredni kontakt na maila : krr.koop@o2.pl
