Miecznik (II)

Autor: poskart
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Niebo było błękitne ostatnim tchnieniem lata. Wstał delikatnie by jej nie obudzić. Włożył spodnie i zapiął gruby pas. Przeciągnął się. Jego nagi tors zdobiła tylko jedna blizna. I jedna długa na lewej ręce. Bardzo mało jak na mistrza mieczy. Usłyszał ciche mruknięcie i jakiś szelest. Odwrócił się na pięcie i przyjął postawę obronną. Jego prawa ręka spoczęła na rękojeści krótkiego miecza umocowanego do uda. Kobieta uniosła się na łokciu i przytrzymując koc na piersi zapytała nieśmiało:

-Zawsze jesteś taki nerwowy? – Krak wyprostował się i uśmiechnął przepraszająco. Nie zdarzało mu się to zbyt często… uśmiechać się przepraszająco.

- To odruch. – powiedział wpatrując się w jej zmierzwione rude włosy z kosmykiem opadającym na oko. Była piękna, niezaprzeczalnie. Dziwne było chyba jedynie to, że zwrócił na to uwagę. Uśmiechnęła się odsłaniając perłowe ząbki i sięgnęła po leżącą tuż obok koszulę. Włożyła ją pod kocem. Krak odwrócił się mimo wszystko. Ubrała się i podeszła do niego. Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała.

-Na imię mi Jaśmin. – powiedziała patrząc w jego ciemne, brązowe oczy.

 

***

 

Zamek księcia Lesława nie należał do największych jakie Krak widział. Dwie bramy, pięciopiętrowy stołb, stajnie, mały garnizon, zamek niski zamieszkany przez służbę i czeladź oraz zamek wysoki w którym urzędował książę, jego doradcy, rodzina książęca licząca zaledwie 13 osób i zaufani rycerze. Jak na południową część Wygórza mógł dziwić jedynie fakt, że nie było tu świątyni jedynego Boga. Ani żadnej innej. Jako całość zamek prezentował się bardzo topornie. Przynajmniej od zewnątrz. Niewysoki, pulchny jegomość przedstawiwszy się wcześniej jako osobisty sekretarz księcia, poinformował Kraka, iż ten będzie mógł spotkać się z nim dopiero na wieczerzę. Do tego czasu zakwaterował go w dwóch komnatach na pierwszym piętrze Wysokiego zamku. Mistrz mieczy rozpakował swoje rzeczy i zostawił większość broni tuż przy łóżku. Później obejrzał komnaty – obszerną sypialnię z dużym łożem i jednym małym okienkiem i coś co w  miastach Półwyspu Stali zwą gabinetem – ten dla odmiany dobrze oświetlony. Stał w nim stolik, cztery krzesła, mała komoda i dębowa szafa. Wszystko puste. Krak wrzucił tam swoje rzeczy i te nieliczne które należały do jego towarzyszki. Miał wrażenie, że zabawi tu trochę czasu. Usiadł na stole. Jaśmin poprawiała właśnie posłanie na łóżku. Zapatrzył się na nią. Zauważyła to i zerknęła na niego pytająco spod kosmyka płomiennych włosów.

-No co?

-Jesteś piękna. – uśmiechnęła się i odpowiedziała.

-Jesteś przewidywalny. – parsknął śmiechem – Długo tu zostaniemy?

-Nie wiem. Nie podoba Ci się?

-Jest wspaniale – wskoczyła na ledwie poprawione łoże i znów spojrzała na niego w ten swój osobisty, figlarny sposób – Sam zobacz. – Posłuchał, wstał i poszedł do sypialni.

-Jesteś bardzo bezpośrednia – stwierdził obejmując ją. Zaśmiała się perliście a jej żywy, radosny śmiech wypełnił komnaty.

-Nie mówiłam o tym! – udała, że się wyrywa i właśnie wtedy przywarł do jej ust. Oddała pocałunek i sięgnęła do pasków spinających kaftan. Miecznik z trudem złapał ją za rękę.

-My się prawie nie znamy – szepnął z nutką rezygnacji… a może zaniepokojenia w głosie i usiadł na łóżku.

-Mówiłam ci już – odparła siadając za nim i złapała go w pasie – Jestem Jaśmin. A ty – zawahała się na chwilę jakby nie chciała sobie tego przypominać. – A ty… uratowałeś mi życie… uratowałeś mnie  – zawiesiła głos na chwilę po czym szepnęła mu wprost do ucha – I nie mówmy już o tym więcej. Ja nie chcę, nie chce o tym pamiętać. Mówmy o czymś innym. – jej głos zdawał się znów wracać do radosnego trelu.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
poskart
Użytkownik - poskart

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-10-27 15:01:53