Mój mały sąsiad.

Autor: oleczka31
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

                                                    Mój mały sąsiad.

Mieszkałam wówczas z rodzicami i bratem w domku babci, oczywiście ona też tam mieszkała. Byłam już prawie dorosła, a on, Pawełek, wprowadził się z rodzicami i dużo starszym bratem do willi obok, po sąsiedzku. Jego brat Marcin rzadko kłaniał się, chodził z głową wysoko uniesioną w górze i przypominał swoją matkę, była identyczna. Natomiast Pawełek  był wykapanym tatą. Skory do rozmów z sąsiadami, wesoły i przyjazny ludziom. Jego tata miał jedną widoczną wadę, lubił alkohol…

Pawełek często zaczepiał dorosłych.

- Proszę pani, czy mogę zerwać sobie orzechy z waszego drzewa? – pytał często wczesną jesienią.

- Pozbieraj te, które leżą na trawie,  są bardziej dojrzałe – odpowiadałam.

Czasami, kiedy niespodziewanie dla niego, wychodziłam z domu, spadał z drzewa jak przejrzały owoc. Bałam się, że coś może mu się stać, ale zawsze spadał jak kot na cztery łapy. Prosiłam, aby lepiej nie wchodził na drzewo.  Ale,  przecież to był mały sympatyczny łobuziak, taki po prostu był. Jego naturą był żywioł: poznawanie otaczającej go przyrody, samotne wycieczki ( bez wiedzy rodziców), na sąsiednie ulice, place, ogrody. Koniecznie musiał być w ruchu.

                Aż nadszedł czas, kiedy Pawełek musiał iść do szkoły. Mama, która widocznie nie zrealizowała w swoim życiu planów dotyczących umiejętności  gry na instrumencie, zapisała go do szkoły muzycznej  I - go stopnia. Może chciała  zrealizować się przez syna? Chłopiec musiał mieć dobry słuch muzyczny, bo przecież inaczej nie zostałby przyjęty. Od tej pory słyszeliśmy jego brzdąkanie na pianinie. Wprawki trwały długo i były dla dziecka udręką.

Kiedy tylko spotykaliśmy się przed naszym domem, żalił się:

- Proszę pani, ja nie chcę grać na pianinie, tak mnie bolą plecy, kiedy tak muszę siedzieć i siedzieć …

- Rób sobie krótkie  przerwy na ćwiczenia gimnastyczne – radziłam mu i pokazywałam jakie  będą najlepsze.

- Ale to takie nudne – odpowiadał.  Jego niebieskie  oczy, czarne włosy, śniada cera i mina skrzywdzonego aniołka , tworzyły niezwykły obraz. Nie potrafiłam mu pomóc, byłam  tylko rok starsza od jego brata.

W cieplejsze dni, kiedy okno było otwarte lub uchylone, słyszeliśmy grę Pawełka, coraz lepszą. Tak minął rok szkolny, wakacje.  Pawełek rozpoczął edukację w drugiej klasie, natomiast  ja,  w maturalnej. Jak dawniej spotykaliśmy się przypadkiem, przed domem. Był smutny, jak nigdy.

- Proszę pani, dlaczego ja muszę ćwiczyć granie, chciałbym pokopać piłkę z Danielem – pożalił się, pociągnął nosem, wytarł go rękawem bluzy i ujrzałam najzwyklejszą łzę, spływającą mu po policzku.

- Pawełku, może kiedyś będziesz wielkim, znanym pianistą? Czasami  trzeba pocierpieć – rozmarzyłam się.

- E – tam, wolę biegać z chłopakami…  A wie pani, że niedługo idę do Pierwszej Komunii, w czerwcu – zmienił nagle temat.

- Pewnie strasznie się cieszysz? – spytałam z nadzieją.

- Tak naprawdę to nie wiem, kiedy pytam mamę o Pana Jezusa, to ona każe zapytać siostrę na religii – przyznał rozbrajająco.

- Obiecuję, że to będzie twój wielki dzień – zapewniłam.

Nadszedł marzec, dość zimny i nieprzyjemny. Wracałam ze szkoły później niż  zwykle, musiałam zahaczyć jeszcze o bibliotekę, a tam,  kiedy ginęłam między regałami, szybko nie wychodziłam. 

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
oleczka31
Użytkownik - oleczka31

O sobie samym: Jestem byłą nauczycielką, kocham wiersze - choć piszę tylko do szuflady.
Ostatnio widziany: 2015-01-11 12:32:32