NIEBEZPIECZEŃSTWA ŻYCIA

Autor: kipu
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

1948 (3 lata)

Miałem 3 lata. Mieszkaliśmy w Sopocie w piętrowym czterorodzinnym budynku na rogu ulic Armii Krajowej i Kochanowskiego.

Obok mieszkała dziewczynka, była moją rówieśnicą. Często bawiliśmy się razem. Jakiegoś dnia po przeciwnej stronie ulicy rozpoczęto rozbiórkę domu. Robotnicy znaleźli granat, powojenną pozostałość. Wybrali najłatwiejsze rozwiązanie - wyrzucili go beztrosko na ulicę na wprost furtki ogrodzenia mojego domu. Materiał wybuchowy mógł zabić żywe istoty w promieniu kilku metrów. Dla mnie, dziecka nieświadomego śmiertelnego zagrożenia, była to zabawka. Tak to oceniłem biorąc go w ręce. Ponieważ zabawka skonstruowana była tak by było łatwo nią rzucić, więc i ja odgadłem zamysł konstruktora.

Moja sąsiadka stała w odległości nie większej niż 2 - 3 metry ode mnie. Rzuciłem granat z wysokości uniesionego ramienia w jej kierunku. Uderzenie granatu o nawierzchnię chodnika mogłoby spowodować eksplozję. (Skoro piszę te słowa nic takiego nie nastąpiło). Nie zrobiło to na koleżance spodziewanego wrażenia, ponowiłem próbę. Rzuciłem granat pod jej nogi po raz drugi. Rozczarowany i zniechęcony brakiem reakcji na moje „zaloty”, zrezygnowałem z dalszych prób.

Moje poczynania jednoznacznie skierowane były w kierunku osoby reprezentującej płeć, o której względy rodzaj męski z natury zabiega. Jak widać od dość wczesnych lat, bez wyczucia potencjalnego zagrożenia, zabiegałem o względy przedstawicielek płci uważanej za lepszą.

Mój anioł stróż uchronił mnie przed możliwym wybuchem granatu. Widząc nieużyteczność tej „zabawki” zaniosłem go do domu by pochwalić się zdobyczą mamie. Gdy zobaczyła co przyniosłem o mało nie zemdlała. Przerażona, trzymając granat jak najdelikatniej na odległość wyciągniętego ramienia (tak jakby ten dystans zapewnić miał jej bezpieczeństwo) zaniosła go do nie używanego pokoju z zamiarem przetrzymania go tam do powrotu ojca. Palcami drugiej ręki zatkała nos by nawet nie oddychać.

Brak politycznie bezpiecznej alternatywy (a nuż komuniści posądzą ojca o knowania i zamiar sabotażu idei wiodącej naród do szczęścia) zakopał granat, przy migotliwym blasku ognia świeczki, w rogu grządek przy ogrodzeniu okalającym posesję.

Zdarzenie to można by skwitować stwierdzeniem: nie należy bawić się niewłaściwymi zabawkami. Jestem pewny, że aniołowie dali mi kredyt na życie. (cdn)

1

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kipu
Użytkownik - kipu

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-01-11 04:45:18