Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 37

Autor: Pilar
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Późnym wieczorem wyszła niepostrzeżenie z domu. Nie chciała mijać się z Maksem. Rodzice ciągle byli w szpitalu z córką. Ona natomiast musiała odetchnąć. Nie zważała na późną porę.  Szła przed siebie. Najchętniej uciekłaby od tego wszystkiego. Próbowała sobie wytłumaczyć kłamstwo mężczyzny. Nie umiała jednak tego zrozumieć. Nic go nie tłumaczyło. W mgnieniu oka doszła do swojej ulubionej polany. Usiadła nad jeziorem i wpatrywała się w jego nieruchomą taflę. Zawsze koił ją ten spokój wodnego lustra. Teraz jednak nie potrafiła być spokojną. Siedziała nad brzegiem jeziorka i płakała. Kolejny raz czuła, jakby świat rozpadł się na milion kawałków. Nie wiedziała na domiar złego, jak ma się pozbierać. Maks był jej przystanią, oparciem. Dzięki niemu wiedziała, że wszystko będzie dobrze.

Mijały sekundy, minuty, wreszcie godzina, dwie, a ona nadal tkwiła w tym samym miejscu. Powoli zaczynała odczuwać przeszywający ją chłód. Pojedyncze płatki śniegu spoczywały na załzawionych policzkach.  Dłonie wyraźnie zaczęły bieleć. Chłód przeszywał jej ciało, a kobieta nie zamierzała wstawać.

            - Po co mi to wszystko? – spytała głośno samej siebie. Wiatr cicho zawtórował jej. Z daleka usłyszała, jakiś odgłos. Po chwili przekonała się, że ktoś indzie w jej kierunku. Jasne światło latarki oślepiło ją.

            - Co ty tu robisz? Przecież jest cholernie zimno. Inko, przeziębisz się – powiedział zatroskany Maks.

            - Odejdź. Chce być sama – odparła, zapłakana.

            - Odejdę, ale tylko z tobą. Nie możesz tu zostać. Już jesteś przemarznięta.

            - Maks, czy ty nie słyszałeś? Chce być sama! – powiedziała, zaciskając pięści.

            - Rozumiem. Zostawię cię samą, ale w domu, w cieple, przed kominkiem.

Uległa. Chciała wstać, jednak zziębnięte ciało stawiło opór. Mężczyzna od razu podszedł i wziął ją na ręce. Broniła się. Nie chciała jego dotyku, bliskości.

            - Pozwól sobie pomóc. Nie uważasz chyba, że mogę cię skrzywdzić.

            - Ja już nic nie wiem, Maks – odrzekła, ocierając łzę.

            - To mnie pocieszyłaś.

Dalszy dialog był zbędny. Przed domem postawił ją na nogi i odszedł bez słów. Widziała jego smutek. Czuła cierpienie. Jednak nie potrafiła się przełamać. Miała poczucie własnej krzywdy. Zawiódł człowiek, który stanowił jej opokę.

Zziębnięta weszła do salonu i usiadła przed już dogasającym kominkiem. Podłożyła kilka kawałków drewna, co sprawiło, że ogień ożył na nowo. Tak wpatrując się w pomarańczowe iskierki oddała się ponownie szarym myślom. Zawsze wpatrując się w ciepło nośny żar odczuwała ulgę. Teraz tak niestety nie było. Z każdą sekundą czuła się coraz gorzej. Ciepło przeszywające jej ciało wyciągało pierwsze skutki przemarznięcia. Katar dawał o sobie znać. Już wiedziała, że to odchoruje. Nie miała na to czasu. Musiała być przy siostrze, odebrać Julię. Powinna być silna.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Pilar
Użytkownik - Pilar

O sobie samym: Jestem kim jestem, nie zmienię się, nie chcę, choć już rozumiem dziś coraz więcej, uczę się żyć tak, by dać sobie szczęście, by widząc całe zło tu czuć się bezpiecznie.... Potrafię mieć słabość do ludzi, którzy mnie prawdziwą poznali, pokazali siebie, przy sobie zatrzymali. Potrafię zmienić zwykły czas w tą jedną chwilę, zatrzymać ją, zapomnieć o wszystkim na chwilę. Potrafię wybaczyć, ale nie zapominam...
Ostatnio widziany: 2017-05-21 19:51:23