Restaurator

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

2. To, co w życiu najcenniejsze

 

Obracałem w palcach kawałek białej kredy przyglądając się swojemu dziełu na czarnej tablicy. Mmm... „Łosoś, frytki/ryż, zestaw surówek – 14,50”. „Ś” wyszło mi jakoś nijako. Przetarłem mokrą ścierką i poprawiłem. Wyszło jeszcze gorzej. Poprawiłem ponownie. No, teraz ewentualnie może być. Zrobiłem krok w tył od tablicy reklamowej. I z nieukrywaną dumą spojrzałem w głąb ulicy. Nie mogłem dojrzeć w tłumie znajomej mi sylwetki. Kurcze spóźnia się. Na ogół, przychodziła znacznie wcześniej.

Jak każdego dnia przed otwarciem stałem naprzeciw mojego „Małego pałacu”, bo tak nazywałem mój grill bar. W poniedziałek była to niemalże święta ceremonia, jakbym chciał swoją aurą zwabić klientów na cały tydzień.  Przy okazji witałem się z się z sąsiadami. Machałem do zegarmistrza z naprzeciwka. Jak co dzień ostrzegał mnie, że wpadnie na obiad. Rzucałem ciepły uśmiech do młodej pani z sklepu z tekstyliami, zawsze mi odpowiadała tym samym. Mówiłem grzecznościowe „dzień dobry” starszej pani z księgarni, nigdy nie odpowiadała tylko prawie niedostrzegalnie kiwała głową zachowując powagę i dystans. Ktoś musiał jej powiedzieć jakąś plotkę na mój temat. Coś, bardzo nieprzyzwoitego. Niekoniecznie musiała to być nieprawda.

Zanim wszedłem do środka zawsze spoglądałem na szyld „Pałac Dawida”. Brzmiało może zbyt wyniośle, ale lubiłem w życiu odrobinę zdrowego humoru. Człowiek inteligentny zrozumiał widząc szyld, że właściciel traktuje swoją pracę z przymrużeniem oka. Może to nawet trochę nie rozsądne, ale co mi tam. To moja knajpa i nazwałem ją tak jak mi się spodobało.

Moja knajpa. Nie mogłem uwierzyć, że do tego doszło. Późno, ale jednak. Strzeliło mi czterdzieści pięć lat, a na swoim wylądowałem dopiero sześć lat temu. To była ciężka droga, ale opłacało się. To, że znalazłem się za ladą mojej własnej firmy zawdzięczam moim byłym pracodawcom. A właściwie gniewie, jaki we mnie wywołali. Po kilkunastu latach pracy na kuchni w różnych restauracjach, nabrałem doświadczenia, ale nie pieniędzy. Pieniądze roztrwonili ludzie, którzy zarabiali na takich ludziach jak ja, ciężko harujących robotników.  Nazywałem ich pieprzonymi kapitalistami i obarczałem ich winą za większość niepowodzeń w moim życiu, chociaż wiedziałem, że sam jestem sobie winien. Brakowało mi wiary i pewności siebie.

Rzuciłem gastronomię i zacząłem pracować w fabryce. Kolejna szkoła życia. Przestałem się dziwić skąpstwie kapitalistów, kiedy pracując z innymi czterystoma robotnikami na zmianie stwierdziłem, że większość z nich to albo lenie, albo cwaniacy. Kolejne kilka lat w dupie, aż skończyła mi się cierpliwość. Miałem już powyżej uszu ludzi zabierających głos w sprawach, o których mieli nikłe pojęcie. Słuchałem ludzi, którzy mówili dla samego mówienia, chcieli się pokazać, czym to oni nie są, a nie chciało im się pomyśleć a co dopiero pracować. Nie wspomnę o wykorzystywaniu jednego człowieka przez drugiego. Pieprzony kapitalizm w pieprzonej Polsce się nie sprawdzał.

Wkurzyłem się i … sam zostałem kapitalistą. Zastawiłem dom po rodzicach pod hipotekę i otworzyłem własną mini restaurację. I dziś po sześciu latach stwierdziłem, że w życiu nie byłem tak szczęśliwy. Chociaż miałem poważne problemy. Szczerze, to miałem solidnie przesrane. Kredyt niespłacony. Klientów jak na lekarstwo. Ceny i koszta pracy idą w górę. Ledwie, co mi starczało do końca miesiąca. Ale i tak byłem szczęśliwy. Szczególnie rano, kiedy stałem przed knajpą i wieczorem, kiedy ją zamykałem.

Jednak codziennie przeklinałem miejsce, w którym miałem pecha wynająć lokal. Uliczka była odnogą głównego deptaka. Niestety nasza droga prowadziła do nikąd, była ślepa. Miejsce wydawało mi się dobre, bo ciche, ale klienci chyba nie szukali spokoju.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35