Talia

Autor: sielakos
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Martwy Bóg! - powtórzył mężczyzna i zakreślić kijem okrąg w powietrzu.

- Nie rozumiem. - Marcin odpowiedział w tej samej mowie, choć nie rozumiał jak.
- Martwy Bóg! - Starzec powiedział raz jeszcze.
Mieszkańcy zaczęli powoli wychodzić ze swych domostw. Zgromadzili się wokół starca i nie odzywając się obserwowali sytuacje. W wielu z nich widać było oznaki strachu. Zauważył, że mężczyzna, który wyszedł mu na spotkanie, ubrany jest odmienienie od pozostały i ma także jaśniejszy kolor skóry. 
- Martwy Bóg! - Podszedł bliżej Marcina, popatrzał mu w oczy i powiedział raz jeszcze - Martwy Bóg!
- Kim jesteś?
- On nie istnieje - powiedziała kobieta zza jego pleców. - Co cię sprowadza do nas Martwy Bogu?
- Nie jestem żadnym bogiem - zaprotestował.
- Dlaczego więc przybywasz z boskiego grobowca? - Niewiasta wskazała palcem kryptę na szczycie pagórka.
- Nie wiem, ale nie jestem żadnym bogiem - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Kim więc jesteś?
- Jestem Marcin Sówka przybywam z ... - zastanowił się przez chwilę - sam nie wiem skąd.
- Ja natomiast jestem Kirlia Wojownicza - wskazała dłonią ludzi za nią - a to jest moje plemię.
- Miło was poznać - skłamał.
- Czy zechcesz przyjąć moją gościnne?
- Tak.
Jadło jakie mu zaoferowano składało się głównie z warzyw i owoców, część z nich był w stanie rozpoznać, jednak większość była dla niego obca. Każda potrawa była pieczołowicie udekorowana w kwieciste wzory, a wszystko wyłożone było na ziemi w ozdobnych glinianych misach. Nic co mu podano nie było jednak w żaden sposób ugotowane lub przetworzone, wszystko było naturalne i świeże. Pomimo tego, że w pomieszczeniu, w którym się znajdowali, zgromadziło się całe plemię, to tylko on spożywał posiłek. 
- Czemu nie jecie? - Marcin zdziwił się.
- Według tradycji gość je pierwszy - wyjaśniła Kirlia.
- Skończyłem - odłożył misę na podłogę. Miejscowi zaczęli się posilać. - Powiedzcie mi proszę kim był ten starzec, który mnie powitał?
- Jaki starzec? 
- Ten z laską. 
- Nie było tam takiego.
- No dobrze. W takim razie co wiecie o Martwych Bogach? - Zdenerwowała go lekko, ale postanowił nie drążyć dłużej tego tematu.
- To oni stworzyli nasz świat i wszystko co widzisz - powiedziała z nieukrywanym zachwytem. - Na początku byli jeszcze żywi. Bogowie opiekowali się nami, lecz później ich znak zniknął z nieba i od tej pory jesteśmy sami, a ich nazywamy Martwymi Bogami.
- Czy wiecie coś jeszcze na ich temat?
- Niestety nie. Nigdy ich nie widzieliśmy.
Uczta się skończyła po około godzinie, a kiedy to się stało, dwóch młodzików na środku sceny rozpoczęło odgrywanie wesołego i skocznego rytmu na instrumentach z wyglądu przypominających flety. Zza ich plecami pojawiła się dziewczyna o anielskim głosie i urodzie dorównującej jej umiejętnościom, miała piękne blond włosy, mały delikatnie odstający nos, lekko zarumienione poliki i duże czarne oczy, które wręcz hipnotycznie na niego działały. Czuł się jakby nie oglądał ludzkiej istoty, a coś tak doskonałego, że w żaden sposób nie potrafił się jej oprzeć. Zastanawiał się czy to co obserwuje jest realne. 
- To jest moja córka - powiedziała dumnie Kirlia - Talia.
- Ona jest cudowna.
- Tak wiem.
Przez jakiś czas mówiła coś do niego, lecz on wcale jej nie słuchał. Był tak zajęty oglądaniem występu, że świat poza pięknością przed jego oczami stracił znaczenie.

***



Świt przywitał go tego dnia dość brutalnie. Obudził się z krzykiem i łzami na polikach. Tej nocy płakał jak dziecko i nie mógł nad sobą zapanować. Wszystkie te wydarzenia ostatnich dni uderzyły go niczym grom z jasnego nieba, a on nie potrafił nad nimi zapanować. Cały smutek po stracie Magdy, radość z poznania nowego świata, upojna nocna uczta i wszystkie związane z tym odczucia napłynęły do niego tak gwałtownie, że jego umysł nie potrafił funkcjonować pod ich napływem. Coś się z nim działo,a on nie wiedział co i jak to powstrzymać.
- Obudziłeś się? - Do pokoju w którym spał weszła Talia. - Co się z tobą dzieje?
Dziewczyna podbiegła do niego i objęła jego ciało które zwijało się w dreszczach tak potwornych jak u umierającego. Lewą ręką dotknęła delikatnie jego czoła i zbiegła szybko po schodach znajdujących się za drzwiami. Po chwili znalazła się na górze razem ze swoją matką.
- Jest cały rozpalony i ciężko oddycha - powiedziała roztrzęsionym głosem córka.
- Nie stój tak! Przynieś mi szybko płachty namoczone wodą i biegnij po Helenę! - Talia stała i patrzyła przerażonymi oczyma na mówiącą kobietę. - Na co czekasz! Ruszaj!

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
sielakos
Użytkownik - sielakos

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-11-16 01:56:36