Tam, gdzie rodzą się problemy...

Autor: Corde18
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

Wiele spraw, które kładziemy na płaszczyźnie uczuć prowadzą nas na ścieżki niezmordowanej i długiej wędrówki. Prawdę mówiąc nie byłoby w tym nic złego gdyby nie nasz egoizm przykryty fałszywą powłoką altruizmu. Nasza samoczynność do popełniania tak nieodpowiedzialnych czynów płynie prosto z naszej duszy. Bo za co winić naszą rękę czy nogę jeśli skoczymy z mostu w imię miłości? Coś musi się zdarzyć, urosnąć w naszej wyobraźni, przejść w stan mary czy widziadła, które po pewnym czasie zaczynają nękać duszę. Towarzyszą w każdym stanie emocjonalnym, nie pozwalają odnieść się racjonalnie do rzeczywistości, sprostać prostemu zadaniu. Za każdym razem widzisz wyimaginowane zjawiska świata materialnego. Iluzja ta prowadzi cię do obłędu. Brak akceptacji strony metafizycznej, a co za tym idzie towarzyszący strach i obawa, urastają do rangi nieznośnego uosobienia twoich słabości i okrutnych widzeń. Obserwowanie a co gorsze doświadczanie czegoś co według ciebie nie istnieje przyprawia o najgorsze katusze i prowadzi do niebywałej konfrontacji człowieka z samym sobą. Niezmącony do tej pory mózg staje się sflaczałą oponą. Dla obrazu uchodzące powietrze to rozum którego przez całe życie nabierasz by móc z należytą dla siebie satysfakcją funkcjonować w świecie jako jednostka n o r m a l n a. Sflaczałą tylko przez moment. Zostajesz napompowany zastrzykiem adrenaliny w połączeniu z niewyobrażalną żądzą posiadania czegoś co sprawia ci największą radość. Coś czym się sycisz, dzięki czemu chodzisz i oddychasz, dzięki czemu myślisz, uśmiechasz się, dzielisz z innymi, dzięki czemu żyjesz. Pozory! Ale na tym się zatrzymałem. Jest to jak długa podróż w ciemnościach, gdzie na samym końcu odkrywasz całą prawdę o sobie i tą tajemnicę funkcjonowania w taki, a nie inny sposób. Tyle, że te światło czasem jest a czasem nie…Światło w takich wypadkach nie istnieje. Chcemy je widzieć lub nie. Przetrwanie zależy więc tylko od naszego surrealistycznego poglądu jednocześnie uwydatniając przy tym konwencjonalną potrzebę zrozumienia swoich działań.

 

Siedziałem właśnie na lekcji. Niczego nie mogłem pojąć. W głowie kłębiły mi się tysiące myśli, jedne przyprawiały mnie o mdłości drugie doprowadzały do szału. Nic w tym nadzwyczajnego. Każdy ma takie stany nagromadzenia niepotrzebnych danych i też nic w tym nienormalnego, że nie umiałem sobie z nimi poradzić. Problem w tym, że świadomość posiadania i obcowania z nimi na każdym kroku delikatnie mówiąc nie jest niczym przyjemnym. Co więcej, potrafi to tak zdekoncentrować, że nawet usilne starania skupienia uwagi choćby na najgłupszej w świecie rzeczy stają się niemożliwe do osiągnięcia. Niezwykle frustrujący stan emocjonalny. Ale cóż poradzić? Tak. Takie poradzenie przydałoby się bez względu na końcowy efekt. Skupienie uwagi na samej istocie rzeczy jest dużo bardziej budujące, niż bezowocne oswajanie akceptacji niemożności zrobienia niczego. Dudniący głos nauczycielki zakołysał się smętnie w mojej wyobraźni.

 

- Czy mógłby pan w końcu zacząć uważać co się dzieje na lekcji? Sprawia pan wrażenie nieobecnego albo nawet kompletnie nie zainteresowanego. – Rzekła z ironią w głosie.

 

            Nawet nie próbowałem nic powiedzieć. Starałem się skupić. Nie ze względu na wydane mi polecenie, nie. Próbowałem pojąć jak to jest, że pomimo tak usilnych starań, tak wielkich chęci i ambicji nie potrafię choćby na jedną chwilę przyjąć postawy jaka przypisywana jest uczniowi. Nawet nie pamiętam co przed chwilą do mnie powiedziała. Oczywiście jakieś strzępy słów głucho odbijały się w mojej świadomości, dochodziły do mózgu i trzepotały w tej bezdennej przepaści. Wszystko jednak było niedostępne jak niedostępne potrafią być tajemnice świata. Pamiętam tylko, że wtedy postanowiłem rozejrzeć się po całej klasie. Rzędy ławek wypełnione głupimi twarzami i jedna stojąca kobieta, która stara się przekazać im jakąkolwiek wiedzę. Te głupie twarze przyprawiały mnie o obrzydzenie i jakiś niewytłumaczalny wstręt. Wodząc błędnie oczami i z wymuszonym uśmiechem sprawiały wrażenie nader zainteresowanych i bezgranicznie oddanych jedynemu obecnie zajęciu. Przejrzałem ich. Nie wiem czy normalnie mógłbym to dostrzec, nie mam pojęcia. Fakt, że wcześniej nie dostrzegałem takiego zjawiska - nawet nie miałem świadomości, że istnieje! Jednak będąc w stanie podniecenia emocjonalnego (bo tak trzeba to nazwać) widzi się, albo nie, dotyka się wszystkiego w sposób szczególny. Namacalna staje się obłuda i dwulicowość, które wyłażą z ciał i stają uporczywie za nimi. Widziałem je. Takie małe obrzydliwe chochliki śmiejące się szyderczo z iskierkami w oczach. Mimo wszystko znużony byłem niemiłosiernie. Wszystko to znałem od podeszwy. Nie trzeba być wybitnym psychologiem, żeby wiedzieć czym się to zazwyczaj kończy. Zarówno jedna, jak i druga strona ignorowały zupełnie swoje zachowania i w sposób całkowicie świadomy mijały się z celem. Takie bezużyteczne odklepanie obowiązku: nauczyciel przegadania, uczeń odsiedzenia czterdziestu pięciu minut. Jedyną atrakcją były te chochliki…

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Corde18
Użytkownik - Corde18

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2009-10-07 18:49:10