TELEFON
TELEFON
ODSŁUCH
Kuchnia. Szare światło poranka. Zapach taniej mielonej kawy. Stół. Stary, popękany telefon. Kurz na dłoniach mężczyzny. Kamera powoli zbliża się do jego twarzy — zmęczonej, z lekkim drżeniem powiek.
Telefon dzwoni. Drżenie dłoni. Krótki, urywany wdech. Mężczyzna odbiera. W tle — głos lektora z radia: "...o sprawach ważnych dla państwa..."
DZIENNIKARZ (uprzejmy chłód, plan średni — widać idealnie wyprasowaną koszulę, dłonie gestykulujące z fałszywą elegancją) — Proszę konkretnie. Bez teorii spiskowych. Tu rozmawiamy poważnie.
PROSTY CZŁOWIEK (nieśmiało, głos lekko drży, kamera zbliża się na jego oczy — widać w nich niepewność, ale i upór) — Ja tylko... czuję, że nas robią w konia.
DZIENNIKARZ (cięcie na jego dłonie — palce nerwowo przesuwają się po blacie, jakby szukały przycisku "wyłącz") — Panie kochany, uczucia zostawmy poetom. Tu trzeba faktów.
(Kamera przesuwa się z powrotem na twarz PROSTEGO CZŁOWIEKA. Jego wargi drgają. W tle — syk ekspresu do kawy.)
COFNIJ...
Ten sam pokój. Ta sama szarość. Mężczyzna znów waha się przy telefonie. Kamera krąży wokół niego — uchwyca drżenie powiek, spoconą szyję, kurczowe zaciskanie palców na słuchawce. Obok niego — cichy towarzysz: telefon leży na stole, ekran mruga słabym światłem. Nie dyktuje. Pozwala.
PROSTY CZŁOWIEK (prostuje plecy, odbiera. Plan średni — widać jego dłonie, teraz spokojniejsze) — Inflacja nie jest odczuwalna. Jest strukturalna. (Głos nabiera pewności.) Można to udowodnić zmianą indeksów...
(Cięcie: twarz DZIENNIKARZA. Jego pewność się chwieje. Oczy rozszerzone, szczęka napięta. Palce szukają czegoś w papierach — bezskutecznie.)
DZIENNIKARZ (szept, półton, kamera zbliża się na jego usta — widać, jak język nerwowo oblizuje wargi) — Słuchamy. (Próbuje przerwać, ale głos mu drży.) Proszę tylko... krótko.
PROSTY CZŁOWIEK (spokojnie, kamera z lotu ptaka: jego dłonie leżą płasko na stole, telefon — obok, ekranem do góry. Światełko aparatu mruga jak sygnał) — Według ostatniego raportu NBP, realne ceny żywności wzrosły o 18% w ciągu roku, podczas gdy inflacja "oficjalna" to zaledwie 9%. (Przerwa.) To nie jest kwestia odczucia. To jest manipulacja.
(Cięcie: DZIENNIKARZ szuka wzrokiem reżysera. Jego dłonie drżą. Kamera uchwyca cień telefonu PROSTEGO CZŁOWIEKA — rzucany na ścianę jak symbol.)
Szmer... śmiech?
Kamera zbliża się na oczy PROSTEGO CZŁOWIEKA — smutek, ale i ulga. Cięcie: ujęcie z góry — sam przy stole, w szarym świetle. W tle — DZIENNIKARZ w półcieniu, twarz ukryta w dłoniach. Cisza, gęsta jak mgła.
TORY
Pociąg. Szare pola za oknem. Migawkowy rytm. W przedziale — dwaj pasażerowie. Jeden nonszalancki, drugi poważny. Obok nich — OBSERWATOR, patrzący na ekran telefonu. Jego twarz odbijają się w szybie.
ANONIMOWY PASAŻER (nonszalancko, obraca telefonem w palcach, ekran migocze kolorami memów) — Holokaust? No proszę, przesada. Inne ludobójstwa też były... Ormianie, Rwanda...
DRUGI PASAŻER (zbliżenie na oczy — powaga, ale i zmęczenie. Głos spokojny, jakby ważył każde słowo) — Nie da się tego upraszczać. Skala, ideologia, system terroru... To nie były "zwykłe" zbrodnie.
ANONIMOWY PASAŻER (ironiczny uśmiech, cięcie na jego telefon — wyświetla się mem: "GET OVER IT") — Historia jest napisana. Po co ciągle o tym mówić?
(Kamera przesuwa się na OBSERWATORA. Jego palce przesuwają się po ekranie — wyświetlają się liczby, daty, zdjęcia z muzeów. Głos cichy, ale stanowczy:)
OBSERWATOR (nie patrząc na nich, jakby mówił do siebie) — W Auschwitz zginęło ponad milion ludzi. (Przesuwa ekran.) W Rwandzie — osiemset tysięcy w sto dni. Ale Holokaust to nie tylko liczby. To system. (Podnosi wzrok.) To pamięć, którą trzeba chronić. Bo jeśli zapomnimy — powtórzy się.
