Wieczerza o północy cz-1

Autor: annakowalczak
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Prolog

24 grudnia 1809 roku.

Baronowa Klarysa wsparta na wysoko ułożonych, atłasowych poduszkach, znudzonym wzrokiem błądziła dookoła, wachlując się od czasu do czasu, koronkową chusteczką. Nie czuła się najlepiej. Po wigilijnej rybie dręczyła ją niestrawność i nasilała się migrena. Nagle wytężyła słuch i uśmiechnęła się kącikiem ust. Dobrze wiedziała, kto się skrada do jej komnaty, bo tylko jeden mężczyzna w tym zamku, zakłada skrzypiące obuwie. Chód stawał się coraz wyraźniejszy i miarowy, jak w marszu. Tuż przed samymi drzwiami ucichł i dało się słyszeć lekkie pukanie.

- Proszę wejść – odpowiedziała cicho Klarysa. Na widok młodego mężczyzny, poprawiła luźno spleciony warkocz i obrzuciła go dumnym spojrzeniem.

- Pani – skłonił głową młody człowiek. – Dowiedziałem się od Józefa, że jesteś cierpiąca. Może ten napój, podany ręką twojego syna, przyniesie ci chwilową ulgę – rzekł podając jej kielich czerwonego wina.

Baronowa umoczyła usta o brzeg złoconego pucharu, a potem otrząsnęła się z obrzydzeniem.

- Cierpkie – szepnęła i otrząsnęła się jeszcze bardziej.

- Całe nasze życie jest cierpkie, począwszy od kołyski do późnej starości. Nie wiedziałaś o tym, pani?

Baronowa westchnęła ciężko i zatrzepotała powiekami.

- Jesteś zbyt młody synu, aby cokolwiek wiedzieć o życiu. Jest ono bowiem, pełne zagadek oraz wszelkich niespodzianek. Znowuż dotknęła ustami napełnionego pucharu.  – Czy służba już wyszła? – spytała od niechcenia.

- Tak pani, cała służba opuściła zamek. Jak mi wiadomo, sama wyraziłaś zgodę, by wyszli i resztę wieczoru spędzili w rodzinnym gronie.

- Wiem – przytaknęła. Spojrzała w oczy syna i uśmiechnęła się do niego. Dotknęła ręką jego długiego, białego szala i owinęła go wokół swojej delikatnej dłoni. - Dokąd się udajesz paniczu, czyżby na polowanie?

- Tak pani. Jak każdego roku, po wieczerzy wigilijnej, dosiadam swego czarnego rumaka i urządzam polowanie przy świetle księżyca. Dzisiejszej nocy, mam ochotę na piękną wieśniaczkę, która wpadła mi w oko.

Baronowa spojrzała uważnie w oczy syna, a jej bladą twarz rozjaśnił lekki uśmiech.

- Nie zapuszczaj się zbytnio w gęsty las, żeby nie zaskoczyła cię zamieć – upomniała.

Ujął jej delikatną dłoń i podprowadził do okna.

- Spójrz pani. Ten piękny księżyc, oraz miliony migocących gwiazd nie wróżą zamieci śnieżnej, będą raczej świadkami upojnej nocy.

Baronowa skrzywiła się kwaśno.

- Uważaj paniczu, żebyś przez te nocne igraszki nie nabawił się reumatyzmu, jak twój ojciec – powiedziała oschle.

- Właśnie, miałem spytać o zdrowie barona. Przy kolacji był bardzo milczący i wcale się nie uśmiechał.

- Twój ojciec niedomaga, mój synu. Jego stan zdrowia znacznie się pogorszył. Medycy przewidują, że nie doczeka wiosny – powiedziała cicho i otarła chusteczką oczy.

- Przykro mi z tego powodu. A jeśli ojciec zejdzie z tego świata, co będzie z tobą, pani?

- Wyjadę gdzie mnie oczy poniosą, byle jak najdalej stąd. Ale przysięgam, że w każdą wigilię Bożego Narodzenia, całym sercem będę przy tobie.

- Jesteś, pani taka piękna. Gdybyś nie była moją matką, uwiódłbym cię.

Baronowa zmarszczyła gniewnie czoło, zacisnęła usta w wąską linie i odezwała się nie ukrywając oburzenia:

- Nie godzi się, takich słów kierować do własnej matki, która dziewięć miesięcy nosiła cię pod sercem.

- Wybacz pani. Chyba tylko wtedy, byłaś prawdziwą matką.

- Być może. Ale nie zawsze da się pogodzić rolę matki z rolą żony, za którą stoi jej zazdrosny małżonek.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
annakowalczak
Użytkownik - annakowalczak

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2018-12-26 19:20:59