Wszystko pamiętam

Autor: ZiKo
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

               

                Mam modre oczy. Przynajmniej tak mówią. Ja operuję tylko kolorami podstawowymi. Dobrze mi w niebieskim. Mam kilka niebieskich koszul na różne okazje.

                Kolorów uczyła mnie siostrzenica, przy pomocy kredek. Moja rówieśnica, która była ode mnie o głowę wyższa. W bezpośredniej konfrontacji, nie miałem z nią szans. Ale znalazłem sposób i zachodziłem ją od tyłu, żeby następnie wyrwać garść włosów. Wyrwałem kilka garści. Kiedyś będzie opowiadać swoim wnukom, dlaczego babunia ma tak mało siwych włosków na głowie. Będzie to, jak wyliczyłem, nie wcześniej niż za jakieś dwadzieścia dwa lata, bo akurat urodziła dziecko, a wnuczek musi przecież coś tam rozumieć z tych babcinych opowieści.

                  Pomagała mi również zjadać zupy mojej ciotki. Pływała w nich natka pietruszki grubości palca. Zamykali mnie w kuchni, aż wszystko zjem. Kiedy nie było Anki do zjedzenia mojej zupy, leciała ona przez okno albo do wiadra, za co też kilka razy dostałem od babci w dupę, gumową rurką.

                  Kąpaliśmy się razem z Anką, a ja regularnie sikałem do wanny. Nie wiem, jak wujostwo i babcia odkrywali ten proceder, ale dostawałem za to ochrzan. Nie wiem, czy Anka też przypadkiem nie sikała do wanny.

                 Nie chcę opowiadać o mojej siostrzenicy, tylko o mojej pierwszej miłości. Może nie jedynej i nie największej, ale pierwszej. Miałem to szczęście, że chodziliśmy do jednej klasy i mieszkaliśmy w jednej klatce.  

                Była zjawiskową blondynką, uczesaną w końską kitkę. Jak się uśmiechała, to robiły jej się na policzkach dołeczki. Na szkolnych dyskotekach, ustawiały się do niej kolejki. Pamiętam, jak tańczyliśmy „Autobiografię”. Tam są takie dwa irytujące momenty, że muzyka nagle się urywa i nie bardzo wiadomo, co robić. Jeden jest przed „ojciec Bóg wie gdzie…” Jej ojciec był milicjantem. Miałem do niego wielki szacunek. Był wierzący, a na procesji Bożego Ciała musiał stać przy radiowozie wyprostowany i w czapce na głowie, kiedy wszyscy klękali. Uśmiechaliśmy się do niego, bo wiedzieliśmy, że on w duszy też klęka.

                Nie pamiętam tylko dialogów, chyba się do siebie w ogóle nie odzywaliśmy. Kiedyś, jej z kolegami dokuczałem, tzn. koledzy dokuczali, a ja musiałem się w duchu solidarności przyłączyć. Takie końskie zaloty.  Powiedziała, że ich rozumie, bo to są idioci, a do mnie ma żal. Już nigdy więcej jej nie dokuczałem. Czasem tylko puszczałem do niej oczko, ale to nie było nic złośliwego.

               Uwielbiałem, gdy mnie wołała do gry w gumę. Porzucałem kolegów i grę w piłkę, żeby robić za słup. Nie mogłem się wtedy napatrzeć na jej zgrabne nogi i falującą spódniczkę. Raz poszedłem do niej po lekcje, a ona była w samych rajstopach.

               Na naszym podwórku była taka jedna, która wołała nas w krzaki, żeby pokazać nam cipkę. Była brzydka i zaraz biegliśmy na skargę do jej matki. Dostawała publicznie skakanką, ale za jakiś czas znowu wołała nas w krzaki. Teraz jest samotną matką wychowującą dziecko.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
ZiKo
Użytkownik - ZiKo

O sobie samym: Piszę rymowanki takie bardzo proste, co się nazywają rymy częstochowskie liczę więc sylaby, jak sie na nich skupie, to wychodą słowa czasem bardzo głupie grunt, że się rymuje, że coś napisałem może wyszło słabo, ale dobrze chciałem
Ostatnio widziany: 2023-05-14 09:23:51