Za późno na szczęście cz-1

Autor: annakowalczak
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Kamil od dłuższej chwili stał nieruchomo, wpatrując się w wyryty na nagrobku wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa. Nim dłużej się zastanawiał, tym bardziej nie mógł pojąć. Dlaczego których naprawdę kochamy, odchodzą na zawsze? Być może, dla wielu śmierć jest niekiedy wybawieniem, natomiast dla tych, którzy zostają niesie rozpacz i cierpienie. Minął rok od dnia, kiedy jego matka wydała ostatnie tchnienie. On, jako jedyny z pięciorga rodzeństwa nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią oraz tym, że już nigdy jej nie zobaczy. Była jedyną kobietą, którą kochał i szanował. Na której mógł polegać, że go wysłucha i w ciężkich chwilach zawsze będzie przy nim. Jego myśli, przez moment wróciły do przeszłości. - Nie, jednak nie była jedyną – zaprzeczył sam sobie. - Była jeszcze ta druga, która zajmowała miejsce w jego sercu. Ale to była inna miłość, miłość, jaka istnieje pomiędzy kobietą a mężczyzną. Jednak to jest tylko przeszłość, która zatarła swoje ślady, a twarz ukochanej prawie zamazała się w jego pamięci. – Wybacz Sandro, ale wszystko wydarzyło się bardzo dawno; widocznie tego chciał nasz los - powiedział półgłosem, jakby chciał usprawiedliwić samego siebie.

Przeżegnał się i w duchu odmówił zdrowaśkę. Gdy odchodził od usłanej kwiatami mogiły, rozejrzał się po grobach. Niektóre były porośnięte wysoką trawą, tu i ówdzie dopalały się znicze, a w wazonach tkwiły świeże lub sztuczne kwiaty. Swój wzrok skupił na palącym się w oddali zniczu. Nie było wiatru, a znicz na dobre przygasał. Po chwili znowuż buchał płomieniem, tylko po to, by oświetlić płytę nagrobka. Trudno powiedzieć, dlaczego swe kroki skierował w tą stronę. Ciekawość, a może jakaś niespotykana siła wiodła go w kierunku białego marmuru? Wpatrzony w migocący płomień palącego znicza - podążał, jak w transie. Kiedy dotarł do celu, rzucił okiem na epitafium w kształcie otwartej księgi i odczytał wypisany złotymi literami cytat: ’’Za późno na szczęście, bo odeszłaś zbyt wcześnie’’. - Biedna istota – pomyślał i wzrok przeniósł na nazwisko. W jednej chwili nogi się pod nim ugięły, poczuł jak cała krew spływa z jego głowy, pozostawiając w ustach, jakiś niespotykany dotąd niesmak. Stał nieruchomo, jak posąg, zdawało mu się, jakby całym jego ciałem zawładnął paraliż. - To niemożliwe, to pomyłka, to tylko zbieżność imienia – szeptał jak w gorączce. Ale to nie była pomyłka, bo chociaż nie zgadzało się nazwisko, jednak tak dobrze mu znana data urodzenia, była zgodna. Nie miał wątpliwości, dzisiaj mija osiemnasta rocznica śmierci Sandry. Nie wiadomo, ile jeszcze godzin spędziłby na rozmyślaniach, gdyby nie poczuł dotknięcia czyjeś dłoni.

- Czy pan się dobrze czuje? – spytał łagodny głos starszej kobiety. Spojrzał na nią błędnym wzrokiem, jakby nie wiedział, kim jest i gdzie się znajduje. Kobieta widząc, że nie bardzo do niego dotarły jej słowa – dodała bardzo spokojnie: - Widocznie ten upał tak na nas działa, zaraz moja wnuczka przyniesie zimnej wody, może to postawi pana na nogi. A swoją drogą, powinien pan odwiedzić lekarza; jest pan bardzo blady.

- Dziękuję, już znacznie lepiej – odpowiedział, robiąc krok do przodu. Ale kiedy ujrzał zbliżającą się młodą dziewczynę, która ściskała w dłoniach słoik napełniony wodą – wróciły dawne wspomnienia i pobladł jeszcze bardziej. – Jednak się napiję, łyk wody z pewnością dobrze mi zrobi – rzekł nie odrywając wzroku z jej zatroskanej twarzy. Te same dobrze mu znane, niebieskie oczy, w obydwóch policzkach charakterystyczne dołeczki. Nie miał wątpliwości, dziewczyna była lustrzanym odbiciem Sandry. W milczeniu podała mu słoik, on zrobił kilka łyków, w podziękowaniu skłonił głową i szybko się oddalił. Gdy wsiadł do samochodu, ręce mu drżały, jak u wiekowej staruszki. Chwilę odczekał, żeby się uspokoić. Potem kurczowo zacisnął dłonie na kierownicy i ruszył do przodu. – Za dużo smutnych wrażeń, jak na jeden dzień – szepnął ocierając spocone czoło. W żaden sposób nie mógł zrozumieć, dlaczego właśnie dzisiaj, pośród grobowej ciszy spędził aż tyle godzin. Za każdym razem, kiedy odwiedza grób matki w pospiechu zapala znicz do wazonu wkłada wiązankę kwiatów i żegnając się – odchodzi. Dlaczego dzisiaj było inaczej? – zadręczał się pytaniami, które wierciły jego mózg, że nie potrafił na nie odpowiedzieć. Nie potrafił również zrozumieć, dlaczego nie zaprząta sobie głowy myślami byłych dwóch żon, z którymi się rozwiódł, tylko nieustannie jego nieposłuszne myśli wracają do Sandry. Fakt, że byli ze sobą ponad dwa lata, ale to było bardzo dawno temu, a ich związek nie był zalegalizowany. Poza tym, Sandra sama dokonała wyboru. Jednak to przykre, że tak młodo pożegnała ten świat. Tak, to bardzo przykre. Szczególnie, kiedy ma się dopiero trzydzieści lat. Kim była starsza kobieta, z naręczem kwiatów? Na pewno nie była jej matką. A dziewczyna, kim była? Właściwie, to już nie ma większego znaczenia, kim one były – odpowiedział na swoje pytania. Dzisiejsze przeżycie dało mu się porządnie we znaki, że postanowił na długo omijać cmentarz. Jeśli zaś chodzi o Sandrę, kochał ją i widział w niej idealną żonę, której można ufać. Jednak ona go zawiodła i zniszczyła tą cudowną miłość. Wobec tego, niech odpoczywa w spokoju.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
annakowalczak
Użytkownik - annakowalczak

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2018-12-26 19:20:59