Zjawa wśród traw

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

1. SPOTKANIE WŚRÓD TRAW


Ścieżka prowadząca do wioski biegła przez las. Bardzo stary las. Na tle nocnego nieba suche, pozbawione liści gałęzie przypominały szpony piekielnej bestii. Gęsta, szara mgła spowijająca okolicę ograniczała widoczność do zaledwie kilku metrów. Jedynym dźwiękiem jaki słyszał idący drogą Samuel Rogez, było grzechotanie poruszanych jesiennym wiatrem konarów. Biały strój wojownika zakonu Sprawiedliwego zmienił swoja barwę na ciemnobrunatną z domieszkami szarości, tak że dla potencjalnych obserwatorów jego sylwetka zmywała się z mrocznymi pniami wiekowych drzew. Młodzieniec podążał w kierunku osady szybkim, zdecydowanym krokiem. Odkąd tylko przekroczył granice lasu, nie dawało mu spokoju uczucie, że nie jest tutaj sam. Czasami kątem oka dostrzegał jakiś ruch we mgle, lecz gdy zatrzymał się i popatrzał w tamtym kierunku, nie dostrzegał niczego, prócz majaczących w ciemności zarysów pni. Jednak im dłużej szedł i im bliżej był wioski, niepokojące przeczucie narastało. W końcu wyszedł na porośniętą gęstą, wysoką trawą polanę. Mgła była tutaj rzadsza i Samuel dostrzegł czarną ścianę drzew po drugiej stronie łąki. Ruszył w jej kierunku, mając nadzieję iż już niedługo dotrze do Sąpczyc. Nagle uderzyło go silniejsze niż dotychczas wrażenie, że nie podróżuje samotnie, że czyjeś niewidzialne oczy śledzą każdy jego krok. Instynktownie położył dłoń na rękojeści swojego srebrnego miecza. Przystanął. Spojrzał za siebie obnażając jednocześnie ostrze, w drugiej dłoni trzymał gotowy do strzału garłacz. Nie było nikogo. Odetchnął z ulgą. W momencie poczuł przenikliwe zimno. Co prawda wiatr targający połami jego płaszcza był zimny, to jednak dziwnym wydał mu się aż tak wielki, nagły spadek temperatury. Skostniałe dłonie prawie przymarzły mu do trzymanych broni. Z ust przy każdym oddechu wylatywał obłok pary. Ciało przeszył lodowaty dreszcz, a na czoło obficie wystąpił pot. Chciał biec, uciekać, jednak nogi Rogeza przypominały teraz dwa kamienne bloki. Nie mógł nimi poruszyć, choć wytężał wszystkie siły. Z przerażeniem patrzył jak z mgły formuje się najpierw niewyraźna, a stopniowo coraz lepiej widoczna postać kobiety.Od jej eterycznego ciała bił fosforyzujący blask.
- Czymże jesteś maro nieczysta! - krzyknął Samuel i wycelował w tajemniczą zjawę lufę swojego tromblonu - mów na Boga!
Kobieta milczała. Świdrowała Białego Rycerza przenikliwym spojrzeniem swoich pustych, mlecznobiałych oczodołów. Jej włosy fruwały w powietrzu, jak gdyby wiatr dął spod jej stóp, w kierunku obsianego gwiazdami nieba. Ciałem Samuela wstrząsnął dreszcz, gdy zjawa podniosła rekę i wskazała na niego palcem.
- Ty rozsądzisz - syknęła, a jej głos dobiegał jakby z oddali
Gdy wypowiedziała te słowa, Rogez wypalił w jej kierunku z poświęconej broni. Kule przeszyły powietrze z dzikim świstem. Huk popędził echem po całej łące, a gdy chmurę dymu spowodowaną wystrzałem rozwiał wiatr, tajemniczej mary już nie było. Temperatura wróciła do normy. Wśród okrytych nocnym całunem traw słychać było tylko buszujące zwierzęta. Kilka świerszczy rozpoczęło koncert. Chwilę trwało, nim zszokowany młodzieniec doszedł do siebie.
- Boże przenajświętszy - rzekł  - dzięki Ci że mnie ocaliłeś, miej w opiece tę nieszczęsna duszę.
Uczynił znak krzyża, schował broń i na chwiejnych nogach ruszył w kierunku osady.

2. SĄPCZYCE


Wioska wyglądał upiornie. Nadwątlone przez czas domy nadawały się tylko do remontu. Ich ściany porósł mech, a dziurawe dachy połatano spróchniałymi deskami i sianem. W kilku oknach płonęły świece, pozostała część budynków sprawiała wrażenie opuszczonych. Żaden pies nie zaszczekał, gdy Samuel powoli sunął główna ulicą, tylko siedząca na konarze ogromnego drzewa sowa pohukiwała złowieszczo. Mgły tutaj nie było, jednak panujący w wiosce mrok ograniczał widoczność równie skutecznie, jak szary opar, niepodzielnie władający lasem, który Rogez zostawił za plecami. Rycerz minął skromny, kamienny kościółek i skierował krok do majaczącej w oddali karczmy. Jej drzwi były jednak zamknięte. Uderzył w nie kilka razy pięścią. Po chwili usłyszał dobiegające ze środka kroki.
- Czego tam! - wrzasnął ktoś gniewnie
- Szukam schronienia. Otwórzcie w imię Pana! - odpowiedział Samuel
- Kim jesteś? - zapytał głos dochodzący z budynku
- Samuel Rogez, Rycerz w służbie Boga!
Po chwili milczenia szczęknęły łańcuchy i stary, brodaty gospodarz zaprosił gościa do środka, mierząc go nieufnym wzrokiem. Samuel siadł przy jednej z drewnianych ław i spojrzał jak karczmarz rozpala ogień w kominku. Płomień tańczył wesoło po szczapach drewna, przyjemnie ogrzewając pomieszczenie.
- Skąd przybywacie panie? Późna godzina, niebezpiecznie wędrować o tej porze samemu - zagadał brodacz.
Rogez wskazał ręka kierunek z którego przybył. Źrenice starego rozszerzyły się, wyglądał jakby zobaczył ducha.
- Na rany Chrystusa, szedłeś przez las panie? Toć musisz być niespełna rozumu, nikt nie ostrzegał Cię, że lasy przed Sąpczycami straszliwa zjawa nawiedza? - w głosie szynkarza słychać było paniczny lęk.
- Spotkałem waszą zjawę - odrzekł spokojnie Samuel - umknęła przede mną. Wiedziała iż reprezentuję Boga najwyższego.  - miał świadomość iż to co mówił mijało się z prawdą, lecz żywił nadzieję że koloryzując trochę fakty wzbudzi szacunek starego człowieka.
- Zaiste musisz więc być błogosławiony, skoro duch mordujący każdego, kto w nocy wejdzie w leśne ostępy umknął przed tobą. Ale cóż z tego, skoro my dalej nie jesteśmy bezpieczni. Umrzemy niechybnie, gdyż demon czyha na nasze dusze, gdy tylko słońce zniknie za wzgórzami.
- Czymże zasłużyliście na taki los? Jaki jest powód gnębienia was przez tę duszę nieczystą? - Samuel podniósł do ust kufel grzanego piwa, podany mu przez karczmarza.
- Nie jest to czas i miejsce panie, by o tym mówić. Ponoć sama rozmowa o siłach nieczystych może je przyzwać. Udaj się na spoczynek, a rano zajrzyj do kaplicy. Ojciec Jakub opowie Ci wszystko.
- Niech i tak będzie. - Samuel powoli dopił grzańca, po czym wszedł za gospodarzem na piętro.
Starzec zaprowadził go do jednego z pokoi gościnnych. Rogez rozebrał się i ułożył do snu. Przedtem jednak spojrzał na zanurzoną w ciemnościach osadę. Kątem oka dostrzegł bladą poświatę majaczącą wśród pobliskich skałek i mógłby przysiąc że była to tajemnicza zjawa, którą spotkał wśród traw. Gdy jednak popatrzył dokładniej, nie spostrzegł nikogo.

3. PRZYCZYNA

Wnętrze kościoła było urządzone skromnie. Nad niewielkim, kamiennym ołtarzem wisiał drewniany krzyż, z postacią cierpiącego Chrystusa. Pod nim, na skórzanym dywaniku klęczał pogrążony w modlitwie ksiądz. Jednak gdy usłyszał przybysza przerwał modły i odwrócił naznaczoną siwizną głowę. Był starym człowiekiem, dobiegającym wieku, w którym niektórzy dawno leżą w ziemi żarci przez robactwo. Jego twarz pokrywały setki zmarszczek, ale w oczach widać było młodzieńczy błysk. Wstał i gestem dłoni zaprosił gościa na zakrystię. Usiedli przy stoliku.
- Mój dziadek opowiadał mi o Białych Rycerzach, bohaterach walczących ze złem w imię Boga, ale nie myślałem że zobaczę kiedyś jednego z nich. Ponoć od stuleci żaden nie wyruszył na krucjatę - zaczął duchowny - ach, wybacz moje maniery przybyszu, jestem ojciec Jakub. Tutejszy duszpasterz, sprawuję pieczę nad tymi zagubionymi duszami od ponad pięćdziesięciu lat. A jak brzmi twoje imię wędrowcze?
- Nazywam się Samuel Rogez i jak słusznie zauważyłeś ojcze, jestem rycerzem z zakonu Sprawiedliwego - odpowiedział Samuel - ostatnim rycerzem - dodał ze smutkiem.
- Interesujące - zamyślił się Jakub - tym bardziej moje serce przepełnia radość ze spotkania z tobą. Nasz poczciwy Barnaba opowiedział mi o twoim nocnym spotkaniu i dziękuję Bogu że ta bestia nie rozszarpała cię na kawałki.
- Istotnie, powiedziała do mnie kilka słów, a gdy wypaliłem do niej, zniknęła...
- Co powiedziała? - zapytał ksiądz. Rogez zauważył w jego głosie dziwny niepokój.
- "Ty rozsądzisz". Wyrzekła te dwa słowa nim odeszła. Cóż to może oznaczać...
- Majaczenie nieszczęsnej duszy - odrzekł nerwowo Jakub - Samuelu, z tego co wiem, obowiązuje cię przysięga, nakazująca zwalczać zło pod każda postacią i zawsze, gdy tylko się z nim zetkniesz, masz obowiązek je zgładzić. Czyż nie tak?
- W istocie ojcze, ślubowałem przed Bogiem.
- W takim razie zniszcz marę jeszcze tej nocy! - głos duchownego nabrał jakiejś złowieszczej, zawistnej barwy - inaczej pozabija nas wszystkich - dodał spokojniejszym tonem.
- Wpierw jednak muszę wiedzieć co sprowadziło tutaj tę siłę nieczystą. Jaka klątwa padła na wasza osadę.
Ksiądz zrobił zatroskaną minę.
- Zaiste smutna to historia rycerzu. Zjawa jest duchem kobiety, która niegdyś mieszkała w wiosce. Miała na imię Krystyna i była zielarką. Ale weszła w konszachty z diabłem i miast ziół leczniczych, zaczęła podawać mieszkańcom truciznę. Kilku z nich zmarło, a ona odsprzedała ich dusze piekłu. Wtedy wieśniacy zebrali się i spalili ją na stosie. Smażona płomieniami, poprzysięgła nam zemstę. Od tamtej pory morduje każdego, kto nocą wejdzie do lasu. Do wioski nie podchodzi, gdyż co niedzielę skrapiam wodą święconą każdy dom w osadzie. Jej mąż, Przemko, został pustelnikiem po tej tragedii. Mieszka w lepiance na skraju lasu, ponoć ludzie widują go jak towarzyszy swej zmarłej ukochanej podczas jej krwawych praktyk. I nim powinieneś się zająć...
- Dlaczego i on nie spłonął?
- Cóż, nie znaleźliśmy dowodów jego winy, ale ty, z Boską pomocą powinieneś zmusić go do wyznania wszystkiego i ukarać. Idź z Bogiem.
- Z Bogiem - odrzekł Samuel i wstał, sprawdzając czy jego broń jest dobrze nabita, a miecz spoczywa pod ręką.

4. DWIE SZALE

Chata w której żył Przemko zbudowana była z gliny, polnych kamieni, a uszczelniona trawą i mchem. Miała jedno wydrapane w krzywej ścianie okno i wylot na dachu, dzięki któremu gospodarz nie zaczadził się dymem z płonącego wewnątrz ogniska. Gdy Samuel do niej dotarł, zapadał już zmierzch. Obszedł prymitywne domostwo dookoła, kryjąc się w cieniu dawanym przez kępy gęstych krzewów. Magiczny strój maskował go znakomicie. Patrzył, jak pustelnik wychodzi z lepianki i wiesza na sznurku przeciągniętym pomiędzy dwoma drzewami martwego zająca, po czym wraca do środka. Rogez wychynął z mroku i pobiegł do prymitywnych, skleconych z kilku desek drzwi, po czym otworzył je siarczystym kopniakiem. Przerażony Przemko aż podskoczył i stanął jak wryty, przerażonym wzrokiem patrząc na tajemniczego wędrowca. Trząsł się cały jak w gorączce i chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Przybywam w imieniu Pana w niebiosach i z jego woli, pomiocie piekielny! - ryknął Samuel - wyłaź na zewnątrz!
Trzymając pustelnika pod lufą, rycerz wyprowadził go oniemiałego przed chatę. Biedak szedł ze spuszczona głową, potykając się co chwilę o własne nogi. Po policzkach spływały mu łzy. Gdy odeszli kawałek, Samuel kazał mu stanąć do siebie plecami i zamknąć oczy.
- Za konszachty z diabłem, skazuje Cię na śmierć - wyrecytował donośnym głosem.
Słonce zaszło i nad polana zapanował zmrok. Przez zasnute chmurami niebo z ledwością przebijało sie nikłe światło księżyca. Zaczął padać drobny deszcz. Samuel wycelował garłacz w plecy pustelnika i nacisnął spust. Cisza. Broń nie wypaliła.
- Proch zamókł - pomyślał Rogez i wyciągnął z pochwy srebrny miecz.
Nagle poczuł chłód. Przenikliwy chłód. Ujrzał, jak pomiędzy nim, a odwróconym plecami Przemkiem materializuje się duch Krystyny. Jej włosy fruwały w powietrzu tak, jak przy poprzednim spotkaniu, oczy znów przerażały swoja pustką. Stała i patrzała. Nagle podpłynęła do Samuela, gdy zbliżyła swoją twarz do jego, złociste włosy Białego Rycerza pokrył szron. Demonicznym, oddalonym głosem opowiedziała mu swoją historie. Mówiła jak pomagała leczyć ludzi mieszkających w wiosce, oraz jak ksiądz Jakub szykanował ją i gnębił. Kiedyś nawet próbował zgwałcić, gdy przyszła do spowiedzi. Opowiedziała jak w zemście chciała go otruć i jak zamiast niego, truciznę wypił kościelny. Duchowny zaraz zrozumiał o co chodzi i posądził ją o czary. Spalili biedaczkę na stosie, pośród traw, na leśnej polanie.
- Ty rozsądzisz - tymi słowami zakończyła swoją opowieść
Samuel nie wiedział co zrobić. Gdyby położyć na wadze winę zjawy i księdza, prawdopodobnie obie stanęły by na równi. Postanowił jednak rozwiązać ten problem.

5. SĄD

Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52