Dlaczego...? - wiersz
Otwieram oczy,
Ledwo widzę, lecz rozpoznaję przedmioty,
Odwracam spojrzenie, maszyna wybija głucho i wolno rytm mego serca,
Nic nie pamiętam...
Odwracam wzrok i widzę,
Moją miłość...
Siedzi nade mną i płacze,
Łzy spływają po jej różowych policzkach,
A oczy, bardziej niż zwykle świecą zimnym światłem kryształu...
Chcę ją pocieszyć, lecz nie mogę,
Ból sparaliżował mi ciało...
Maszyna wydała z siebie ciągły, głuchy dźwięk,
A ona krzyczy, woła o pomoc!
Na daremno...
Ja już wiem, że kończy się moja historia...
Oczy, znów zamgliły mi światło,
Jakieś białe postacie,
Wbiegły krzycząc...
A na około mnie,
Biały wianek,
Biały wianek śmierci...
Ból przeszył mi serce,
Chciałem krzyknąć, lecz jedyne co zrobiłem,
To, otworzyłem usta...
Ból, piekł coraz bardziej,
Czułem gorące łzy na policzkach,
Znów otworzyłem oczy...
Nie widziałem już sali, a w niej białych postaci,
Widziałem swoje serce,
Ściskała je jakaś dłoń...
Przez chwilę zastanawiałem się,
Czy to dłoń demona, czy Boga...
Zamknąłem oczy,
Chciałem po raz ostatni pożegnać się,
Lecz wzrok odmówił mi posłuszeństwa...
Myślę, że,
Ja nie myślę...
Czuję,
Też nie czuję...
Jedyne co teraz mam,
To świadomość, że nie żyję...