Nikt nie ma w planach zostania świętym (...) To już po śmierci delikwenta ludzie decydują czy była ona wystarczająco męczeńska.
Mądrzy ludzie piszą książki, a kretyni je wykładają.
Mądrym człowieka czynią mądre słowa, a nie skomplikowane.
Ludzie to zabawne i stoty (...) Żywią stanowcze przekonanie, że zło można zniszczyć, nadziewając je na pal albo smażąc w ognisku. Że ono pokaja się i skruszy, gnijąc w śmierdzącym więzieniu, po chwili rozciągania na kole, stojąc przy pręgierzu, pozbawione przyjaciela lub ukochanej, tracąc sens życia wraz ze wzrokiem, majątkiem lub honorem. I kiedy ono, wdeptane w błoto, zachłyśnie się własną krwią, niezdolne nawet chrypieć, próbując sięgnąć wbitego w plecy noża, to dobro zwycięży.
Zając chce żyć, a wilk chce jeść. Ktoś marzy o deszczowym lecie, a kto inny - o gorącym. Wcześniej czy później i tak trzeba dokonać wyboru, na której drodze staniesz. I nazwać ją dobrą.
Jeśli do psiego ogona przywiązać grzechotkę, to pies powinien zastanawiać się, jak się jej pozbyć, a nie jak uciec możliwie daleko.
Okazuje się, że zabijanie jest bardzo proste. I szybkie. Jeden ruch kosy, jeden cios nogą. Kiedy całym wyborem jest to, czy ty zabijesz czy ciebie zabiją. Kiedy nie masz czasu zastanawiać się, kto jest bardziej godzien życia.
Pajęczyna losów nie ma ani jednej niepotrzebnej nici i nawet ta najbardziej wąska ścieżka gdzieś prowadzi. Tylko Holga wie, ile razy świat znalazł się na skraju zagłady przez jeden ruch szczurzego ogona - a ile razy został przez niego uratowany.
Na wojnie lekarz jest znacznie cenniejszy od tseca. Bo walnąć mieczem to łatwo, a żeby potem załatać... Odwagę mierzy się nie tylko w straconych życiach, ale też w uratowanych.
Przyznam ci się, że zawsze uważałem, iż krótkość życia zepsuła ludzi, zabijając w zalążku wszelkie honorowe porywy. Potrafią tylko marzyć, że ojej, położą strzygę gołymi rękoma, a kudłaka złapią za wąsy i o ścianę. A w rzeczywistości zobaczy taki wojak mawkę albo byle parszywego bazyliszka - i sławy już mu nie trzeba, byleby miał szansę ujść z życiem.
Od kiedy skończyłam lat dwanaście, marzyłam o przystojnym i silnym rycerzu bez wady i skazy, który będzie potrafił ułożyć moich prześladowców w schludny stosik. Koło piętnastki czułam się już mniej więcej pewnie w magii obronnej, w związku z czym konieczność posiadania obrońcy znikła. Niby po co komu facet, jeśli sama możesz dać godny opór?
Nikt nie ma w planach zostania świętym (...) To już po śmierci delikwenta ludzie decydują czy była ona wystarczająco męczeńska.
Książka: Rok Szczura. Świeca