Przyjrzałem się ranie.- Głęboka - stwierdziłem. - Nic poważnego, ale trzeba będzie szyć. Ma pani szczęście.- Bo?- I tak jedzie pani do szpitala.- Bardzo, kurwa, śmieszne.
Zrozumiałem. To nas z Czarnym łączyło. Obaj wiedzieliśmy, że długi trzeba spłacać, a niezałatwione sprawy zamykać. Nawet te najstraszniejsze. Przypomniałem sobie o tej, która mi najbardziej ciążyła. I pomyślałem, że prędzej czy później będę musiał się nią zająć. Ale może jeszcze nie teraz.
- Audi jeżdżą frajerzy - dorzucił Czarny, który wciąż bawił się nożem w okolicach przyrodzenia mężczyzny. - Cztery zera, piąte za kółkiem.
Przyjrzałem się ranie.- Głęboka - stwierdziłem. - Nic poważnego, ale trzeba będzie szyć. Ma pani szczęście.- Bo?- I tak jedzie pani do szpitala.- Bardzo, kurwa, śmieszne.
Książka: Zwykła przyzwoitość