Detektyw Wąs. Sprawa Pirwsza

Autor: rafalus79
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

pojrzał nieznajomemu głęboko w oczy. Nie było to w rzeczywistości głębokie spojrzenie, gdyż zarówno gałki oczne Wąsa jak i nieznajomego są – jak w większości przypadków –wypukłe. Jednak by wyglądać groźnie, Wąs zmarszczył swe legendarne brwi ( które de facto pierwsze przyszły na ten świat), a zrobił to tak sugestywnie iż nieomal połączyły się one z jego legendarnymi wąsami ( które de facto przyszły na świat dzień później oraz ponownie po tygodniu).
- Tylko złodziej, taki jak pan, odpowiedział by na moje poranne ogłoszenie... – ciągnął dalej Brwio-Wąs.
- Cóż to za bzdury? Panie, Ja jestem z gazowni do odczytu licznika.... – Odparł nieznajomy.
Przez kolejnych kilka sekund wszyscy zapatrzyli się na siebie nie mając pojęcia jak się zachować. Wąs stał nieruchomo ze wzrokiem spuszczonym w dół po czym przez zaciśniete zęby wycedził;
- Wynocha!
Padał deszcz...
Dwór hrabiego von Sznycla okrywały mgły oraz ciemności, nadchodziła bowiem noc. Wąs wraz z Klaksonem oraz policjantami czekali w ukryciu wypatrując złodzieja szczudeł. 
Doktor Klakson bał się ciemności. Zbyt wiele gorzkich wspomnień. To na ciemnością pokrytej scenie, w trakcie sympozjum lekarskiego, zakończył życie jego ojciec, rażony zawałem serca w trakcie symulowania przed studentami jak wygląda człowiek rażony zawałem serca... A pośród studentów on – młody Klakson – klaskał i wiwatował ojcu z uznaniem, nieświadom prawdziwości dramatu...
Nagle dziwaczna postać przemknęła im przed oczami. Szybkim krokiem przemieszczała się od budynku służby w kierunku wejściowych drzwi do dworu. Postać pobiegła w gorę po wielkich, stromych hiszpańskich schodach, zbliżyła się po cichu do włoskich drzwi wejściowych.
- Tu cię mam! Ptaszku! – Usłyszał Klakson szept Wąsa, jak się jednak okazało, wcale nie patrzył na złodzieja lecz obrócony tyłem do całej sceny oddawał się czynności fizjologicznej...
Wtem, ich oczom ukazał się niecodzienny widok. Oto po kilku minutach tajemnicza postać powróciła ponownie, tym razem na ... szczudłach w kierunku domku dla służby. 
- Słyszysz, panie komisarzu?
- Nie... – Odpowiedział szeptem Wąsowi głos komisarza.
Nie było jednak czasu na dygresję o braku logiki owego dialogu. Na znak Wąsa wszyscy rzucili się w pogoń. Przeszukano cały parter, potem piętro... Nic...
Padał deszcz.
Nagle zupełnie przypadkiem, Wąs zauważył małą klapę prowadzącą na strych. Ostrożnie wraz z Klaksonem i komisarzem, krok po kroku wspinali się na drabinie w rytmie stcatta deczowej pieśni...bowiem, wciąż...
Padał deszcz...
Nagły błysk pioruna który uderzył z łomotem w posady ziemskie gdzieś nieopodal, na kilka sekund oświetlił przerażającą scenę w kącie ponurego, zasnutego pajęczynami strychu... 
Oto przed nimi, pośród wiór afrykańskiej limby i krwi kpiącej z palca, dokonywał zbrodni doskonałej ślepy woźnica... 
Który zabijał...
Nudę.
Strugając wariata...

A deszcz.... padał....

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
rafalus79
Użytkownik - rafalus79

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-06-24 10:45:11