dwa razy w tygodniu

Autor: roberta
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Powoli. Kroczek po kroczku jej delikatnymi, bosymi stópkami. Charlotte zanurzała się w ramiona niezwykłego świata. Już tu byłam, powiedziała cicho, ledwo poruszywszy błękitnymi ustami. Rozpoznawała otaczający ją ze wszystkich stron zapach. Również ten sam był dotyk ziemi, tamtego piasku. Nie - znów szepnęła, intuicyjnie przysuwając do twarzy dłoń, by nie krzyknąć - przecież to mak. Czuła jak jej nogi lekko się zanurzają. Fioletowy, ciepły, wysuszony mak. Z każdym kolejnym - zdawać by się mogło - wyuczonym ruchem z coraz większą przyjemnością oddawała się tamtej rzeczywistości jak nurek głębinom, jak ptak powietrzu, jak rozkosz otchłani. I z każdym oddechem zdawało się jej, że go pochłania, że z każdym dotknięciem jej skóry o promieniujący makowy grunt czuje więcej i pragnie więcej, że otrzymuje na nowo niebieskawy, dobrze znany świat.

Nie musiała się rozglądać. Już dawno temu nauczyła się, że zdziwienie tylko przeszkadza i niepotrzebnie rozprasza. Ten wariant świata chyba najbardziej sobie upodobała. Znów zaśmiała się cicho na myśl o niepowtarzalnym luksusie możliwości wyboru snów, w których zanurza się człowiek. A przecież to było coś więcej niż sen. Człowiek to tylko biegające w kółko po komórkach impulsy nerwowe. Nic więcej, nic mniej. Co za różnica, w którą stronę biegną? W rozbrzmiewającej ciszą samotności przypomniała sobie słowa Hemingway’a. Kochała swoją rolę, nie graną, lecz za każdym razem improwizowaną niczym najlepsza aktorka.

Szybko jednak znów w duchu się upomniała. Miała zadanie do wykonania. Wcale nie mniej przyjemne niż chłonięcie niebieskawego świata wokół.

Sinofioletowy horyzont zataczający z rozmachem szerokie objęcia, wydawał się być obszyty luźnym suknem, tu i ówdzie karbowanym, falującym w rytm przytłumionej muzyki, melodyjnego pulsowania, przytłumionego tętna tamtej ziemi, dochodzącego z oddali, zza zasłony pokrywającej widnokrąg. Przed sobą dostrzegła malutki, ciemny punkt powiększający się z każdym krokiem. Odniosła wrażenie, że punkcik ów wabiąco promieniuje, przeszywając powietrze niewidzialnymi cieniutkimi nićmi, lepkimi pułapkami, które zdają się ją obejmować ze wszech stron i ogłuszać, by ją przyciągać, przyciągać...

I zdawało się, że jest od nich tak gęsto, że nimi oddycha, że wypełniają całą przestrzeń, przestrzeń duszną, wypełnioną ciężkim zapachem jagód pomieszanych z wszechobecnym makiem. Nie doskwierało jej to jednak w żaden sposób, gdyż cały czas za towarzysza miała wiatr - porywisty, ale jednocześnie lekki i przyjemny.

Stąpała przed siebie z pewnością i przyzwyczajeniem, oczywistą rutyną. Mięśnie niewyraźnie rysowały pod jej delikatną skórą skomplikowany rysunek, szkic, którego nie powstydziłby się żaden z inżynierów, z którego – jeśli istnieje – dumny byłby Bóg. Mleczny kolor nagiego ciała Charlotte’y wyraziście odcinał się w świecie ogarniającego, zachłannie zatapiającego błękitu. Jedyne odzienie, jeśli tylko można tak to nazwać, stanowiła biała, długa falująca własnym transem-tańcem apaszka zawieszona na smukłej jej szyi.

Doskonale wiedziała, co jest tym systematycznie powiększającym się punktem, co czeka ją u końcu drogi, że będzie to znów tylko kolejny początek. Był to fortepian. Duży, klasyczny, gryzący swą czernią fale błękitu zalewające ich z nieba, wypełzające spod ziemi. Taki instrument stanowił po Zagładzie towar wybitnie deficytowy. Coraz wyraźniej dostrzegała jego rysy i szczegóły budowy – krwawe, secesyjnie rzeźbione wzory oraz zgrabnie wykończony rząd czerwono-białych zębów. Krwawa czerwień na instrumencie niczym makabryczne ślady ran zawsze ją fascynowały i za każdym razem zastanawiała się, czy przypadkiem jej mózg i podświadomość nie rozgrywają

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
roberta
Użytkownik - roberta

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-06-13 14:25:35