Jezioro Wzruszeń

Autor: marcinjodlowski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Jestem w Livorno, niewielkim włoskim porcie położonym na północno - zachodnim brzegu Morza Śródziemnego. Przystanąłem i podziwiam piękny widok, jaki dostarcza mi małe urokliwe jeziorko, położone na górującym nad miastem niewielkim wzniesieniu, tworząc naturalny zbiornik krystalicznie czystej wody. Mam sporo czasu dla siebie. Wachtę na statku zaliczyłem już w dniu dzisiejszym, korzystam więc z wolnego czasu. Mam w zwyczaju odwiedzanie takich trochę dziwnych, oczywiście w oczach moich kolegów marynarzy...a więc dziwnych miejsc. Nie lubię bezmyślnego i sztucznie podnieconego narkotykami i tanim piwem gwaru portowych kafejek, gdzie marynarze spędzają większość wolnego od wacht czasu. Wachtowi marynarze z przepastnych ładowni statku w tymże czasie dokonują rozładunku przywiezionych towarów, statek bunkruje paliwo na dalsze tygodnie rejsu i pobiera świeży prowiant dla załogi.Zresztą po to te portowe tawerny istnieją, aby brać marynarska miała swoje małe podpite radości, barmani sute zarobki, a "panienki" czuły się potrzebne, jak to nakazuje odwieczny, najstarszy zawód świata. Ktoś kiedyś powiedział, że prostytucja to najstarszy zawód świata. Hmm...skoro tak, to na początku był burdel, a nie chaos. No i dobrze, bo do dziś niewiele się przecież zmieniło.W każdym porcie praktycznie to samo, może tylko inny krajobraz, ale obyczaje te same. I pieniądze te same, za które kupisz bracie wszystko. Dosłownie. Często czułem się tym zażenowany, szczególnie będąc młodym, niedoświadczonym wilkiem morskim, kiedy wychodząc z bramy portu, czy to w którymś z krajów afrykańskich, czy też południowoamerykańskich, obskakiwany byłem przez naganiaczy i naciągaczy różnego autoramentu. Oczywiście, głównym towarem oferowanym każdemu marynarzowi była "młoda i ładna" i jako dodatkowa dla opornych zachęta "mało używana dziewczyna". Zastanawiało mnie zawsze, czy na dźwięk słowa "dziewczyna" na twarzach marynarzy po kilku miesiącach rejsu, aż tak bardzo jest widoczne zwierzęce podniecenie, będące sygnałem dla ulicznych alfonsów. Cóż, każdy towar ma jednak swojego nabywcę.
Nie...nie byłem aż takim ministrantem. Nie twierdzę, że mnie nie interesowały choćby z ciekawości podsuwane propozycje. Tylko...no właśnie...to tylko... ja miałem przed oczami nocne wachty, a w nich rzadkie odwiedziny tej, która mnie porzuciła odchodząc na Asfodelowe Łąki. Bo tak chciała moja, a może jej Nemezis. A było to wtedy dla mnie bardzo ważne. Rana w sercu choć zabliźniona, była jednakże nie zaleczona, bolała jak celowo źle zaszyta ręką rozłoszczonego, a przy tym niewprawnego kardiochirurga.
Spacerując po okolicy zatopiony we własnych smętnych myślach, właśnie natrafiłem na tym odludziu na to małe jeziorko o kolorze wody lekko błękitnej, jak diament królewski. Położone było w maleńkiej dolince, otoczonej śródziemnomorską roślinnością. I właśnie to połączenie soczystej, wybujałej zieleni, delikatnego, cudownego odcienia błękitu wody i odbitego w niej nieba, iskierek bawiących się promieni słońca na jego z lekka falującej powierzchni, czyniło to jeziorko jedynym na świecie miejscem, cieszącym moje oczy kalejdoskopową grą niepowtarzalnych barw, zmieniających się w każdej sekundzie i przy każdym mrugnięciu zdumionych oczu. Ależ to był fantastyczny, niespotykany gdzie indziej widok spokojnej wody, widok dla zmęczonych rozkołysanymi falami oceanu marynarskich oczu.
Jeziorko otoczone wapiennymi skałami, co dodatkowo czyniło je bajecznie kolorowym w zestawieniu z bielą wapiennych skał. Wyglądały pomimo spękań i miejscami uskoków wapiennych ścian dość bezpiecznie i można tam było, zachowując oczywiście odrobinę ostrożności, spokojnie spacerować.
Cisza panująca wokół, łagodne ciepło śródziemnomorskiego wiatru, szelest drobnej fali jeziorka, przypominający do złudzenia delikatne, odlegle i żałosne łkanie skrzywdzonego dziecka, głaskanie mojej twarzy przez promienie słońca, rozmarzyły mnie tak, że zapomniałem gdzie jestem i co tu właściwie robię.
- To miejsce nazywaj

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
marcinjodlowski
Użytkownik - marcinjodlowski

O sobie samym:  Sentymentalny i uczuciowy romantyk lubiący nastrojową muzykę Enio Morricone. Kocham nieziemski głos Lisy Gerrard. Bliski sercu jest mi także blues i to, o czym mówi - o smutku, utraconej miłości, nienawiści, płaczu, tęsknocie i nadziei. Nostalgiczny czarny blues słuchany nocą, stonowane światło lampki, snujący się leniwie zapach wspomnień, dobra gorąca kawa i mój ulubiony fotel - to jest to, co wprawia mnie w dobry nastrój. Wierzę wtedy, że ten świat wart jest miłości. Lubię styl końca lat trzydziestych XX wieku. A w nim kobiety kolorowe jak kwiaty, cudowne jak miłość, delikatne jak motyle wiosny. Jestem typem samotnika. Bywam często zamyślony, czasem radosny. Łatwo ulegam nastrojom chwili, bo każda z nich jest niepowtarzalna w swoim przemijaniu.Nie ośmielam się twierdzić, że jestem poetą lub pisarzem.Coś jednak każe mi pisać - więc siadam do komputera i piszę. Wtedy ludzie i ich sprawy nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia.  
Ostatnio widziany: 2011-04-29 22:22:51