Każda radość, którą niesiemy innym zawsze do nas powróci. - Zenta Maurina Raudive

Autor: dafneh
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

tyle, ile on wie o tej ślinie, którą właśnie splunął. Bezbarwna maź – to wszystko. I niewiele. Poszedł. Przed siebie. Tam, gdzie mrok pozostał jeszcze przed wschodem słońca. W mroku się poruszał. Tam był niewidzialny. A widzialność mu nie odpowiadała. Czymże wartościowym być mogła, skoro go przed światem ujawniała? Świat na to nie zasługiwał. On nie zasługiwał. W mroku był bezpieczny. Kroki jego nie powodowały żadnego dźwięku, żadnego zawirowania powietrza. Były płynne i jednostajne. Monotonne, nieruchome, nieistniejące. Były, choć nikt o nich nie wiedział. Pozostawiał za sobą jednak ślady: krople psiej krwi – krople ulgi i radości. Z lewej strony płaszcza ściekała szkarłatna strużka. - Psiakrew! – sarknął pod nosem, poruszając nieruchomymi wargami. – Przeklęte ostrze! Zawsze pamięta i nie pozwala zapomnieć! Obrócił się. Przyłożył lewą dłoń do wąskiego czoła. Rozczapierzone palce z warstwami zaschniętego potu zmieszanego z brudem nieczystości pod paznokciami ścisnęły wyraźnie zarysowaną pod jasną skórą czaszkę aż do białości. Stał w bezruchu. Milczał. Nie oddychał. Tylko płaszcz poruszał się w rytm przemijającego powoli mroku nocnej pory bezczynności dziennych istot. Ślady znikały. Jeden po drugim. Od najbliższego. Została tylko szkarłatna strużka na połach płaszcza. Zaschnięta. Powoli mrok się rozrzedzał. Ruszył dalej. Znów oddychał. Szybko. Tętno przyspieszyło. Niewielkie ilości potu zaznaczyły jego drogę w gęstym powietrzu – woń strachu. Byle tylko zdążyć dojść do tej szczeliny pomiędzy zimnymi murami, do tej wąskiej uliczki, tego burdelu zapomnianych istnień żywych. Tam, gdzie ni kwiatu, ni drzewa nie uświadczysz. Gdzie mrok snuje się ociężale i nigdy nie słabnie. Byleby zdążyć przed światłem. Ledwie skraj płaszcza skrył się za mrocznym rogiem, pierwsze promienie porannego słońca rozświetliły aleje i ulice nie ogarnięte zapomnieniem i brudem beznadziejności. Snop światła zderzył się ze stosem beczek po wczorajszym winie. Wypalił gwiaździstą dziurę w matowym drewnie i przedostał się przez nią na wąski ganek przy numerze 3. Tam zawsze spoczywały stosy beczek po wczorajszym winie. I zawsze promienie słońca przebijały je, osnuwając oślepiającym blaskiem szare betonem, nierówne schody. Każdy stopień inny. Każdy odmienny od pozostałych, wgłębiony jeden tu, drugi tam. Ze śladem czyjegoś buciora, z plamą ptasiego gówna. A beczki? Gdyby ich nie było, światło spaliłoby gówno. Wysuszyłoby w proch. Po to były stosy beczek. No i dla ładu. Dla złudzenia, że każdy dzień jest taki sam: zaczyna się dziurą w beczce i kończy nową beczką. Bez dziury. Coraz więcej świetlistych promieni wystrzeliwało z nisko zawieszonego nad szarymi beznamiętnością budynkami ciężkiego ołowiem nieba. A niebo, niczym ser podziurawione, tworzyło szachownicę pól jasnych i ciemnych, z przewagą tych drugich. Każda zaś beczka, przepalona na wylot trafiała do zarzyganych śmietników, których nikt nie opróżniał. I nie czyścił. Nieliczne istoty osłaniały wzrok przed palącym światłem. Szczury mrużyły czerwone ślepia poszukując mokrych, zadżumionych zakamarków. Nikt ich nie widział. Dla ślepych przechodniów było czysto. I kolorowo. *** - Pan istnieje… - Tak, istnieję. - Istnieje… - Tak, istnieję. - Istnieje?! - Tak, istnieję. - Co Pan rozumie przez to stwierdzenie? - Tyle tylko, że istnieję. - Yhm… A czy ja istnieję? - Pan nie istnieje. - Co proszę?! - Pan nie istnieje. - J-jak Pan śmie! - Cóż mam śmieć? - Twierdzić, że nie istnieję! Stoję tu przecież przed Panem! Jestem tu i żyję, czyż nie?! - Owszem. - Pan mi wybaczy, Panie… - … - Pana godność? - Nie mam godności. - Skoro tak Pan twierdzi… Pańskie miano? - Nie mam miana. - Do diaska! Moja cierpliwość też ma pewne granice! - Moja również. - Eh… Proszę mi podać Pańskie nazwisko. - Które? - A ile ich Pan posiada?! - Wiele. - Proszę podać najprostsze i najkrótsze, żeby mi się bez błędów w rubryce zmieściło. -

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
dafneh
Użytkownik - dafneh

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-12-05 21:34:05