Kehrseite

Autor: Leon
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Baliśmy się równocześnie. Ja bałem się jego głupoty i własnej. Ona mnie. Potwora z wyniszczoną twarzą i dłońmi, który mógł z nią zrobić co chciał. Znałem jej słodką buzie z mijanych każdego dnia plakatu o zaginionej dwunastolatce. Behemoth spał jak zwykle w pobliżu kanapy, nie wyrażając zainteresowania sytuacją, jaka rozgrywała się w pokoju. Dziewczyna oddychała ciężko przez nos. Miałem już wielką ochotę powiedzieć „daj, pomogę” i zdjąć jej knebel, ale wiedziałem czym to się zakończy. Wrzaskami, krzykami, skowytem i innymi dźwiękami, jakie mogłyby powiadomić okolicznych ludzi „tu jestem, grozi mi niebezpieczeństwo”. To oznaczało zagrożenia. Decyzja o pozostawieniu jej w pudełku, aby oswoiła się z otoczeniem, niczym świeżo kupiony szczeniak była odpowiednią do sytuacji. Podobnie jak jeszcze nie rozcinanie jej wszystkich węzłów i taśm, które ją otulały w ramach ochrony lub uniemożliwienia ucieczkę. Wydawało się więc, że rozwiązania znajdują się same. Prócz supłów na jej ciele.

Wyszedłem do kuchni, zostawiając ją samą, mając nadzieje, że nie zabije kota. Huk przywołał z powrotem. Obaliła pudło i próbowała się czołgać w stronę, gdzie wyszedłem. Szarpnięcie za nogi i wciągnięcie do postawionego pudełka, przywróciło strach. Kolejna wyprawa do kuchni, tym razem udana zakończyła się wstawieniem wody i ustawieniem dwóch kubków z torebkami ekspresowej herbaty o smaku żurawin. Oraz zabraniem długiego noża z drewnianą rączką kupionego w kuźni na Carskiej. Wróciłem do pokoju. Tym razem udało jej się stanąć na nogach w takiej pozycji, na jakiej pozwalało jej więzienie. Patrzała przerażona na kota, który się obudził i przeciągnął, by przejść dwa kroki i wskoczyć na mój fotel, gdzie uciął sobie kolejną część drzemki. Patrzyła na mnie po raz kolejny myfając coś głośno i niezbyt wyraźnie. Na widok noża odruchowo zaczęła się cofać i upadła z powrotem do pudła. Cóż mogłem poradzić?

Z niewysokiej półki przejrzałem kolekcje płyt CD, ostatecznie decydując się na jedną z tych podpisanych flamastrem w plastikowym pudełku. Włożyłem ją do otwierającej się szuflady wieży hi-fi, potem podkręciłem rolkę do niemalże końca, wcisnąłem play. Niewielki wyświetlacz wskazał jedynkę i po chwili pokój wypełniła spokojna wiolonczela. Jej melodia płynęła jakby pomiędzy górami, pod chmurami i gwiazdami, przesuwając się po strumieniach. Delikatna, urażona. Niczym wracająca do domu dziewczynka ze szkoły. Podszedłem do niej, a ona patrzała na mnie z tym samym strachem, co patrzyła na mojego czarnego kota. Pozbawionego oczu i uszu, równie dobrze mógłby nie mieć głowy i tak by umiał trafić do miski, do swoich ulubionych miejsc drzemek, machając końcówką uciętego ogona. Ja byłem potworem w jej oczach. Z twarzą naznaczoną licznymi bliznami. Do wiolonczeli dołączyły skrzypce. Pierw ciche, spokojne, później równające się z nią. A potem znikąd kontrabas, donośnie wykrzykujący swoje partie ponad obydwoje. Melodia przywodząca na myśl rockowe brzmienia wykonana na smyczkach. Zbyt śmieszne, by było prawdziwe. Rozkroiłem taśmę na udach oraz przedramionach, potem ją oderwałem. Zostały brzydkie, brudne ślady po kleju. Znów wyszedłem do kuchni.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Leon
Użytkownik - Leon

O sobie samym: Nie lubię swojego życia. Pisać też nie lubię, a jak coś piszę to to kasuje. Miewam błyskotliwe cytaty.
Ostatnio widziany: 2023-02-01 17:38:28