Klatka schodowa

Autor: Rygezengro
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

dech pospieszał muzykę swoich dyszeń, a jego nogi tańczyły do rytmu. Wszystko działo się szybciej i szybciej. Czuł jak budynek oddycha, zdawało mu się również, iż ściany uginają się przy każdym wdechu i wydechu. Jak olbrzymie, przerażające płuca palacza. W pewnym momencie zaczął po prostu zbiegać.

Lampa w jego dłoni kołysała się nerwowo, a On podążał wytrwale w dół. Oddech nabrał wkrótce takiego rozpędu, że potknął się o własne nogi.

Upadł.

Lampa leżała w kącie, a On nie wstał by biec, lecz zwinął się w kulkę i zaczął szlochać. Uświadomił sobie, że dźwięk ucichł.

Wszystko zdawało się wrócić do normy, choć nie był tego pewien, gdyż sam zaczął oddychać szybciej. Jednak czuł, że dźwięk oddechu jest dźwiękiem jego płuc, nie tego miejsca.

Był bardzo przerażony, ponownie zaczął się pocić.

Chwycił za lampę, która tylko cudem się nie rozbiła i wstał. Spojrzał na ścianę i zobaczył cyfrę 32. - ciekawe czy jestem choć w połowie – pomyślał. Zastanawiało go, czy liczba pięter będzie pełna, jak na przykład 50 czy 100, czy może symboliczna jak 66…

Albo 666.

Nie przeżyje schodzenia tak długo.

Kiedy miał już stanąć na pierwszym schodku usłyszał gdzieś wysoko brzęk łańcucha. Albo mechanizmu. Poruszające się zamki i szczękające żelastwo.

Odgłos zamknięcia drzwi. Teraz na pewno nie jest już sam.

Zaczął zbiegać, choć nie tak szalenie jak przedtem, jednak w miarę szybko. Słyszał odgłos ciężkich butów schodzących gdzieś wyżej, nieco szybciej od Niego.

Patrząc w górę nie mógł dostrzec żadnego światła, przybysz poruszał się w ciemności.

Bądź nią był.

Tak bardzo pragnął by okazał się człowiekiem…

Biegli tak oboje dosyć długi czas, aż zmęczenie dało się mu we znaki. Wtedy stanął, było to piętro 67. Oparł się o ścianę i wyciągnął rękę z lampą, zaś pięść drugiej ręki zacisnął. Nie mógł dłużej uciekać, musiał się z tym zmierzyć.

Przybysz schodził jeszcze jakiś czas, aż w pewnym momencie, około 2 piętra nad Nim zatrzymał się.

Nie był w stanie usłyszeć dźwięku jego oddechu. Czegokolwiek. Po raz kolejny zapadła całkowita cisza. Opierał się o wilgotną ścianę i czuł jak zielony meszek łaskocze jego klejący się od potu kark.

W pierwszej chwili chciał wejść odrobinę do góry, by sprawdzić sytuację, czy On nadal tam stoi, kim jest, co się stało... jednakże należał do osób, które zawsze uważały, iż gdyby postacie z horrorów słuchały się ich rad, na pewno by przeżywały.

Postać z taniego dreszczowca, albo strasznej książki na pewno weszła by na górę. On nie chciał popełnić tego błędu. Zaczął schodzić dalej.

Po pewnym czasie rozkoszowania się ciszą towarzyszył mu odgłos podobny do bicia serca. Co kilka sekund rozbrzmiewało uderzenie bębna. Schodził już nieco szybciej.

Schodził tak i schodził patrząc co jakiś czas na ściany i czytając kolejne cyfry. 80,84,95,102… piętra nie miały końca.

Bębny lekko przyspieszyły do jednego uderzenia na sekundę i z każdym kolejnym dźwiękiem wywoływały coraz większą gęsią skórkę na jego ciele. Czuł, że zaraz postrada od tego zmysły. Miał ochotę krzyczeć, jednak przerażenie i przede wszystkim ciemność dławiły ten krzyk. W pewnej chwili odgłos bębna, który według cyklu powinien rozbrzmieć w tej chwili, został zastąpiony przez kobiecy pisk.

Wtedy i on krzyknął, a jego spodnie stały się bardziej mokre od koszuli. Zaczął biec jak opętany.

Zes

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Rygezengro
Użytkownik - Rygezengro

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-09-30 23:18:53