Kolejny poniedziałek w Niemodlinie...

Autor: bartekzalewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

…Najpierw usłyszał głosy. Tylko, że nie był pewien czy słyszy, czy tylko przez łomot w jego głowie zdaje mu się, że słyszy. Bolała go zresztą nie tylko głowa. Zasadniczo nie było takiej części ciała, której by nie czuł. Zdawało mu się, że jest samym bólem. Uosobieniem cierpienia. I nie wiedział gdzie jest. Ani co się wczoraj wydarzyło. A może to nie było wczoraj? Ale te głosy… Szelest. Czyjś oddech. Pokasływanie obok. Szuranie. Cichy szmer rozmów. I zapach. Nie dająca się z niczym pomylić woń szpitala. Mieszanina środków odkażających, leków i czegoś jeszcze. Czegoś nieokreślonego, ale co było obecne w każdym szpitalu. Szpitalu? A co on tutaj robi? Leżał przez moment próbując bezskutecznie przypomnieć sobie co go spotkało. Ale ani węch, ani słuch nie naprowadziły go na żaden trop. Pozostało zatem otworzyć oczy. Zawierzyć najdoskonalszemu ze zmysłów. Tylko, że mógł być z tym mały problem. Powieki mu ciążyły. Nawet wydawało mu się, że także go bolą. I powinny… Dopiero teraz poczuł, że ma opuchnięte powieki, które przez to uciskają mu gałki oczne. Przez tę opuchliznę oczodoły były za małe. Przynajmniej o dwa numery.

 Rozpoczął dokuczliwy proces otwierania oczu. Ale zdołał tylko nieznacznie uchylić powieki. Wzrok miał przymglony, nic nie widział. Przynajmniej nic, co dałoby się jakoś zaklasyfikować. A na rozszyfrowywanie tej rozmazanej plamy, którą widział, zbyt mocno bolała go głowa. Należało ponownie podjąć próbę otwarcia oczu.

- Leż spokojnie… - Dobiegł go skądś głos. Cichy, delikatny dziewczęcy głos. Paweł już wiedział, że nie spocznie, umrze z bólu - a oczy otworzy.

- Odpoczywaj, proszę.

Lecz Paweł już rozwarł powieki tak szeroko jak się dało. Tak szeroko, na ile mu pozwolił ból. Na ile pozwoliła opuchlizna. Obraz miał raczej panoramiczny…

 Znajoma blondynka siedziała przy łóżku i sprawiała wrażenie znużonej.

- Cześć - wychrypiał pokiereszowanymi wargami Paweł.

 Rozglądał się wokół i stwierdził, że istotnie znajduje się szpitalnej sali. Nawet zdołał zauważyć także swój godny pożałowania stan. Dość powiedzieć, że ciało miał poowijane bandażami, a oddychanie sprawiało trudność. I nie było takiego mięśnia, ani takiej kości, która by go nie bolała. Ze szczególnym uwzględnieniem żeber i twarzy.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
bartekzalewski
Użytkownik - bartekzalewski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-02-04 15:06:22