Konstancja

Autor: benioff
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Okazała stara kamienica w centrum miasta, do wnętrza wchodzi mężczyzna, nazwijmy go Kuba. Ma na sobie firmowy garnitur i koszulę, ale bez krawata. Wchodzi do klatki schodowej, wewnątrz której wiją się spiralnie efektowne drewniane schody. Kuba zagląda do skrzynki pocztowej, pusto. Rusza w kierunku schodów. Na półpiętrze zwalnia krok, kiedy zauważa wspinającą się po schodach dziewczynę taszczącą jakieś pudło o znacznych gabarytach. Dotyka jej ramienia, ona odwraca się i uśmiecha, jasne włosy ma zaplecione w niemodny warkocz spadający jej na plecy. Kuba bierze od niej pakunek i ruszają schodami w górę. Na kolejnym półpiętrze dziewczyna zatrzymuje się i wskazuje drzwi, po czym wkłada do zamka klucz i otwiera je szeroko. Kuba wchodzi do środka i zatrzymuje się niepewnie w korytarzu. Dziewczyna gestem wskazuje mu salon, więc mężczyzna rusza tam i stawia pakunek na czymś co wygląda jak sporych rozmiarów stół przykryty grubą bezkształtną narzutą. Kuba uśmiecha się do dziewczyny i rusza w kierunku wyjścia, ale ona łapie go za rękę i sadza na krześle. Dziewczyna to Konstancja. Rozpakowuje paczkę i oczom zdumionego Kuby ukazuje się samowar, jak z Czechowa. Kiedy dziewczyna znika w kuchni, Kuba rozgląda się po pomieszczeniu, które wygląda na dawno nie zamieszkałe. Prócz sprzętu udającego stół, kilku krzeseł i materaca leżącego w rogu, pokój jest praktycznie pusty, puste są też ściany z wyblakłą tapetą. Kuba wstaje od stołu i podchodzi do okna, gdzie obok doniczki z rachityczną roślinką, stoi fotografia w drewnianej oprawce. Przedstawia trzy dziewczyny, jedna z nich do złudzenia przypomina Konstancję. Dziewczyna wyłania się z kuchni z dwoma filiżankami, które stawia na stole. Kuba wraca na swoje miejsce. Imbryk zaczyna parować, niemal da się wyczuć bijący z niego aromat. Kuba wpatruje się weń jak urzeczony, przenosi wzrok na filiżankę, pełną już herbaty w kolorze bursztynu, parująca filiżanka i parujący imbryk powodują, że widoczność w pomieszczeniu staje się mniej ostra, powietrze zaczynać wibrować i wić się jak smużki pary, Konstancja wstaje ze swego miejsca i podchodzi do Kuby, wyciąga z jego dłoni filiżankę, a jego samego przyciąga do siebie i ciągnie w stronę leżącego w kącie materaca. Aromat herbaty zdaje się fizycznie wypełniać cały pokój jak mgła. Pokój rozmywa się, a kiedy się rozjaśni widzimy Kubę jak podnosi się zaspany z podłogi. Przeciera dłonią twarz i rozgląda po pustym pomieszczeniu, nagle wzrok jego pada na leżącą na stole białą kartkę papieru. Sięga po nią i widzi, że jest na niej jakiś zapis nutowy. Przysuwa po nim palcem i słyszymy jak rozlega się muzyczny motyw, bardzo charakterystyczna fraza, urwana jednak, niedokończona. Kuba wkłada kartkę do kieszeni, raz jeszcze omiata spojrzeniem pokój i wychodzi z mieszkania.

Widzimy go teraz jak wchodzi do ogromnego biurowca, jak wsiada do windy i jak zbliża się do swojego biurka w przestronnym openspace-ie, gdzie kilkudziesięciu pracowników siedzi przed monitorami komputerów. Kuba wiesza marynarkę na oparciu fotela, włącza komputer i po chwili wstaje i rusza między biurkami. Podchodzi do automatu z kawą, sięga po papierowy kubek, upija łyk, krzywi się i odstawia niedopitą kawę. Nagle zamiera, słyszy znajomy motyw muzyczny, jaki zapisany był na skrawku, który pozostał po Konstancji. Ogląda się i dostrzega w oddali blond głowę, która znika na korytarzu. Kuba rusza w tamtą stronę, wypada na korytarz i przepychając się między współpracownikami korporacji szuka wzrokiem blond głowy, znowu ją widzi i znowu mu znika. Wbiega do kolejnego korytarza i niemal biegiem pokonuje dystans do okna, które znajduje się na jego końcu. Okno jest uchylone, Kuba staje i powoli wygląda na ulicę poniżej. Motyw muzyczny milknie, zagłuszony przez szum miasta.

Widzimy Kubę jak idzie szybko ulicą, nie ma sobie marynarki, rozgląda się, zatrzymuje się przed wejściem do jakiejś restauracji, z wnętrza dobiega muzyka, Kuba nasłuchuje i po chwili rusza dalej. Mijając kolejną na swojej drodze przecznicę słyszy motyw muzyczny, który wydaje mu się znajomy, skręca w uliczkę, skąd dobiega muzyka i widzi grupkę muzykujących ludzi, mały klezmerski składzik, przystaje przy nich zasłuchany. To nie jest jednak to, czego szukał, wrzuca parę drobnych do papierowego kubeczka stojącego przed muzykami i rusza dalej. Nagle przystaje gwałtownie przed witryną sklepu z instrumentami muzycznymi, po chwili wahania pcha drzwi i wchodzi do środka. Podchodzi do stojących w głębi instrumentów klawiszowych, siada przy jakichś organach i siedzi chwilę zamyślony. Kładzie dłoń na klawiszach i gra parę nut, potem jakieś akordy, zaczyna grać motyw z kartki Konstancji, dodaje drugą rękę i zaczyna rozwijać motyw improwizując. Jedna ze sprzedawczyń snujących się po sklepie podchodzi do niego z uprzejmym uśmiechem w rodzaju „w czym mogę panu służyć”. Kuba przerywa improwizację, odwzajemnia uśmiech, wstaje i szybko wychodzi ze sklepu.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
benioff
Użytkownik - benioff

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2019-07-21 13:43:15