Moje pierwsze zlecenie, część siódma: Dom pensjonatem, czyli co zabiera ze sobą podopieczna wybierając się w podróż do domu

Autor: BarbaraBerezansk
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że staruszka ma już dosyć. Ciągnęła stopy za sobą. Za stopami wlókł się worek. Ruszyłam jedynką, zmieniłam na dwójkę. Zatrzymałam się obok niej. Otworzyłam okno, wychyliłam głowę i z uśmiechem na twarzy spytałam „Helga, idziesz do domu? Ja jadę w tym samym kierunku”. Helga zerknęła na mnie. W mojej głowie mózg działał na najwyższych obrotach. Wątpliwości i niepewność. Uda się czy się nie uda? Pierwsze wrażenie było takie, że wzrok Helgi mógłby mnie zabić. Nagle rysy jej twarzy złagodniały. Uśmiechnęła się. Odpowiedziała, że super. Wyszłam z auta, wrzuciłam worek na tyły samochodu. Torebkę również. Poprosiłam, by dała mi kurtki, aby było jej wygodniej. Wszystko wylądowało na tylnym siedzeniu auta. Helga wsiadła do przodu. Zapięłyśmy pasy i pojechałyśmy przed siebie. Kawałek przed siebie. Następnie zatoczyłam kółeczko i wylądowałyśmy przed domem. Nie ma to jak w domu! Zabawne?

Nie zawsze nasze wypady kończyły się tak szybko i bezboleśnie. Razu pewnego podopieczna nie chciała iść do domu, tylko odwiedzić matkę. Helga miała osiemdziesiąt lat, łatwo więc się domyśleć, że jej matka już nie żyła. Nie potrafiłam jej jednak tego wytłumaczyć. Nie umiałam też odwrócić jej uwagi od tego pomysłu. W końcu postanowiłam, że ruszymy w drogę. Wsiadłyśmy do auta i jechałam w kierunku miasta, gdzie kiedyś mieszkali jej rodzice. Przy okazji zadawałam jej pytania, czy mama jej się spodziewa, ile ma lat, że musiała ją bardzo wcześnie urodzić, bo mamy ten i ten rok, ona ma tyle i tyle lat. Głośno się zastanawiałam, ile lat może mieć teraz jej matka. Widziałam, że podopieczna traciła pewność siebie. Pytałam więc dalej. Na jakiej ulicy mieszka i czy zna drogę, bo ja znam tylko drogę do miasta. Po mieście nie potrafię się poruszać. Drogi nie znała, adresu również. Powiedziałam, że jak poda mi numer telefonu do mamy, to zadzwonimy i spytamy o dokładny adres. Ponownie spytałam o wiek. Ile lat miała jej matka, gdy ją urodziła. Po otrzymaniu odpowiedzi stwierdziłam, że musi już mieć ponad setkę. Nie namawiałam jednak podopiecznej do powrotu, wiedząc, że im bardziej będę nalegała, tym bardziej ona się uprze. Spokojnie powtarzałam te same pytania. W końcu Helga, nie potrafiąc na nie odpowiedzieć, poprosiła, żebym nawróciła. W drodze powrotnej panowała grobowa cisza. Nie wiem, o czym myślała seniorka, ja natomiast modliłam się, byśmy dotarły do domu i żeby na chwilkę zapanował spokój. Starsza pani milczała. Weszła do domu trochę zamyślona. Być może próbowała sobie wszystko ułożyć w głowie.

Ta podróż nie była jednak tak dramatyczna w porównaniu z pewną wyprawą na cmentarz. Było lato. Na dworze już zmrok. Podopieczna nie chciała iść spać, twierdząc, że czeka na męża. Na nic zdały się prośby i kłamstewka, że mąż dzwonił i mówił, że wróci późno. Nie i już. Helga postanowiła czekać. Wtedy z moich ust padły słowa „Twój mąż nie żyje od dziesięciu lat”. Zawsze z trudem przechodziły mi one przez gardło. Gdy jednak nic nie pomagało, trzeba było być brutalnym. Oczywiście w salonie rozległy się wrzaski, że głupoty opowiadam i jak tak mogę. Nie mając już siły i cierpliwości, poprosiłam ją, żeby włożyła buty i poszła ze mną na spacer. Musiałam ją przy tym zapewnić, że jej mąż ma klucz do domu, w razie gdyby wrócił przed nami.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
BarbaraBerezansk
Użytkownik - BarbaraBerezansk

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-09-30 08:41:27