Noc Czarnego Pstrąga

Autor: benioff
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Nazajutrz padało od rana. Typowy listopadowy piątek. Trzynasty. W kuchni tłoczno od spragnionych porannej aromatycznej kawy. Dochodziła dziewiąta i za moment biuro już miało tętnić swoim normalnym rytmem.

- Cześć pracy – Roman wpadł do kuchni i sięgnął po kubek – jeszcze parę godzin i weekend można zacząć.

- Cześć, cześć – Janusz przełknął łyk kawy – rozumiem, że masz już jakiś plan na jutro, czy dasz się na wódeczkę zaprosić?

- A co będziemy oblewać?

- Moje nowe życie. Jeśli istnieje jakieś życie poza Fundpolem.

- Co ty pierdzielisz Janusz? Odbiło ci po wczorajszym dealu?

- Nie mi odbiło, to po pierwsze, a po drugie znalazłem dziś w poczcie zaproszenie na popołudniową rozmowę z panią prezes. Jak myślisz, co zamierza mi zakomunikować?

- Nie wiem, nie męcz mnie zagadkami o tej porze. Zakawkuję, zajaram i możemy się pobawić w kalambury.

- Wczorajszy deal był faktycznie imponujący, prowizja będzie konkretne, nie widzę powodu, dlaczego firma miałaby się nią ze mną dzielić.

- I co, myślisz, że pani połaszczy się na ten hajs i pozbawi się wysokiej klasy czarnucha, który odwala za nią czarną merytoryczną robotę, który raportuje klientom stan ich inwestycji, śledzi zmiany na rynku, odpowiada na trudne pytania i dyma na koniec miasta po pieprzony podpis na kwitku. Weź mnie stary nie rozśmieszaj. Albo nie, rozśmieszaj mnie, ale nie w ten sposób, ok.? Ten sposób jest szczeniacki i trąci wiochą. A, słuchaj, mówiłem ci, że przed tygodniem kontaktował się ze mną Rychu, pamiętasz? To dziwne, ale nie mogę się do niego od tamtej pory dodzwonić. Chciałem na jakieś piwko z nim wyskoczyć, pogadać. Zadał mi ćwieka
z tym tekstem, że boss, znaczy prosiak uratował mu dupę tym, że go zwolnił, zanim zrobiła to prezesowa. To był jakiś bełkot, jak nie Rychu.

- Nie rozumiem.

- No ja też nie i dlatego chciałem to z nim obgadać. – zerka na zegarek – to co, masz ochotę na dymka, bo muszę wychodzić na spotkanie.

Do godziny 17 pozostał niespełna kwadrans i biuro powoli pustoszało. Janusz stał w piwnicznej palarni oparty o ścianę i leniwie zaciągał się dymem. Był zmęczony po intensywnym dniu i emocje, jakie spowodował poranny mail od pani wice prezes, zdawały się już go nie zajmować. Ostatni papieros i czas rozpocząć weekend. W weekendy starał się nie palić, zresztą nie ciągnęło go wtedy zanadto. Zaciągnął się głęboko i wzrok powędrował mu w górę, w stronę okienka pod sufitem. Zamarł, bo zamajaczyła tam jakaś twarz. Jakaś znajoma twarz. – Rychu – zawołał i zakrztusił się dymem. Twarz zniknęła i widać było tylko nogawki spodni i czarne eleganckie buty z długimi noskami. Janusz cisnął niedopałek do popielniczki i pobiegł w stronę wyjścia. Pokonał kręte schody, wbiegł do holu i wybiegł na podwórko. Nie zobaczył nikogo, wrócił więc i podbiegł do recepcjonistki.

- Przepraszam, czy ktoś teraz stąd wychodził, z podwórka?

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
benioff
Użytkownik - benioff

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2019-07-21 13:43:15