poszukiwana tendencyjne

Autor: eleazar
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

 

Samochód stał zaparkowany tam gdzie go zostawił…jak pies czekający swojego pana pod oknem. Podobnie z resztą zamruczał przy pierwszych obrotach zastałego silnika. Benzyna nie zwietrzała, olej chyba jeszcze był…
Trzymając samochód na chodzie, zastanawiał się, po co w ogóle do niego wsiadał… na pewno chciał gdzieś jechać…no tak, oczywiście, że po NIĄ. Tylko gdzie? Gdyby tylko znał te MIEJSCA. Podobno są ważne. I niby każdy je zna…bzdura. Nawet trudno było mu sobie wyobrazić człowieka, który poszczyciłby się taką wiedzą. Czy to w ogóle byłby wtedy człowiek? Anioł prędzej...albo ubek…

 

 

Długo jechał po prostu przed siebie. To być może najlepsze co mógł w tej sytuacji zrobić… Na co liczył? Chyba chciał, żeby ktoś lub coś go zatrzymało. Mogło to być cokolwiek…drzewo, atak serca, koniec świata. Byle tylko mógł puścić wreszcie ten pedał gazu…bo jak na razie zmierzał do Nigdzie.
Może jednak Nigdzie to miejsce, gdzie Ją znajdzie? (…)Fałszywe przejaśnienie szybko zasnuły kolejne opary wątpliwości. Nawet jeśli Ona jest w Nigdzie, to w którym? Tym w jego głowie, w sercu, na końcu miasta, czy może w wyrobisku pod pobliskim lasem?

 

 

Zatrzymał się. Brakło benzyny. To dobrze, bo sił też. Stał wśród pól. Wyszedł z samochodu i nonszalancko zapalił papierosa, jakby czekając na dezaprobatę. Nie słysząc jej zaciągnął się po sam czubek płuc. Dawno nie palił. Nikotyna szybko rozeszła się po organizmie, naznaczając sobą każda komórkę jego ciała. Przez sekundę poczuł się, jakby…szybko pomyślał jednak, że to bardzo żałosne, skoro, coś takiego jak palenie papierosa mu Ją przypomina. Jest chyba coś innego, co może przywołać Jej wspomnienie? Być może. Ale nie teraz. 
Zgasił papierosa o podeszwę i, jakby dawał komuś prztyczka w nos, wyrzucił niedopałek w zboże.     

 

 

Niedaleko, trochę jak pryszcz na doskonale opalonej skórze, wśród zbóż przezierała sylwetka starego bunkra. Relikt granicznej linii umocnień.
Przeszedł przez środek czyjegoś pola i wdrapał się na fortyfikację. Usiadł sobie na dachu, tuż przy żelaznej wieżyczce strzelniczej. Zastanawiał się, czy znowu nie zapalić, ale uznał, że to raczej bez sensu. Tak naprawdę, bał się…no właśnie…
Wpatrując się w horyzont, postanowił poczekać do zachodu słońca. Istniała szansa, że przy braku MIEJSCA mógłby stworzyć nowe.
Czerwień zachodu oblała w końcu okoliczne pola. Długo wpatrywał się w krwawą tarczę; zdawało mu się, że jest najbliżej Gwiazdy niż ktokolwiek żywych. Romantyzm i ogólne piękno tej sytuacji nadawało się doskonale na fundament nowego Miejsca. Był tylko jeden problem. Zabrakło Jej… więc koniec końców, cały ten cyrk nie stał się niczym więcej, jak zimnym schyłkiem dnia…
Zawiedziony wrócił do samochodu, celowo nie idąc po swoich śladach, żeby zniszczyć jak najwięcej tego cholernego zboża.        

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
eleazar
Użytkownik - eleazar

O sobie samym: Nie zawsze uwstecznienie jest złe. Czasem można sobie dzięki temu uświadomić, gdzie zostawiło się pióro, przez lata przywalone brudami spod łózka i spod serca.
Ostatnio widziany: 2011-12-14 13:44:16