Restaurator 5

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

chyba w ogóle nie spała! Piła okropnie dużo i nic nie zjadła. Zasnęła może na pół godziny a i tak miała niespokojny sen. Chryste! Nigdy nie widziałem żeby ktoś tak spał. Zgrzytała zębami i jęczała przez sen jakby ją ktoś torturował. To było okropna noc.
- No, ćpuny tak mają - powiedział to obojętnie albo jakby to było czymś dla niego normalnym.
- Coś ty powiedział!? - dla mnie był to szok
- Nie wiedziałeś? Ona na pewno wciągała amfetaminę. Zauważyłem już wczoraj jak o ciebie pytała. Przecież była nakręcona jak koń przed wyścigiem, miała spierzchnięte usta i szkliste oczy. Brała! Mówię ci, brała na sto procent!
- Kurwa mać! – chciałem sobie rwać włosy z głowy, wbiłem palce w gęstą czuprynę ale zamiast włosów wyrwało mi się bardzo głośne i agresywne przekleństwo, szerzące zgorszenie wśród starszych osób czekających na przystanku i rozbawienie wśród młodzieży. Jak mogłem się nie zorientować? Czy zawsze muszę dowiadywać ważnych faktów na samym końcu? Teraz wszystko wydawało się oczywiste. Ta dziewczyna była na samym dnie. Odrzucona przez społeczeństwo, rodzinę, Boga i co najgorsze, sama siebie odrzucała.
- Marcin - zapytałem po chwili zrezygnowany. Pstrąg jednak wylądował w pysku niedźwiedzia, ale tylko po to aby wyślizgnąć się drapieżnikowi i znowu wpaść w nurt rzeki. - Gdzie ją mogę znaleźć? Dzwoniła do mnie z jakiegoś baru. Musi być gdzieś blisko naszej knajpy. Masz jakiekolwiek pojęcie?
- Jasne! Spróbuj w Marcello. Widziałem ją tam kilka razy.
- Kurcze dzięki. Idę ją poszukać. - odetchnąłem z ulgą. Wreszcie mam jakiś punkt zaczepienia.
- Dawid!
- No? – zapadła chwila ciszy po drugiej stronie słuchawki jakby szykował się do skoku nad urwiskiem
- Powodzenia - miał ten sam ton głosu kiedy podziękował mi za jego pierwszy darmowy posiłek, pierwszego dnia kiedy się poznaliśmy. Nie potrafiłem odpowiedzieć. Zaschło mi w gardle więc po prostu wyłączyłem aparat i wsiadłem do nadjeżdżającego tramwaju.  
Dwa razy zostałem „pobłogosławiony” przez życzliwe mi osoby. Nie byłem samotnym tak bardzo jak mi się zdawało skoro komuś zależy na moim powodzeniu. Chyba nie mogłem ponieść klęski z takim emocjonalnym wsparciem. Daria i Marcin, duchem byli ze mną, mimo iż w kłopoty pchałem się sam.

Wypadłem z tramwaju w jeszcze większy tłok na deptaku niż pod moim mieszkaniem. Wiedziałem gdzie szukać więc niemal biegłem mijając ludzi którzy pewnie myśleli, że śpieszę się jakbym miał coś ważniejszego na głowie niż spóźnienie do pracy, czy stygnący obiad w domu i wkurzoną żonę. Owszem, miałem coś ważniejszego do załatwienia. Nie znałem tamtego baru, dlatego błądziłem wzdłuż ulicy oddalonej od mojej restauracji zaledwie kilkaset metrów. Wreszcie wśród gęsto zarośniętych murów neonami i szyldami dojrzałem interesującą mnie nazwę. Bar mieścił się przy jednej z głównych ulic. To tutaj kryła się prawdziwa tętnica życia miasta, której tak zazdrościłem szczęśliwym właścicielom tutejszych lokali. Chociaż czy oni byli jeszcze szczęśliwi? Który z właścicieli stał za kasą swego lokalu? To wszystko były duże przedsiębiorstwa dające prace kilkunastu osobom. Właściciele pokazywali się raz na dzień, popatrzeć na wszystko surowym bądź łaskawym wzrokiem, zależnie od humoru a nie faktycznych warunków. Oni chyba mieli już inne zmartwienia niż wypłacalność dla pracowników i dostawców, podatki, ceny wszelkich surowców. Co ich obchodzi ekonomia jeżeli mają pełny portfel? Tacy ludzie przejmowali się podziałem majątku przy rozwodzie i zaniedbanymi dziećmi o których zapomnieli podczas pogoni za sukcesem. Zresztą, co ja tam wiem? Może wszystko mieli w dupie i po prostu marnowali czas na konsumowaniu tego co wypracowali dla nich ci, którzy nie mieli dość rozumu bądź ambicji by stać się kowalami własnego losu.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35