Silver River cz.1

Autor: ptaszeq92
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

    1
29 lipca zaginął William Cotton, ma 3 lata, krótkie włosy koloru ciemny blond, w dniu zniknięcia miał na sobie czerwoną koszulkę i niebieskie ogrodniczki. Wszystkich, którzy widzieli chłopca proszeni są o pilny kontakt z rodziną państwa Cottonów, która przeżywa teraz dramat.
                        Uprzejmie prosimy przeszukać okolica państwa domostw, a w szczególności studnie i szamba. Serdecznie dziękujemy.
        Rada Miejska Silver River  

    


    Taką informację od tygodnia można zobaczyć na ogromnym słupie ogłoszeniowym w centralnym punkcie małego, spokojnego miasteczka Silver River w stanie Ohio. Mieszkańców zawsze zastanawiały rozmiary owego słupa. W mieścinie (jeśli można tak to nazwać), w której żyje około 500 osób zbyt wiele przecież się nie dzieje. Największymi atrakcjami są bez wątpienia pogrzeby bądź ewentualnie rodzinne awantury które zazwyczaj zbierają pod domem awanturujących się całkiem pokaźną grupkę gapiów lub raczej słuchaczy. Po jednej takiej awanturze ludzie maja przez co najmniej tydzień temat do rozważań na tematy typu ,,czy John Sullivan znów ma problemy z erekcją, gdyż jego żona po raz kolejny spędza wieczory wszędzie(to wszędzie to zazwyczaj dom czarnoskórego i umięśnionego kawalera Briana Blake’a) byle nie w domu przy boku męża, a po jednym takim wieczorze zazwyczaj chodzi mocno opuchnięta’’
    Zaś wcześniej wspomniane pogrzeby to znowu okazja do spotkań i podpatrzenia czy aby rodzina umarłego z dostatecznym żalem opłakuje jego stuknięcie do bram Św. Piotra,  czy może czeka tylko żeby wyraźnie rozkojarzony ksiądz Ewdards zakończył ostatnie pożegnanie, aby mogli zebrać się w domu i  powspominać znajomego(  czyli zazwyczaj opróżniać kolejne butelki Budweisera) .
    Tacy właśnie ludzie z drobnymi wyjątkami zamieszkują to miejsce. Można by powiedzieć najnormalniejsze miasteczko na kontynencie. Można by gdyby nie tajemnicze zaginięcie synka Cottonów i wydarzenie które miały się wydarzyć niedługo po nim.

                                                                2
    Żniwa to okres, który w Silver River ma ogromną rangę, głównie ze względu na to, że większość mieszkańców utrzymuję się z rolnictwa więc moment zbierania zboża jest tutaj prawdziwym świętem. Właściwie w tym okresie myśli ludzi są kierowane w 95 procentach na tym żeby rano wstać i iść   pracować w polu by uwinąć się z robotą jak najszybciej, ale też jak najszybciej dostać pieniądze, a pozostałe 5 procent zostaje na pośpieszne załatwienie potrzeb fizjologicznych  i dostarczenie energii przez spożycie równie szybko przyrządzonego posiłku. Ci którzy uwinęli się już ze swoją robotą jeśli tylko są w stanie chętnie zatrudniają się u innych aby dorobić do zbiorów. Takie praktyki są często spotykane w miasteczku. Oczywiście nie ma ustalonej stawki za pomoc, ale mieszkańcy znaleźli na to sposób i zamawiają sobie kolejkę do pracy na następny rok u tych, którzy najlepiej płacą.
    W tym roku żniwa  z powodu nękającej stan suszy rozpoczęły się później niż zwykle bo w drugim kwartale sierpnia. W tym samym momencie gdy państwo Cottonowie opłakiwali zaginięcie synka i wyznaczyli nawet trzy tysiące dolarów nagrody za informacje o dziecku. Wydarzenie to miało oczywiście ogromny wpływ na całe miasteczko, a nawet okoliczne wioski. Ludzie właściwie nie rozmawiali o niczym innym niż o dramacie jaki przeżywają Cottonowie, którzy stracili jedyne dziecko.
     Greg i Linda Cottonowie należeli do najbardziej lubianych i  szanowanych rodzin w Silver River. Jako jedna z niewielu rodzin utrzymywali się z pracy Grega poza miasteczkiem zajmował się on jak sam to nazywał ,,uprzyjemnianiem  ludziom życia’’, a mówiąc prościej był monterem telewizji satelitarnej zatrudnionym w odległym o 30km  Cleveland . Żona wielokrotnie wierciła mu dziurę w brzuchu namawiając do przeprowadzki do miasta. Po takiej propozycji zazwyczaj w domu następowały ciche dni gdyż Greg uwielbiał miasteczko, lubił ludzi, zwierzęta, a nawet gapowatego Księdza Edwarda z którym nawet prawie się zaprzyjaźnił. Szybko polubił klimat miasteczka. Zawsze marzył o tym żeby mieszkać z piękną żoną w małej mieścinie  wychowywać ,,po wiejsku’’ swoje dzieci. Teraz po czterech latach pobytu w Silver River marzenia zaczęły się spełniać, czuł, że jest gotowy na kolejne dziecko  o czym też intensywnie rozmawiali z Lindą, ale po 29 lipca dla Grega tak jak i dla jego żony Silver River stałą się więzieniem. Ogromną klatką z której nie mogli się wydostać.
    Greg wierzył jeszcze, że Will się odnajdzie, chciał wierzyć. Miał jednak przez te dwa tygodnie momenty zwątpienia, kiedy podświadomie pragnął nawet aby znaleziono zwłoki Willa, wtedy mógłby opuścić to pieprzone Silver River. Po 29 lipca On i Linda znienawidzili to miejsce. Czuli się tu źle. Chociaż ludzie oferowali im pomoc czuli się sami byli zagubieni, oszołomieni. Ale przecież najgorsze miało dopiero przyjść wraz ze żniwami.
 
                                     
                                                              3
    Delikatne światło sierpniowego poranka powoli wdzierało się do sypialni Cottonów. Poranek to wbrew pozorom ulubiony moment dnia      Grega. Uwielbiał te momenty gdy budził się rano, widział obok ukochaną żonę i wiedział, że w drugim pokoju Will jeszcze smacznie śpi. Uwielbiał swoje wyjścia z domu zawsze punkt 7:00, uwielbiał swoje powroty gdy żona czekała na niego zawsze z pysznym obiadkiem. Sielanka. Tak można było nazwać życie  Cottonów przed 29 lipca.
    Przeprowadzili się do Silver River cztery lata temu z Cleveland. To Greg namawiał Lindę na wyjazd, zmianę otoczenia. Jak się później okazało zmiana otoczenia sprawiła, że zaraz po przeprowadzce Linda zaszła w ciąże co w Cleveland nie udawało się przez kilka lat. Nie byli już młodzieniaszkami. Greg tydzień przed zniknięciem Willa świętował 37 urodziny, a Linda liczyła sobie dwa lata mniej.
    Jednym z kilku powodów decyzji małżeństwa o wyjeździe było bardzo bolesne zwolnienie Lindy z pracy w szkole. Została oskarżona przez zazdrosnych rodziców innych dzieci o  faworyzowanie swojej siostrzenicy i wystawianie jej lepszych ocen. Lindzie nie udało się obronić, nawet chyba zbytnio nie próbowała. Początkowo zastanawiała się nad znalezieniem innej pracy w mieście, ostatecznie jednak po namowach męża zgodziła się na wyjazd do Silver River.
    Dom Cottonów był ostatnim lub jak kto woli pierwszym domem w miasteczku oznaczonym dumnym numerem 66 zrobionym przez Grega tuż po przyjeździe w zastępstwie starego zardzewiałego napisu z nazwiskiem poprzedniego właściciela. Jednopiętrowy niezbyt duży dom był ostatnim budynkiem przed zjazdem na bardzo ruchliwa drogę, gdzie rozpoczęły się poszukiwania Willa.


    - Jesteś pewny, że chcesz tam iść, będziesz w stanie normalnie pracować? – zapytała Linda przysuwając się na łóżku do Grega
- Nie wiem czy będę, ale wiem, że muszę spróbować. Linda to już dwa tygodnie, nie jeżdżę do pracy ty się zaniedbałaś, wiem, że jest ci ciężko mnie  też, ale my musimy jakoś żyć.
    Daliśmy ogłoszenia, wydaliśmy mnóstwo pieniędzy na specjalistów, nawet na jasnowidza, Linda musimy wierzyć, że Will się znajdzie  i żyć w miarę normalnie, tak?
- Tak ja to wszystko wiem, ale nie wiem co bym zrobiła gdyby nigdy nie wrócił Greg ja będę na niego czekać zawsze – Greg poczuł na swym ramieniu łzy Lindy, jej płacz zawsze go dołował choć czego innego mógł się teraz spodziewać
- Kochanie teraz wstanę, przygotuję się i pójdę do Johnsonów pomagać w żniwach. Tom zaproponował mi pracę, on bardzo dobrze nas rozumie, to mi pomoże przynajmniej na chwilę – zaczął powoli wstawać z łóżka. – Greg kocham cię i szanuję twoją decyzję, ale nie przesadzaj, pracuj rozsądnie, jesteś tak jak ja tym wszystkim zmęczony
- Dam radę, nie wstawaj jeszcze sam zrobię śniadanie . Pośpij jeszcze. – pocałował żonę w czoło i zszedł na dół do kuchni
    Greg przygotował lekkie śniadanie po prostu płatki kukurydziane z mlekiem. Mimo tragizmu całej sytuacji tęsknił za tymi porankami kiedy robił śniadanie i wychodził do pracy. To właśnie dlatego przyjął propozycje starego Toma Johnsona , który sam z jednym synem nie daje rady na kilkunastu hektarach i co roku potrzebuje pomocy. Nigdy nie prosił o nią Grega, ale wiedział, że teraz będzie mu potrzebna chwila oddechu od dwutygodniowych codziennych poszukiwań syna.
    Wyszedł z domu punkt 7:00 sam zdziwił się patrząc na zegarek.
- Przyzwyczajenia są gorsze od nałogu- powiedział pod nosem uśmiechając się lekko, zauważył, że uśmiechnął się pierwszy raz od zaginięcia Willa.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
ptaszeq92
Użytkownik - ptaszeq92

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-10-06 19:52:54