Sylwester

Autor: stygma
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Rozdział I BAL   Wieczór. Sylwestrowy wieczór anno Domini... któregoś tam. Wiele lat temu. A może nie tak wiele?   Jest dopiero dziewiąta wieczór, a mnie już nieźle szumi w głowie. Szybko poszło. Parę kolejek i powoli osiągam stan zobojętnienia. Obok mnie siedzi moja Towarzyszka Życia. Jest wściekła. Bardzo.   Kiedy przyszliśmy tutaj, między tych ludzi obrzmiałych od blichtru, samozadowolenia, ubranych we własne, wysokie mniemanie o sobie, z wystającymi brzuchami świetności i jeszcze bardziej wystającymi portfelami, nastąpiła wzajemna prezentacja. Już wtedy robiło mi się niedobrze. A co będzie później?   Przedstawiali się: "Nazywam się tak i tak, jestem tym i tamtym, mam to i tamto. A to moja szanowna małżonka, taka i taka, nic nie robi, bo nie musi. Siedzi w domu i pięknie wygląda. A państwo?" Nie chciałem tu przyjść.   Ale przecież przyszedłem, więc również się przedstawiam. Jednemu mówię, że jestem grabarzem, drugiemu, że fryzjerem, innemu jeszcze, że kelnerem. A moja szanowna Towarzyszka nic nie robi, bo nic nie umie. I, że padam do nóżek.   Nasze notowania, na  wielowarstwowym firmamencie próżności, natychmiast lęcą gwałtownie na pysk i spadamy tak nisko, że stajemy się ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego. I tylko galeria zdumionych spojrzeń chce nas wcisnąć w podłogę, gorączkowo zastanawiając się, skąd mamy zaproszenie, na to wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju, elitarne, sylwestrowe balowanie.   To dlatego, oczywiście między innymi, moja Towarzyszka Życia jest wściekła. Bardzo. - Dlaczego nie powiedziałeś im prawdy, kim jesteś i co robisz? - zapytała zduszonym od złości głosem. - Powiedziałem prawdę - odpowiadam spokojnie. - Jestem grabarzem, bo grzebię złe wspomnienia, tak głęboko jak potrafię, żeby już nigdy nie wylazły na wierzch. Jestem fryzjerem, bo przeczesuje przeszłość, by oddzielić złe chwile od tych dobrych. I jestem kelnerem, bo codziennie muszę udobruchać paru nadętych bubków, żeby mi nareszcie dali święty spokój! Spojrzała na mnie z obrzydzeniem. - Jesteś stuknięty! Wiesz o tym?! - wydęła wargi. Pewnie, że wiedziałem. Od dawna. Ale, że moja pani dopiero teraz to dostrzegła, to mnie zaskoczyło.   To właśnie było przyczyną mojej nadgorliwości w wychylaniu kieliszków, wypełnionych nadzieją na lepsze chwile. Od wielu miesięcy przepaść między nami pogłębiała się coraz bardziej, by osiągnąć głębokość Rowu Mariańskiego.   Tamtego dnia, w południe, uświadomiłem sobie, że nie ma już nas, jesteśmy tylko ja i ona. Kiedy popadła w panikę, że nie ma się w co ubrać, że musi iść w starej, brzydkiej sukience, zrozumiałem, że albo dam się wykończyć, albo nie daj Boże, ja ją wykończę. Nie była złą kobietą. Nie!   Tylko spotkaliśmy się w złym miejscu i w złym czasie. Prawdę mówiąc, niepotrzebnie w ogóle doszło do tego spotkania.   A sukienka rzeczywiście była stara, bo wisiała w sklepie całe trzy dni i jeszcze tydzień w szafie. A brzydka była tak, że ją powiesili w centrum wystawy, żeby nie zaraziła swoją szpetotą innych wiszących w sklepie. Wiem, bo byłem przy zakupie.   Już nie mogliśmy się porozumieć. Ja byłem zbyt mało towarzyski, nie chciałem brać udziału w różnych spotkaniach, które stanowiły dla niej nierozerwalną część życia. Ona nie mogła zrozumieć, że zamiast się bawić, wolę usiąść w moim ulubionym fotelu i rozmyślać na przykład, nad problematem stringów. Tak, stringów!   Na to fascynujące zagadnienie, nieświadomie zwrócił mi uwagę kolega, który kilka lat wcześniej, będąc tak zwanym "słomianym wdowcem", musiał zadbać o gospodarstwo domowe. Akurat go odwiedzałem, gdy przygotowywał się do prania bielizny swojej i swoich nastoletnich córek. Wyciągnął do mnie rękę, w której zaciskał stringi i rzekł: - No popatrz co one na s

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
stygma
Użytkownik - stygma

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-03-19 12:34:09