Tatusiek (Malarz 6)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

o jednak był mądry i dobry Tatusiek.  Przede wszystkim artysta, który z taką misternością i fantazją stworzył ten cały, niesamowity świat zachwycający oceanami, górami, obłokami na niebie. Każdy robaczek, jesienny liść i wiosną ubrane drzewo było dziełem. Było wokół tyle cudów, które zachwycały do granic zachwytu… Teraz nagle – robale kontra Wszechwładca, który te robale może zdeptać jak Mu to tylko przyjdzie do głowy, który bez mrugnięcia okiem w każdej chwili może go zgnieść jak pluskwę. Potężny dyktator, który w swej łaskawości daje mu przywilej życia i walki o nagrodę życia wiecznego. Właściwie spoglądając z góry na wielość społeczności ludzkich zamieszkujących wszystkie kontynenty, miliardowe tłumy przemieszczające się po każdym kraju i wyspie można było uznać jego pojedynczy, ludzki egzemplarz za robala wśród miliardów innych robali. Ba. Nawet za bakterię stanowiącą bardzo niewielki element potężnego organizmu. Z tego stanowiska nie mógł zwrócić się do władcy i właściciela całego tego ustrojstwa tak poufale i bezpośrednio jak do tej pory. Pewien lęk i dystans wywołany słowami Adama zablokował mu więc  ulubione słowo pomiędzy myślą, a głośnią, a jednocześnie osierocił w jakiś sposób. Jego Tatusiek, którego czuł do tej pory w zasięgu myśli i duchowej więzi, jakkolwiek potężny, ważny i nie zawsze dający cukierki, a często klapsy był źródłem tylko Dobra.
              Wrażenie po spotkaniu z Adamem odbijało się na jego nastroju wciąż następnego dnia od porannej toalety, poprzez wizytę w sklepie, szykowanie obiadu i drogę do szpitala. Zasnuwające niebo chmury w kolorach przewalającego się popiołu i zimna mżawka zraszająca twarz sprzyjały nasuwaniu się przygnębiających obrazów. Znów przez myśl przebiegł mu obraz Dominiki leżącej w kałuży krwi po tragedii, której nie mogła znieść, po śmierci dwójki ukochanych dzieci. Co by wtedy zrobił? Byłby w stanie jeszcze tak samo patrzeć na Boga? Czy znienawidziłby go z całego serca? Może też poszedłby na jakiś wieżowiec i rzucił się chcąc mu pokazać, że woli zginąć w piekle niż oddać mu siebie. Nieprzyjemna przenikliwość mżawki zmotywowała go do znalezienia choć na chwilę przytulnego schronienia. Zaszedł więc do przydrożnego sklepiku sieci komórkowej i zakupił w końcu nowy telefon. Na ramieniu niósł torbę ze szkicownikiem i ołówkami z dawnych czasów, więc teraz mógł dorzucić jeszcze pudełko z zapakowanym sprzętem. Zaczął go wypakowywać od razu po wejściu do sali  szpitalnej mamie rzuciwszy tylko uśmiech i krótkie – Witam. – Otworzywszy pudło wyszukał instrukcję, aby od razu ją rozłożyć i skupić się na sprzęcie.
 - Kupiłem sobie nowy telefon – poinformował mamę zanim wyszła. – Poczekaj chwilę to podam ci swój numer. Muszę tylko się tu rozeznać.
 - To może ja ci zapiszę mój numer na kartce, a jak już wszystko ustalisz to zadzwoń – nieco roztrzęsioną ręką sięgnęła do torebki, wydobyła kartkę i długopis po czym nakreśliła coś na niej – Lena miała zapaść. Kinga dzwoniła cała przerażona i zapłakana. Muszę do niej jechać. Ty zostań przy tacie i zadzwoń jak już uruchomisz telefon.
Kryspin usiadł zrezygnowany przerywając czynności związane z uruchomieniem nabytku. Przez głowę znów przeleciały mu słowa mężczyzny z łóżka obok, jak i Adama wypowiedziane poprzedniego dnia. Robaki – pomyślał i coś w nim krzyknęło. Nie zgadzał się na to. Coś w nim z potężną siłą sprzeciwiało się takiemu ujęciu

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39