Urlich von Jungingen

Autor: marcinjerzymonet
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Tak. Dokładnie w tej sprawie – odpowiedział Waśniewski również wykonując kulturalny uśmiech.

- Pana godność?

-Piotr Waśniewski – blondynka zgięła się nad listą drugiego etapu. Waśniewski szacował, że konkurentów mogło być około dwudziestu. Na razie nikogo nie spotkał. Blondynka przesuwała długopis wśród listy nazwisk. Ooo – jest.

- Wszystko się zgadza – powiedziała swoim przyjemnym służbowym głosem. – Proszę sobie wygodnie usiąść na kanapie i chwileczkę zaczekać. Napije się pan czegoś? Soku, wody?

- Nie. Dziękuję – odpowiedział Waśniewski i skierował się w stronę kanapy.

Usiadł sobie wygodnie, czuł się przyjemnie podekscytowany. Jedyne, co na chwilę wzbudziło jego niepokój to bąk, który napierał by go puścić. Waśniewski musiał napiąć mięśnie, by go powstrzymać w miejscu sekretnym, aż będzie czas i okazja po temu, by pozwolić mu uciec w powietrze. Najlepiej na otwartym terenie, w miejscu niezbyt ludnym. Co prawda słyszał kiedyś, że Niemcy mają zwyczaj „uwalniać gazy” nawet w otoczeniu innych ludzi, co traktowane jest tam z życzliwością, wolał jednak w tej chwili nie sprawdzać, czy to rzeczywiście prawda.

Po korytarzu kręciło się kilka pań z recepcji, w większości młodych i niezwykle ponętnych. No cóż, finansjera lubi otaczać się kociakami, a jak wiemy kobieca uroda, to jeden z niewielu naszych towarów eksportowych, po które chętnie sięga „zagranica”.

Po chwili zaczęli przybywać również inni rekrutowani. Waśniewski starał się maskować swoje zainteresowanie, ale ukradkiem im się przyglądał. W większości prezentowali ten sam typ. Panowie byli ubrani w garnitury, a panie w garsonki. Wszyscy obeznani z zasadami kultury osobistej pozdrawiali się nawzajem, po czym siadali na kanapach i z zamaskowanym zdenerwowaniem oraz pozorowaną obojętnością zatapiali się w oczekiwaniu.

Waśniewski kilka razy dostrzegł, jak ukradkiem był obserwowany. Zresztą on robił to samo. Pewnie mnie oceniają, może wyceniają. Analizują po wyglądzie ile jestem wart – myślał sobie jednocześnie zadzierając dyskretnie koszulę, tak by spod mankietu wystawał drogi zegarek marki Rolex. Kupił go po miesiącach odkładania na kierowniczym stanowisku w banku spółdzielczym. Zegarek był przeznaczony właśnie na takie okazje, jak ta. Miał pełnić rolę znaku w towarzystwie osób z wyższych kręgów finansowych, do których on – Waśniewski aspirował, a praca szefa polskiego oddziału Shmidtt Company miała mu to zapewnić.

Jego konkurenci: w większości trzydziesto-paro latkowie. Rozpoznał kilka znajomych twarzy, kończyli tę samą uczelnię – uniwersytet ekonomiczny. Co prawda nie byli z rocznika Waśniewskiego, ale z pewnością również musieli go znać. Teraz jednak, podobnie jak on, udawali, że są sobie obcy.

Wąskim korytarzykiem zmierzała w kierunku grupki oczekujących postawna kobieta o długich blond włosach. „Typowa aryjka” – pomyślał Waśniewski uznając, że to było zabawne.

Kobieta zatrzymała się przed ustawionymi w kształt litery U kanapami i rzekła głośno:

- Drodzy Państwo. Zapraszam za mną do Sali konferencyjnej.

Ludzie powoli i niezdarnie zaczęli podnosić się z kanap. W końcu ruszyli gęsiego za przewodniczką, nadal ze sobą nie rozmawiając.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
marcinjerzymonet
Użytkownik - marcinjerzymonet

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-10-31 20:58:11