Zacznijmy od początku VI

Autor: magdkos
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Basia zaparzyła jakieś zioła ,podobno na uspokojenie i podała Marysi. Postanowiła ten dzień zaliczyć do nieudanych i porozmawiać o ich kłopotach.

-A więc Marysiu..

-Nie zaczynaj zdania od ‘a więc’.. – skrupulatnie zganiła Marysia siostrę . Ma bzika na tym punkcie.

-Musisz mi opowiedzieć co się dzieje, wtedy w dolinie,co chciałaś mi powiedzieć.

-Słuchaj Basia.. – Marysia nie chciała mówić. Potrzebowała wyjść. Zobaczyć ludzi. Poznać świat.Dotknąć dotąd nieznane.Stare przysłowie mówi ,że gdzie szczęście tam i ludzie. To jest święta racja. Sama ,z Basią , po rozmowie z Kariną czuje się strasznie. Musi wyjść. – a może najpierw pokażesz mi miasto? Zobacz jakie piękne świeci słońce , znając Twoją londyńską pogodę możemy się długo nie nacieszyć tym widokiem – uśmiechnęła się życzliwie kierując się do łazienki wyszorować porządnie zęby.

-Masz rację. Zabieram Cię na wycieczkę ! – Basi spodobał się pomysł. Nie chciała tego mówić głośno,ale wszystkie wnętrzności tak jej się skurczyły jak przed maturą na samą myśl rozmowy z siostrą. To co zdążyła powiedzieć jej wtedy,w dolinie,przez telefon zmroziło ją do szpiku kości i pozwoliło myśleć jak zabić ,a najpierw zniszczyć tego faceta. A Basia boi się takich myśli. Musi najpierw dokładnie się dowiedzieć co się stało, nie wolno osądzać bez poznania całej prawdy, gdyby to było takie proste.

-Cholera ! Ten Londyn wygląda jak wielkomiejska dżungla! Moje Zakopane to dziura w gaciach Sebastiana. – zaśmiała się ze swojego żartu ,ale szybko pożałowała bo wymówienie tego imienia powoduje w niej ból i skrzywienie twarzy.Co nie uszło czujnemu wzrokowi starszej siostry. Poczułam się jakbym miała matronę za najstarszą siostrunię.

-Nie skomentuje moja Droga ,aha i nie jestem żadną matroną – Marysia unosiła rękę w obronnym geście,ale szybko ją opuściła ,ostatecznie mnóstwo razy tak wyzywała siostrę i nie mogła zaprzeczyć swoim myślom – Basia uśmiechnęła się bo bycie matroną nie sprawiało jej żadnej przykrości. Siostry wystroiły się, chociaż nie w najlepsze co miały.To zostawiają na jakiś wieczór.Bo to wieczory zazwyczaj przynoszą zmiany w życiu..Baśka zaplanowała pokazanie miasta od Pałacu Buckingham.

-Ej,Baśka , czuję jak ogromne znaczenie dla Anglików ma monarchia.. Kiedy oglądam ten pałac, kiedy widzę te ich miny, chyba im trochę zazdroszczę takiej przynależności . Ja nie czuję nic z moim Zakopanem,zresztą jakie ono tam moje.. Starsza Pani skrzywiła się na widok gadającej kobiety ,którą okazała się Maria. Marysia uprzejmie skinęła jej głową ,ale nie doczekała się odpowiedzi. Basia ciągnęła ją gdzieś za rękę ,okazało się,że za wszystkie skarby świata chciała jej pokazać zmianę warty. Siostry podziwiały umiejętności nie zwracania na nic i na nikogo uwagi przez żołnierzy .

-Wiesz ,wszystko byłoby wspaniale , sztuka ,którą oni robią mnie zwala z nóg, ja bym tak nie umiała! – Marysia była bardzo podekscytowana – tylko Ci ludzie , te flesze , ten tłum uzbrojony w aparat fotograficzny mnie trochę przeraża. Basia zgodziła się z refleksją siostry i zaproponowała ciąg dalszy zwiedzania.

- Poproszę dwa bilety, na metro. – Basia kupowała bilety ,a Marysia będąc w nowym środowisku wszystko komentowała i próbowała zapamiętać jak najwięcej.

-Rany Basia ,ale te bilety są u was drogie!- Maria o mało ,teatralnie nie złapała się na głowę.Karina dałaby jej Oskara za takie wystąpienie.

-Zgadza się,najdroższe na świecie moja droga. Ale nie martw się ,ja stawiam – roześmiały się obie i ruszły prosto do St.James Park.

Obraz ,który się przed nią rozprzestrzeniał wyglądał jak z tysiaca filmów o miłości ,które miała okazję obejrzeć w samotne wieczory, gdy dzieci już spały ,a Sebastian ciężko harował w firmie. Pamięta film „Był sobie chłopiec” ,gdzie chłopiec w parku zabija kaczkę kawałkiem chleba. I właśnie taki park miała przed sobą. Piękne ,czyste zielone trawniki na których siedzą tłumy londyńczyków i zapewne turystów. Leżą na kocach i ich śmiech słychać ,aż tutaj ,gdzie stoję. Dzieciaki biegają i grają w gry zespołowe , psy biegają za piłkami i nikt na nikogo nie krzyczy. Od razu zobaczyła obraz warszawskiego parku , gdzie po za wielką ilością kup (szczególnie po zimie) na trawnikach (ponieważ nie wiele istot szanuje „sprzątaj po swoim psie”) można spotkać niezadowolonych ludzi „A gdzie Pani pies ma kaganiec?” ,”A czemu Pani pies nie jest na smyczy?” , jasne ,nie jestem obrończynią praw zwierząt. Ale uważam ,że trochę wolności w przestrzeni jaką jest park należy się wszystkim. Zaznaczam ,że nie mówię o agresywnych psach ,jak jamnik ,który kiedyś chciał mi odgryźć nogę jak jeździłam na rowerze, może miałam z siedem lat. Basia wyciągnęła ,naprawdę nie wiem skąd, koc i kupiła dwie kanapki po drodze. Znów próbowała ode mnie wyciagnąć jakieś szczegóły moich problemów ,a ja znów miałam gulę w gardle. Jeszcze nie, muszę poczuć,że chcę.. Co może mi pomóc?

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
magdkos
Użytkownik - magdkos

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-02-12 17:33:37