Zagadka smrodliwego deszczu (bizarro)

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Chmura o barwie miedzi rozstąpiła się przed nim i wleciał na gigantyczną polanę otoczoną lasem. W jej centrum ujrzał dziwną postać. Mały, krępy ludzik machał do niego zawzięcie, więc pobiegł w jego kierunku.

- Witaj Eustachy – rzekł Karzeł. – Witaj w domu.

- Eustachy? W domu? – spytał kowal niemrawo, usiłując sobie przypomnieć, co się z nim stało i kim jest.

- Tak, mój drogi. To jest teraz twój dom.

Nagle, jak grom z jasnego nieba, umysł Eustachego poraziły obrazy z poprzedniego życia. Odrzucił lirę, złapał nieznajomego za fraki i potrząsnął nim.

- Gadaj gdzie moja żona i dzieci, ty zafajdany kurduplu, albo tak obiję ci ryło, że cię rodzona matka nie pozna!

Karzeł uwolnił się sprytnym chwytem i odepchnął kowala z siłą, o jaką ten nigdy by go nie podejrzewał.

- Szlag by trafił – mruknął. – Jesteś już trzecim w tym roku, z którego wraz z duszą nie uleciały wspomnienia. Choć za mną, a wszystko zrozumiesz. O najbliższych się nie martw, niedługo do nas dołączą.  

Ruszyli wąską ścieżką i weszli pomiędzy drzewa. Eustachy z zaskoczeniem stwierdził, że zamiast owoców z gałęzi zwisają małe, słodkie kociaki. Z ciekawości zerwał jednego, a zwierzak natychmiast wtulił się w jego potężny tors, mrucząc: „mi… mi…”.

Dziwy, jakie oglądał, napawały go coraz większym zdziwieniem. Przechodzili obok gigantycznych cukierni, a Eustachy spostrzegł w pewnym momencie, że na wystawach pojawiają się wszelkie słodkości o jakich tylko pomyślał. Pokonali most przerzucony nad rzeką, w której zamiast wody płynęło whiskey, a wkroczywszy na drugi brzeg, zapadli się po kostki w bagno z czekolady i ajerkoniaku. Minęli gigantycznych rozmiarów przezroczysty budynek. W jego wnętrzu wielkie, mechaniczne ramię kładło na taśmę kupki gliny, a te, przejeżdżając przez transformator materii, zmieniały się w wywijające na rurach striptizerki.

Jednak największy szok przeżył kowal, gdy ujrzał kilkanaście wulkanów zamiast lawą, tryskających najczystszym, złocistym piwem. Wokół nich stały setki tysięcy ludzi z kuflami w dłoniach, a krople alkoholu, za sprawą jakiejś sekretnej mocy, same wpadały do naczyń. Nad tymi cudownymi gejzerami lewitowała ogromnych rozmiarów istota, tak dziwna, że na jej widok dolna szczęka Eustachego opadła i grzmotnęła w ziemię.

Stwór wyglądał, jakby został stworzony z poplątanej wełny. Tuż pod osadzonymi na długich czułkach oczami, wisiały dwie brązowe kule przypominające przerośnięte królicze bobki. Na jednej z macek siedział Wielki Ciapaty, w towarzystwie stadka swoich górskich kozłów, na drugiej stary Elmo.  Obaj mrugali do Eustachego porozumiewawczo.

- Oto nasz pan – rzekł uroczyście Karzeł. – Jego mackowatość, Wielki Potwór Spaghetti. A teraz – dodał, podając mężczyźnie kufel wypełniony piwem – napij się ku jego chwale.

- Wolałbym najpierw zobaczyć żonę i dzieci – mruknął Eustachy, skonsternowany widokiem proroka.

- Wszystko w swoim czasie – Karzeł uśmiechnął się przymilnie. – Najpierw toast za nowe życie.

Kowal, z nadzieją na rychłe spotkanie rodziny, opróżnił naczynie jednym haustem i tak jak ono, jego umysł w przeciągu sekundy stał się pusty, wolny od wspomnień ze świata fizycznego. Eustachy poczuł rozlewającą się po całym duchowym ciele błogość. Członki ogarnęło przyjemne mrowienie, korpus zrobił się lekki niczym piórko. Mężczyzną zawładnęły ekstaza oraz pragnienie. Wysunął przed siebie rękę z kuflem, który natychmiast wypełnił tryskający z wulkanu złoty trunek. Wychylił jeszcze raz, a potem kolejny i kolejny.

W pewnym momencie zachciało mu się szczać. Fakt, teraz był duchem, ale i duch wypełniony strawą w postaci błogosławionego piwa musiał pozbyć się nadmiaru wyskokowej ektoplazmy. Jak strzała wystrzelona z łuku pognał przed siebie, prowadzony wewnętrznym głosem Makaronowego Stwórcy.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52