Żywot parszywy

Autor: Krzysztof_T_Dabrowski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

ł tylko sen... Poczucie relaksującej ulgi rozlało się przyjemnie po całym ciele. To tylko koszmar ćpuna na zejściu. Czuł, że dłużej tego nie zniesie. Skundlił się przez głupią dziwkę. Zniszczyła go swoją zdradą. Przez nią stoczył się na dno. Ilekroć przytomniał zaczynał żałować, że ich wtedy nie zatłukł na śmierć. Głupia suka i pożal się Boże pierdolony przyjaciel. Czasami żałował, że los ich postawił na jego drodze. A może to jego druh Pech maczał w tym swoje paluszki? Jak mógł się tak stoczyć? Przyszło mu teraz wegetować pod mostem i walić w żyłę, a raczej wielką ropiejącą ranę, gdy tylko udało się skołować kompot. Telepało nim; solidnie przemarzł. Próbował się podnieść lecz ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa. Skulił się. Postanowił poleżeć, nabrać trochę sił, mimo że bał się kolejnych koszmarów gdyby przyszło mu ponownie usnąć. wpatrywał się w dogasające palenisko. Przecież nie może tak dłużej żyć. Całe te cierpienia z przeszłości były teraz tak odległe i nieistotne. Liczyło się tylko to by przetrwać. Bardzo chciał znowu normalnie żyć. Skromnie egzystować, może zaryzykować i znowu komuś zaufać, mieć kiedyś rodzinę. W chwilach przytomności wiele razy rozmyślał o sensie życia. Wielokrotnie próbował znaleźć logiczny wspólny mianownik dla tego wszystkiego co go do tej pory spotkało, jakoś sobie to wszystko wytłumaczyć i poukładać. Może jest w tym jakiś głęboko ukryty sens? Może życie to bolesna lekcja, którą trzeba odrobić? Więcej pojawiało się pytań niż odpowiedzi ale jedno wiedział na pewno - nie chce umierać, chce wydobyć się z tego bagna i zobaczyć co jeszcze los trzyma dlań w zanadrzu. Postanowił, to dziś będzie ten dzień. Jak tylko nabierze trochęsił...detoks. Musi spróbować. Musi! -------------------------------- Chłopiec pieczołowicie budował wieżę z kolorowych, drewnianych klocków. Była bardzo wysoka. Idealna. Ostrożnie, maksymalnie skoncentrowany, ustawiał kolejny element konstrukcji. Wystarczyłby jeden fałszywy ruch, jedno niekontrolowane drgnięcie ręki i musiałby zaczynać od nowa. Jeszcze ze dwa poziomy i ją ukończy. Później rozstawi w różnych zakamarkach, na wszystkich piętrach, oddziały plastikowych żołnierzyków i rozpocznie się wojna... - Siergiej obiad - w głosie matki słychać było nutkę zniecierpliwienia. No nie zawsze musieli mu przerywać wtedy kiedy najlepiej się bawi. Strasznie go to wkurzało. - Zaraz! - odkrzyknął - Teraz! Bo powiem ojcu! Wszystko będzie zimne! chyba już nieodwołalnie musi przerwać. Mama sie wkurzyła, lepiej nie przeginać. Wybiegł z pokoju i ruszył ku schodom. Jak zwykle postanowił zjechać po poręczy. Była idealna; długa i gładka. Często dostawał za to burę - rodzice bali się, że kiedyś spadnie i coś sobie zrobi - ale zbyt bardzo to lubił. Poza tym nie uważał się za taką ofiarę losu co to z byle poręczy spada! Usiadł i już po chwili nabrał prędkości. Jego twarz rozświetlił promienny, szeroki uśmiech. Nagle poręcz zmieniła się w ostrze brzytwy...

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Krzysztof_T_Dabrowski
Użytkownik - Krzysztof_T_Dabrowski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 0000-00-00 00:00:00