Drugie życie

Autor: natalia6202
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Pamiętam to tak dokładnie, jakby wydarzyło się kilka godzin temu. I chociaż minęło pięć lat od tamtego wydarzenia, wspomnienia często wracają. Moje życie było przepełnione miłością i cierpieniem. Jednak teraz nie mogę narzekać, los się do mnie ponownie uśmiechnął. 
 Miałem wtedy trzy miesiące. Spałem przy boku matki, a wokół mnie leżało rodzeństwo. Czułem, że naprawdę ich kocham, byli moją rodziną, moją radością. Świat wydawał się taki wielki, a ja czułem się przy nich bezpiecznie. 
 Tik tak, wsłuchiwałem się w tykanie zegara. Po obiedzie to zawsze było moje zajęcie, odprężałem się przy tym. 
 Usłyszałem kroki. Ktoś wspinał się do nas. Czy to pani, która zawsze nas karmiła? Tak, to ona, słyszę stukot jej laski, ale nie jest sama, ktoś z nią idzie. 
 Siwowłosa staruszka weszła, a za nią pojawił się wysoki mężczyzna. Wyglądał przyjaźnie, więc postanowiłem do niego podejść. 
- Może pan sobie któregoś z nich wybrać. Wszystkie są do oddania, prócz ich matki - powiedziała staruszka.
Przestraszyłem się, jak to do oddania? Co ona mówi?! 
Zacząłem się wycofywać i wracać do rodzeństwa i mamy, ale zostałem złapany i podniesiony z ziemi. To mężczyzna mnie złapał. 
- Wezmę tego, córka powinna być zadowolona, zawsze podobały jej się śnieżnobiałe psiaki.
Nie, nie, nie! Jak to wziąć?! Tak nie może być!
Nikt jednak nie mógł zrozumieć moich protestów... 
Mężczyzna zmierzał do drzwi, a ja zobaczyłem tylko, jak staruszka przytrzymuje moją matkę, która chciała za mną pobiec, uratować mnie.
Czułem, że zbliża się coś złego, chciałem wrócić do mamy, poczuć jej ciepło. Chciałem pobawić się ze swoim rodzeństwem, ale zrozumiałem, że już tego nie zrobię. 

                                                                              ***
 Jechałem w samochodzie, zamknięty w małym, brązowym pudełku. Usłyszałem, że  był to niejaki... transparent, transporter, nie wiem, jakoś tak to brzmiało, ale nie jestem pewien. Jednak nie jest to ważne. Było tam ciasno, a ja chciałem wyjść z tego pudła, chciałem wrócić do domu.
 Samochód zatrzymał się po długiej podróży. Zobaczyłem białą ziemię, nie wiedziałem co to jest. Z nieba leciała biała wata, chciałem jej spróbować. 
 Mężczyzna kierował się w stronę niebieskiego domu. Przed domem świeciło się mnóstwo światełek, wyglądały jak gwiazdy, które widziałem przez okno. Byłem zachwycony. Pozwoliło mi to na moment zapomnieć o rodzinie.
 Zanim weszliśmy, na moją szyję mężczyzna założył kokardę i na rękach wniósł do domu. Wyglądałem jak prezent i jak później się okazało, byłem nim. 
 Weszliśmy do mieszkania i skierowaliśmy w stronę dużego pokoju. Tam również były światełka, tylko na wielkim drzewku. Mężczyzna przystanął przy nim, schował mnie za siebie, a ja zaciekawiony wpatrywałem się w nie. Myślałam nad tym zjawiskiem, zastanawiałem się, czemu jest tutaj tyle gwiazd.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos mężczyzny.
- Natasza! Zejdź proszę na dół, mam dla Ciebie prezent.
- Prezent?! Już idę tato! - usłyszałem głos dobiegający z sufitu. Ale to nie był sufit, ktoś musiał znajdować się w górnej części mieszkania.
Nagle zaczęło dobiegać do moich uszu stąpanie po schodach.
- Tato, jaki masz dla mnie prezent? -  Zapytał głos.
Mężczyzna wyciągnął mnie zza siebie, a moim oczom ukazała się dziewczynka.  Stała w wejściu do pokoju. Chciałem ją poznać. Miała w sobie coś, co mnie przyciągało.
- O rety! Tato! To dla mnie? To mój psiak? - Zapytała radośnie.
- Tak, kochanie, to twój piesek – odpowiedział mężczyzna.
Dziewczynka podbiegła i porwała mnie w swoje małe dłonie.
- Nazwę cię Śnieżek! Będziemy już na zawsze razem. Będziesz ze mną spał, będziemy się bawić, będziemy najlepszymi przyjaciółmi! - świergotała – Tato! Tak bardzo ci dziękuję!
  Od tamtej pory byłem z dziewczynką nierozłączny. Codziennie się bawiliśmy, rzucała mi piłki, a ja radośnie je przynosiłem. Pokochałem ją całym swoim małym serduszkiem. Codziennie, gdy wracała ze szkoły, czekałem na nią, wpatrując się w drzwi. Ale nic co dobre, nie trwa wiecznie. Kiedy podrosłem i miałem trzy ludzkie lata, a dziewczynka stała się już duża, znudziłem się jej. Nie chciała się ze mną bawić, wyganiała ze swojego pokoju, wolała przebywać z koleżankami. Nie wiedziałem, dlaczego tak się zachowuje, przecież nic złego jej nie zrobiłem, byłem sobą, działałem zgodnie z naturą. Snułem się codziennie smutny, zraniony, spragniony miłości. Nikt mi nie okazywał uczuć, nie chcieli się ze mną bawić, czułem się niepotrzebny. A mieliśmy być razem... na zawsze.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
natalia6202
Użytkownik - natalia6202

O sobie samym: Recenzentka na blogu bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Ostatnio widziany: 2020-02-29 12:39:25