Ideały

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

– A co ty to pitolisz – odparował inny Dariusz. – Naczytałeś się tych pojebanych książek fantastycznych? W kosmosie tylko my som i nikt inny. Co ty, Discavery nie oglądasz? Byś se satelitę założył, to byś wiedział.

Przybysz nieco się zdziwił takim obrotem sprawy.

– Ale my jesteśmy mieszkańcami oddalonego o trzysta lat świetlnych układu. Przybywamy w pokoju, w celach naukowo badawczych.

Następny Dariusz parsknął śmiechem.

– A wasza matka to co, pompowała się z żabą? Czy zgwałcił ją krokodyl, żeście tacy jacyś zielonkawi? I pewnie z nietoperzem jeszcze robili trójkąta, bo uszy mocie też jakieś takie dziwne, hy?

– I mucha gnojna w tym miała używanie, he, he, he – parsknął kolejny Dariusz. – Widać po ślepiach.

– Nie, miałem normalnych rodziców – wydukał zniesmaczony średni kosmita.

– O nie, normalny to żeś ty nie jest na pewno. Ręca i nogi masz chude jakieś takie. Pewnoś szynkę z markjetu wpieprzał, zamiast se kupić normalną na targu, ze zdrowej świni – dodał Dariusz.

– Nie, nie – odpowiedział trzeci ufonauta. – Nie, bo…

– Niebo, to wy zostawcie ptakom – przerwał mu Dariusz. – Jak już macie taki super ten pojazd, to może byśta skoczyli, pokurcze, po flaszeczkę jaką. Abo dwie najlepiej, to bymy se co golnęli.

– Ale zaraz! – zaprotestowali przybysze chórem.

– Zaraz, to je wielka bakteria – usłyszeli również chóralną odpowiedź.

No i poszło. Żartom, żarcikom, obelgom nie było końca. Spragnieni zrównania kogoś z błotem Dariusze używali sobie na kosmitach na całego. Ci, choć i tak niscy, jakby skurczyli się jeszcze bardziej. Przygarbili. Zmaleli w sobie. Ich umysły nigdy nie spotkały się z takim natężeniem negatywnych myśli, z taką ilością jadu, z takim nagromadzeniem złośliwości. W pewnym momencie ich psychiki pękły. Zaczęli biegać w kółko i wymachiwać rękami. To tylko napędziło Dariuszów do jeszcze intensywniejszego nabijania się z obcych. W końcu ufonauci wydobyli z przytroczonych do pasów kabur laserowe karabiny i zrobili z nich użytek. Zabili kilku Dariuszów. Przy okazji uszkodzili swój pojazd tak, że eksplodował, zmiatając z powierzchni ziemi wszystko w promieniu setek metrów.

Eksplozję przeżył tylko jeden Dariusz. Niemiłosiernie poparzony wyczołgał się z ogromnego leja i błagalnie wyciągnął rękę w kierunku gromadzących się wokół niego zaaferowanych wybuchem Dariuszy.

– Pomocy – wysapał. – Zadzwońcie… Po… Pogotowie…

– Te, a ty co, żywa zapiekanka? – usłyszał.

– Nie, to murzynek Bambo sięgnął bruku!

– A bo pewnie smażył se jakieś gówniane żarcie z markjetu w mikrofalówce i mu wybuchnęła.

– A bo to jakaś pizdeczka!

Po tym ostatnim skonał. Reszta Dariuszy popatrzyła na siebie. Każdy z nich był doskonały. Każdy z nich był wspaniały. Nikt nikomu nie miał o co dogryźć. Oni byli idealni.

Za to świat był znowu do dupy.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52