Oczami Maksymiliana Kolbe

Autor: martellina
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Błagam, czuję, że to już blisko, już niedługo, wyspowiadaj mnie…- powiedział cienkim i lekko ochrypłym głosem. Był bardzo młody, miał może jakieś dwadzieścia lat.

Podszedłem do niego i usiadłem obok. Miał zapadnięte mocno oczy i wystające kości policzkowe. Był tak młody, jeszcze tak wiele mógł w życiu osiągnąć…

-Mów synu…

Mówił coraz wolniej i spokojniej. Jego głos zdawał się słabnąć z chwili na chwilę.
Nagle ucichł. Jego głowa spadła na moje ramię. Jego ciało było nadal ciepłe, lecz już drętwe. Uczyniłem znak krzyża nad nim.

-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, niech spoczywa w pokoju…

-Amen – odpowiedział chór słabych męskich głosów.

Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem zmęczonych ludzi. Byli wychudzeni i smutni.

- Kiedy ranne wstają zorze…

Po chwili śpiewaliśmy wszyscy razem. Było w bunkrze paru niewierzących, lecz starali się podśpiewywać. Na początku były to tylko pojedyncze słowa, ale z czasem umieli coraz więcej i śpiewali razem z nami.

Dzień 8

Było jeszcze wcześnie. Drzwi się otworzyły. Wszedł komendant i począł się rozglądać. Spojrzał na ciało chłopca leżącego bezwładnie koło mnie. Machnął ręką w stronę dwóch więźniów. Oni zaś podeszli, złapali zimne ciało, jeden za ręce, a drugi zaś za nogi i wynieśli.

Po zamknięciu drzwi rozejrzałem się po pomieszczeniu. Czułem smutek, nie mogłem znieść tego przygnębiającego widoku ludzi zmierzających powoli i w sposób nieunikniony
ku śmierci. Było ich coraz mniej. Z dnia na dzień ci ludzie byli coraz słabsi. Widziałem,
jak w ich oczach gaśnie ten płomyk, to światełko nadziei, że kiedyś być może będzie lepiej. Ostatnio prawie codziennie widziałem śmierć któregoś z tych wspaniałych ludzi.

Zacząłem śpiewać pierwszą, jaka mi przyszła na myśl pieśń maryjną. Po chwili, kiedy całe pomieszczenie napełniło się muzyką, poczułem spokój, dopiero wtedy wiedziałem,
że nie mam się czego bać. Słyszałem łagodną pieśń, która była ukojeniem dla mej duszy. Przestałem myśleć o tym, co będzie teraz, potem- to przestało być dla mnie ważne. Wiedziałem, że czuwa nade mną Matka Boska, Maryja. Nagle na sercu zrobiło mi się cieplej, a przed oczyma miałem jej uśmiechniętą twarz. Wiedziałem, że już wszystko będzie dobrze…

Noc 13

Ta noc była wyjątkowo chłodna. Przez niewielkie okno przebijało się światło księżyca. Przeczołgałem się na środek do jednego z nieszczęsnych wybrańców, by zapewnić sobie
i jemu trochę ciepła. Zaczął do mnie mówić. Zrozumiałem, że to spowiedź, więc wysłuchałem do końca. Nie byłem w stanie nic mu odpowiedzieć. Uczyniłem tylko znak krzyża i usiadłem pod ścianą. Modliłem się za tych, którzy już opuścili bunkier. Prosiłem o spokój duszy dla tych, którzy w męczarniach umarli w tym miejscu, o ich rodziny, które wciąż miały nadzieję, że zobaczą swoich ukochanych. Żal mi ich było.

Z niedowierzaniem swój wzrok skierowałem ku oknu. Widniała tam jasna postać. To była Maryja! Patrzyła się teraz na mnie i uśmiechała się! Chciała mi pewnie coś powiedzieć,
lecz nie byłem w stanie jej usłyszeć… 

Dzień 14, ranek

Usłyszałem pisk starych drzwi. Otworzyłem oczy. Powieki stawały się z dnia na dzień coraz to cięższe. W progu stało dwóch mundurowych. Patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami.

Czułem, jak moje nogi są słabe. Nie potrafiłem nawet poruszyć palcami. Jeden z nich spojrzał w bok. W drzwiach stanął kolejny mundurowy, jednak o wiele starszy od tych dwóch. Trzymał w ręku coś, co przypominało strzykawkę. Podszedł do mnie zdecydowanym krokiem, rozpruł mi koszulę i wycelował nią w mój lewy bok. Poczułem lekkie ukłucie.
Było jak ukąszenie komara. Do mojego ciała została wlana płynna substancja. Nie wi

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
martellina
Użytkownik - martellina

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-10-30 22:37:16