Opowieści podróżnika. Śmierć z powietrza.

Autor: Slugalegionu
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

- Chyba skręciłem sobie kostkę kiedy uciekałem przed nią. - Powiedział z bólem w głosie.

- Evan, wiem że Braden był dla ciebie ważny, ale to tylko koń. Jeśli następnym razem zrobisz taką głupotę jak przed chwilą, to zginiesz. - Gruby wykazał więcej empatii.

- Masz rację. - Odpowiedziałem po chwili namysłu. - To był tylko koń.

 

Pochowaliśmy Bradena pod drzewem gryfa, po czym odprowadziłem krasnoludy z powrotem na ścieżkę, po czym razem z bandytą wróciliśmy do starego tartaku. Farid siedział na krześle, a na ławie przed nim leżała głowa upolowanego przeze mnie ghula. Krótka wymiana zdań między nim, a moim niechcianym towarzyszem, zakończyła się tym, że Farid uwierzył w to, że zabiłem gryfa.

 

- Pięknie załatwiona robota Evan, myślałem że zajmie ci to tydzień, a nie minęła nawet doba! Gdzie zwykle przebywasz, chciałbym najmować cię w przyszłości.

- Niestety nie mam stałego miejsca pobytu, ale jeśli będę w okolicy to pewnie o mnie usłyszysz.

- Masz rację. Wiesz co? W ramach nagrody za tak szybką akcję możesz sobie zatrzymać moją kuszę oraz swój ekwipunek.

- Dziękuję.- Pewnie powinienem powiedzieć coś więcej, ale zmęczenie odebrało mi zdolność myślenia.

 

Reszta drogi do Kamiennego Potoku była pozbawiona wszelkich przeszkód. Do miasta dotarłem około północy, więc ładne, ceglane, pomalowane na biało domki z najwyższej jakości, czerwonymi dachówkami były skąpane w mroku. Światła paliły się tylko w porcie nad rzeką. Podczas cichych nocy szum wody było słychać w całym mieście. Szeroka wstęga wody była schronieniem dla niewielkiej ilości ryb, ale w zamian nanosiła mnóstwo kamieni. To że nikt nie miał z nich pożytku, to już inna sprawa. Mnie jednak interesował tylko dom burmistrza. Nie wyróżniał się on zbytnio od innych domów, miał jedynie tabliczkę wbitą w trawę przed domem. Głosiła ona: „Dom burmistrza". Gospodarz najwyraźniej nie spał, gdyż kiedy tylko zapukałem do drzwi, natychmiast mi je otworzył. Miał on na sobie tylko biały szlafrok. Na jego okrągłej twarzy malowała się radość, na widok głowy ghula którą trzymałem w ręce.

 

- Edan, jest pan bohaterem! Urządzimy na pańską cześć ucztę! – Mówił na tyle głośne, że z pewnością obudził połowę miasta.

- Na imię mam Evan. Nie musisz organizować mi uczty, chcę tylko odebrać nagrodę i pojechać do rodziny.

- Jesteś pewien?

- Tak.

- Niech będzie jak pan chce. Już biegnę po pieniądze. - Mężczyzna wbiegł na chwilę do domu, kiedy wrócił miał w ręku sakiewkę pełną pieniędzy. - Chce pan przeliczyć? - Zapytał się podając mi ją do ręki.

- Nie ma takiej potrzeby. – Powiedziałem z uśmiechem.

 

................................................................................................................................................

 

Dzieci siedziały jeszcze chwilę w milczeniu, zanim zorientowały się że to koniec historii. Po chwili zaczęły zadawać jednocześnie mnóstwo pytań. Nic z tego nie rozumiejący Evan uciszył je gestem dłoni.

 

- Spokojnie, spokojnie. Nie wszyscy naraz. Najpierw Kiley.

- Dlaczego ona? – Zapytał gniewnie Kitto?

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Slugalegionu
Użytkownik - Slugalegionu

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-07-11 22:04:27