Panoptikum

Autor: Tomaszek
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

tnieją pozbawione koloru miejsca i ludzie. Harmonia mieszkania, jego plusze, dęby, wełny i przyćmione światło lampy, wespół z resztkami zastawy i wielkim zegarem, stanowiły cudowny dysonans ze światem roztaczającym się za dziesięciocentymetrowym pancerzem ścian. Byliśmy jak kraby czy małże, całkowicie bezbronni, zamknięci w skorupie, niezdolni bez niej do życia. Każda zewnętrzna ingerencja przez cienkie ścianki osłony naszego mieszkania mogła spowodować skutki, jakie przynosi ze sobą katastrofa ekologiczna. Na szczęście tubylcy nie dostrzegli naszej nadwrażliwości, zmyleni chłodem i godną postawą ojca oraz majestatem matki, zresztą zazwyczaj byli pochłonięci sprawami większej wagi. Po śmierci matki ojciec sprowadził do domu Konstancję, tłumacząc nam, że to pomoc domowa, oczywiście dla naszej wygody. Miała mieszkać z nami, w zamian sprzątając, piorąc i gotując. Po krótkim czasie, pewnie z tydzień od jej wprowadzenia, zauważyliśmy, że nie sypia sama, tylko z ojcem. Fakt ten nawet nas ucieszył, bowiem świadomi własnego i cudzego seksualizmu, pragnęliśmy jakiejś odmiany od coraz bardziej przewidywalnego kina akcji za oknem. Udawaliśmy, że śpimy, pochrapując nawet lekko, aby pozwolić ojcu i Konstancji na niczym nieskrępowane perwersje, które z zachwytem obserwowaliśmy w świetle sodowej lampy, prześwitującej przez firanki naszego okna. Ciało miała chude, zupełnie nietypowe dla wiejskiej dziewczyny. Małe piersi i wąskie, prawie chłopięce biodra zdumiewały nas, przyzwyczajonych do monumentalnych i odwiecznych krągłości matki, majestatycznych niczym lodołamacze. Dlatego też wyjątkowo szczupłe i proste nogi Konstancji, jej długie palce, sposób, w jaki siadała na fotelu, oraz kiepska jakość świadczonych nam usług sprawiły, że zaczęliśmy ją podejrzewać o oszustwo. Mistyfikację. Krótko mówiąc, według nas nie była tą osobą, za którą się podawała. Czary podejrzeń dopełnił fakt, że w trakcie wyprawiania perwersyjnych czynności z ojcem, Konstancja nie wydawała dźwięków, co matce nigdy się nie zdarzyło. Akty płciowe ojca i gosposi odbywały się w ponurym milczeniu, całkowicie wyzbyte namiętności. Jakże były inne od wesołego spółkowania mieszkańców wieloboku, które nieraz mieliśmy okazję podejrzeć przez niedomknięte okna czy szpary w komórce. Nawet psopodobne stwory, którym zdarzyło się zdybać partnerkę lub partnera, okazywały sobie więcej czułości niż ojciec i Konstancja. Gosposia nie przywiązywała wagi do tego, co nam gotuje. Zdarzyło się, że przyrządziła zupę z formularzy podatkowych, na drugie danie serwując kapelusz ojca. On wydawał się tym faktem niewzruszony. Jego oczy błądziły po zakamarkach mieszkania, pożądliwie rozjarząjąc się na widok pajęczyn i tkwiących w nich suchych zwłok owadów. Konstancja nigdy nie jadła, przynajmniej w naszej obecności, my zaś zjadaliśmy wszystko, nie chcąc jej urazić. Pewnie ojcu też byłoby przykro, gdybyśmy nie zjadali domowych obiadów. Czasem zresztą miała lepszy dzień i przyrządzała bardziej konwencjonalne posiłki – wtedy opychaliśmy się na zapas, nie mogliśmy bowiem przewidzieć, kiedy ponownie trafi się taka okazja. Kiedyś, pewnie był to początek wiosny, byliśmy w domu sami. Konstancja czesała włosy przed kryształowym lustrem. Jedną ręką ściskała na piersiach prześcieradło, którym była owinięta, w drugiej trzymała szczotkę. Długie rzęsy zamkniętych oczu spoczywały na policzkach. Poczułem nieodpartą chęć dotknięcia jej nagich pleców. Przeszedłem obok niej raz i drugi, wciągając zapach potencjalnej ofiary, niby obojętnie, ale brakło mi odwagi, by wyciągnąć dłoń. Za trzecim razem dotknąłem jej karku i przesunąłem palcami w dół. Nie zareagowała. Powtórzyłem ruch mocniej – dalej nic. Nawet nie otworzyła oczu. Kompletnie zdezorientowany, czerwony ze wstydu wybiegłem z domu, bojąc się, że powie ojcu o moich nieśmiałych próbach molestowania. Chyba nie powiedziała, zachowywała się tak, jakby to zdar

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Tomaszek
Użytkownik - Tomaszek

O sobie samym: Urodziłem się 1 lipca 1964 roku w Łodzi. Nie wiem kiedy umrę i to mnie troche niepokoi. Ukończyłem geografię (hydrologię) na UŁ. W roku 2000 porzuciłem pracę najemną i zająłem się rzeczami przyjemnymi. Moja matka jest tym przerażona. Aha, te przyjemne rzeczy to filozofia, literatura klasyczna, fotografia, pisanie, ogród. Zapraszam na moją stronę www.sobieraj.art.pl
Ostatnio widziany: 2011-04-18 19:52:25