Pas (D&D fanfiction)

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

po czym biegiem ruszył w kierunku wyjścia. Ogarnięty furią półogr popędził za nim, zupełnie nie zwracając uwagi na ociekającego krwią wrogów Montarona, z uśmiechem na ustach wyrzynającego jego wyrwanych ze snu podwładnych. Lucien w duchu dziękował wszystkim bogom, że zabrał ze sobą magiczny hełm. Bez niego nie miałby najmniejszych szans ujść tej rozjuszonej górze mięśni. Kiedy zauważył, że już nie słyszy za sobą dyszenia, przystanął i odwrócił się. Zobaczył półogra kawałek dalej, podskakującego niezgrabnie na jednej nodze. Drugą miał wykrzywioną pod dziwnym kątem. Mc Morth wywnioskował, iż potwór musiał wpaść w jedną z niewielkich szczelin, którymi usiane było całe dno jaskini.
- Dobrze ci tak ty suczy synu – warknął pod nosem, ściągając z pleców łuk.
Powoli, nie spiesząc się, wymierzył w gardło bestii. Strzała z wizgiem przeszyła powietrze i bezbłędnie trafiła w cel. Półogr zacharczał, zatoczył się i zwalił na ziemię. Jeszcze przez kilka chwil drgał konwulsyjnie, panicznie próbując złapać powietrze. Kiedy w końcu zastygł bez ruchu, Szary Wilk kilkoma ciosami miecza pozbawił go głowy i zapakował trofeum do worka. Już miał odejść by poszukać Montarona, gdy nagle jego wzrok przykuł pięknie zdobiony pas, okalający biodra trupa.
- Już ci nie będzie potrzebny – mruknął, zabierając go.
Następnie gwizdnął przeciągle. Niemal natychmiast zza zakrętu wyłonił się niziołek. Cały zlany krwią, podrapany i posiniaczony, ale szczęśliwy. Oświetlał sobie drogę prowizoryczną pochodnią.
- Żebyś ty widział tę walkę, Lucien! – wrzasnął, wypinając dumnie pierś. - Ja sam, przeciwko setce tych śmierdzieli! Człowieku, stępiłem cztery sztylety, jeden złamałem, a dwa zardzewiały od krwi!
- Nie przesadzasz? – zapytał łowca, pukając się w czoło.
- Ani trochę! Ale ty widzę też nie próżnowałeś! Co prawda nie ma co przyrównywać twojego pojedynku do mojej heroicznej batalii, ale i tak będziesz miał o czym wnukom opowiadać. Pokaż no go. Taaak! Piękny… - dodał Montaron oglądając czerep półogra. – No to teraz do karczmy, trzeba oblać zwycięstwo!
- Wolałbym najpierw oddać głowę Ghastkillowi…
- Nie denerwuj mnie! – odburknął skrytobójca. – Jesteśmy w pobliżu Beregostu, a Feldepost jest moim dobrym przyjacielem. W jego gospodzie odpoczniemy i nabierzemy sił przed podróżą do Nashkel.
- A głowa? – jęknął łowca.
- Nie ucieknie. Zresztą, ty wiesz jakie tam mają posługaczki? Miód malina! I nocne usługi oferują.
Na taki argument Szary Wilk nie mógł pozostać obojętny.
- Tylko żadnego pijaństwa. Odpoczniemy i ruszamy dalej – rozkazał, uśmiechając się rubasznie.
Oczyma wyobraźni już widział skąpo odziane dziewczęta szorujące mu plecy.
Montaron zrobił niewinną minę.
- Przysięgam na życie mojej matki. Ani kropli gorzałki do ust nie wezmę.
- Przecież twoja matka umarła dawno temu… - zauważył Lucien.
- Skończ już gderać i chodź w końcu – ponaglił go niziołek, raźnym krokiem ruszając przed siebie.

3.
- No to… hep! Zdrowie bezgłowego… śmierdziela! - wydukał chrapliwym głosem Montaron, unosząc kubek z winem.
- Już piliśmy! – zauważył jeden z towarzyszących mu gości.
- Jak to? Piiiliśmyyy? – zapytał niziołek, wybałuszając przekrwione oczy. – Lucien? Piiiliśmyyy?
McMorth nie odpowiedział. Od dłuższego czasu leżał pod stołem w kałuży wymiocin, nieświadomy co się wokół niego dzieje. Miał nie tykać alkoholu, ale jak tu odmówić gromadzie urzeczonych przesadzoną opowieścią skrytobójcy szlachciców, co chwilę podstawiających pod nos pełny gąsiorek?
- Lucieeen? Żyyy… jesz? – Montaron z całej siły kopnął przyjaciela w brzuch.
Za sprawą ud

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52