"Po stronie cienia" ( początek książki )

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Tak… Joanna, kiedy jeszcze myślała, że jesteśmy przyjaciółmi, często mi się zwierzała. Opowiadała również swoje sny. „Przyśnił mi się kochanek” – powiedziała kiedyś. – „Byliśmy zanurzeni we wrzosach, i spływała po nas nagość poranka. Całowałam jego włosy, a on dotykał dłońmi mych piersi, i czuł mój oddech, i żar. Było jak w niebie. Nago i pięknie. Całym ciałem drżałam. Całym ciałem pragnęłam mieć go w sobie. A śmierć, czysta i niewinna, stała nad nami. I miłość kapała brudnymi kroplami z jej oczu. „
Zapamiętałem jej sen, bo utwierdził mnie w przekonaniu, że Joanna nigdy nie zazna zaspokojenia w miłości; że będzie cierpiała, i jeszcze częściej przeklinała. Gdybym jej wówczas opowiedział swój, naprędce wymyślony sen, gdy się moja twarz nad jej twarzą pochyla, i budzi się we mnie dzwon, choć nie wiem czy na szubienicę, czy na glorię – umarłaby ze śmiechu albo zesztywniała jak po uderzeniu biczem. Tak, właśnie takim zachowaniem, okrutnie by mi powiedziała, już wówczas, o tym, że kiedyś, przez chwilę myślała, że jesteśmy przyjaciółmi.
Czułem od początku, że stoję na straconej pozycji. Dlatego moja myśl, że Joanna nigdy nie zazna zaspokojenia w miłości; że to ona stoi na przegranym polu, choć łudzi się, i pragnie wielkiej miłości, po grób; otóż… ta myśl mnie ucieszyła, i jednocześnie wystraszyła. Przecież ją kochałem. Chciałem, by zaznała tego piekiełka w ramionach ukochanego ze snu, a przecież - tym piekiełkiem sam chciałem ją obdarować. Dlatego się odezwałem:
- Boisz się samotności?
Spojrzała w moją twarz; jej była napięta; oczy kurczowo łapały się jakiejś prawdy, bo stały się chorobliwie we mnie wpatrzone; był w nich strach, nadzieja, wymówka do mnie, że wiem, a pytam; błyszczały, zawieszone nieruchomo w jakiejś ciemnej zawierusze do której nie miałem przystępu. Jej ciało znieruchomiało.
- Tak! – Była to krótka odpowiedź, wypchnięta z gardła, niezbyt gwałtownie, ale czytelnie, z determinacją. 
Zrobiło mi się jej żal. I poczułem, że bardzo ją kocham. Zapragnąłem, by stało się to, co sobie wymarzyła. Wyśniła.
- A Leszek? – zapytałem o tego, z którym miała dziecko.- O nim myślisz? Nawet z nim, do śmierci?
- Może…
- Gdyby nie pił?
- Pieprzony alkoholik!
- Ale dobry jest w łóżku – raczej stwierdziłem, niż zapytałem. Zacząłem się czuć łajdakiem. 
- Tak! – omal nie krzyknęła.
Rozmawialiśmy stojąc w przedpokoju jej mieszkania. Łączył dwa pokoiki. W mniejszym mieszkał jej ojciec; był niewidomy; mówiła na niego: „Matka”. Ale jej matka umarła, gdy była mała. Wówczas wylądowała w Domu Dziecka. Opowiedziała mi o koszmarze, który tam przeżyła. Domem zawiadowały siostry zakonne. Ale o tym później.
… Rozmawialiśmy stojąc, wpatrzeni w siebie. Poczułem wówczas pustkę; chciałem Joannę objąć, przytulić, ale by mnie odtrąciła, i pewnie rzuciła w twarz przekleństwo; słowa też nic mądrego; ja sam, jakbym stał nad urwiskiem, wiedząc, że muszę się wycofać, bo upadnę na pysk, czując żal i wstręt do siebie. Nagle stałem się wścibskim intruzem, który coś sobie uroił; moja twarz nie miała nic z bohatera, dżentelmena, starzejącego się, dobrze ułożonego rasowego psa na spacerze w meloniku i z laseczką w ręku. Poczułem się obdarty z urojonej przyszłości, opuszczony, choć, przecież, nie zostałem przygarnięty.
- To co teraz?... – Mój głos był wygaszony, zrezygnowany. Nie oczekiwałem odpowiedzi. Pytanie było w jak najgorszym stylu, niepotrzebne, ale – tkwiła we mnie niejasna chęć zadania jej bólu.
- Nie wiem.- Wzruszyła ramionami. Odwróciła się i weszła do swojego pokoju; staliśmy przed jego wejściem, i z boku – wejściem do kuchni.
Ruszyłem za nią, i znieruchomiałem obok niej, przy dziecinnym łóżeczku w którym spała Oliwia, jej córeczka. Miała siedem miesięcy.
Westchnąłem. Pomyślałem, że wyjdę, i będzie to dla Joanny obojętne.
Ale nie wyszedłem. Nie od razu. Czekałem. Upokarzająco - czując żal do niej, i swoją śmieszność z oczekiwania, wiedząc aż nadto, że bezpłodnego; patrząc, jak powietrze w pokoju staje się bezbarwne, przeźroczyste, jak po cichu przestaje mnie zauważać.
W końcu, wróciłem do siebie, do Katowic, obiecując sobie, że moja noga już nigdy tam nie stanie.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38