Poranek w Warszawie

Autor: niutella
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Bóg zapłać – odparłem bez sensu, ale trafnie.

 

Odszedł mrucząc nieprzyjaźnie pod nosem. I niby nic, ale potem moja rodzina na tzw. stypie zaczęła się mnie czepiać. Że jak mogłem. Na pogrzebie ciotuni. Toż by jej smutno i przykro było. O ile pamiętam, ciotunia miała trzech mężów i, o dziwo, trzy śluby kościelne. Chadzała na mszę rzadko, bo i po co. Wolała siedzieć na ławce w parku, karmić ptactwo i śmiać się do dzieci. Zawsze uważała, że to więcej warte niż bezmyślne klepanie paciorków.

 

- Nie muszę się reklamować w kościele. Już nie szukam męża. Hahaha. Miałam szczęśliwe życie. Nie muszę chodzić tam, by pokazać ludziom, jak bardzo nagrzeszyłam, to teraz muszę odpokutować. Widać, nie grzeszyłam tak wiele w porównaniu z moimi sąsiadkami, które całymi dniami siedzą w tym dusznym i zimnym pomieszczeniu, pleśniejąc jak te mury, zapominając o słońcu. A potem są zgorzkniałe i głupie. Nie wiedzą, co się dzieje na zewnątrz. Nie wiedzą, co to DVD!

 

Ciotunia zamówiła odtwarzacz płyt DVD i z wielką ochotą wypożyczała filmy na mieście. Była bodajże najstarszym członkiem klubu filmowego przy domu kultury. Nie wierzę, że miałaby mi za złe, że nie dałem tym nierobom mojego ciężko zapracowanego grosza.

 

            Zapaliłem papierosa. To teraz nie uchodzi, żeby tak na ulicy palić, ale co tam. Przecież nie wyrzucę kiepa na chodnik. Samochody stają na światłach. I jak na zamówienie. Bryczka yariska, czerwona, za kierownicą efektowna blondyna w czarnych okularach. Otworzyło się okna, pojawiła zadbana dłoń, prosto od manikiurzystki, i bach, kiepa na drogę. Uśmiechnąłem się pod nosem. 
 

            Za mną tłumek na przystanku, przede mną wiadukt i droga na Ochotę. Mieć ochotę na Ochotę. Ciekawa nazwa, prawda? Z przejścia podziemnego wyszedł starszy pan z psem. Jamnik, zdaje się, trochę otyty i już siwiejący na pysku. Jego pan, typ Starszego Pana, w garniturze, choć upał. Drepczą sobie dwaj Starsi Panowie na spacerek poranny. Tylko po jaką cholerę tu, gdzie ani kawałka trawki, ani krzaczka, nic, tylko beton, beton, beton. Widać, nie przeszkadza, bo pies się właśnie wykupciał przy przystanku. Pan wyciągnął chusteczkę, wziął kupę i wyrzucił do śmietnika przystankowego. No i się zaczęło. Jakaś baba zaczęła ujadać:

 

– Co pan tu robi?! Co pan?! Psie gówno do śmietnika? A nie pomyślał pan, że bezdomni w tym śmietniku śniadanie mają? Co pan sobie wyobraża? Jak się ma psa, to po nim sprzątać trzeba!!!

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
niutella
Użytkownik - niutella

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-06-17 12:40:32