Przerwane dzieciństwo.

Autor: oleczka31
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Poznań,31 sierpnia 1939 roku, do roku 1945.

                Jutro rozpoczyna się rok szkolny, pójdę już do drugiej klasy. Ciekawe,  kto mnie odprowadzi do szkoły: mama, czy Halina, a może Basia? Moje siostry są dużo starsze ode mnie, są już takie dorosłe i nigdzie nie chcą mnie ze sobą zabierać. Halinka skończyła Szkołę Handlową, a Basia ma już „małą maturę”. Ja mam dopiero osiem lat. Mama często zabiera mnie ze sobą na różne wizyty: do swoich sióstr, do dziadków, znajomych. Często chodzimy na cmentarz, podlewamy kwiaty na grobach. Kilka lat temu zmarł mój tata, wcześniej pamiętam, że leżał cały czas w łóżku, sparaliżowany. Nie mógł też mówić, pokazywał mamie na migi, o co mu chodzi. W pokoju, w którym leżał stała szafka, która miała szufladę – nie wolno było jej otwierać. Były tam schowane przez tatę oszczędności, z okresu, kiedy  jeszcze  pracował. Prowadził ze wspólnikiem sklep ze sprzętem dla koni i wyrobami skórzanymi. Miał  też wytwórnię okuć metalowych. Mama często wybierała pieniądze z tej szuflady. Tato denerwował się wtedy i groził jej  ręką, a ona, ze stoickim spokojem kobiety, która już wiele w życiu widziała, odpowiadała: - Andrzeju, umrzesz i wszystko zostawisz!  Wtedy tato unosił trzy palce, które oznaczały, że pozostawi  trzy córki. Wtedy tego nie rozumiałam…

Wstałam wcześnie  rano, aby szybciej przygotować się do wyjścia z domu. Przecież jest pierwszego września!

- Jadziu, rozbieraj się, nigdzie nie idziemy. W nocy Polskę napadli Niemcy, wojna – tymi słowami przywitała mnie mama. - Dobrze, że Andrzej tego nie doczekał - dodała.

- To już nie pójdę do szkoły?

- Na razie nie, pewnie wojna  szybko się skończy, więc dużo nie stracisz. Halina i Baśka  mogą cię uczyć na zmianę.

Nie wiedziałam co teraz będzie. Szybko okazało się, że do mojej szkoły chodzą niemieckie dzieci i oczywiście uczą się wszystkiego w swoim języku. Polskim dzieciom wyznaczono inny budynek i nakazano im uczęszczanie tam na zajęcia, oczywiście w języku  niemieckim. Poziom nauczania był tam niski, chodziło pewnie o to, abyśmy nie włóczyli się bez potrzeby… Bałam się spotkania na ulicy jakiegoś chłopaka z „Hitlerjugend," bo mijając polskie dziecko, potrafił  uderzyć  lub kopnąć w tylną część ciała. Były to bolesne i upokarzające spotkania. Wciąż byłam głodna, bo chleba,  który kupowałyśmy na kartki, było bardzo mało…  Niedaleko szkoły była mała piekarnia. Znałam ludzi, którzy przed wojną kupili ją. Przyjechali z francuskiej emigracji i przez kilka miesięcy wynajmowali u mamy pokój. Potem znaleźli  mieszkanie i piekarnię. Małżeństwo to miało córeczkę w moim wieku - Lilkę, która została moją koleżanką.  Czasem bawiłyśmy się razem, więc biegałam do tej piekarni. Pewnego dnia zapytałam, czy mogę naklejać karteczki  za chleb na arkusze. Musiały być  równiutko przyklejone… Była to praca żmudna i nudna, jednak  ja wykonywałam ją z ochotą! Dlaczego? Czasami czeladnicy wciskali mi w rękę kawałek chleba, rzadziej ojciec Lilki. Ona sama  często miała do mnie żal, że przyszłam się z nią bawić, a przyklejam kwitki. Miała rację, ale głód był silniejszy…

Moje siostry pracowały w byłym warsztacie ojca, tyle, że teraz jego  właścicielem był Niemiec. Starsza – Halina, już przed wojną prowadziła tam księgowość. Druga  - Basia, zaczęła  pracować tam jako robotnik. Dzięki temu siostry nie zostały rozdzielone i wywiezione na roboty do Niemiec.  Wiele kobiet i mężczyzn podzieliło ten los. Wielu nie wróciło, zaginęli lub zginęli… Inni  nie mieli do kogo wracać, z różnych powodów… Mama pracowała w fabryce masek przeciwgazowych.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
oleczka31
Użytkownik - oleczka31

O sobie samym: Jestem byłą nauczycielką, kocham wiersze - choć piszę tylko do szuflady.
Ostatnio widziany: 2015-01-11 12:32:32