Rozdział 15

Autor: Pilar
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            - Słucham?

            - To znak – powtórzyła, ale tym razem już głośniej.

            - Nadal nie rozumiem. Berenika, o czym ty mówisz?

            - Tu zginął Andrzej. Tu się wszystko skończyło.

            - Co ty opowiadasz – spojrzał na nią, jednak ona patrzyła się nieustannie w jeden punkt. Po krzyżem znajdował się czerwony znicz. Wcześniej wydawało mu się, że nie palił się, natomiast teraz nie był tego taki pewien. Dostrzegał malutki płomień, który z każdą sekundą tlił się coraz mocniej.

            - By się coś innego zaczęło – wyszeptała. – Widzisz ten znicz? Palił się wcześniej?

            - Nie wiem, ale skoro się pali… - powiedział, jakby próbując logicznie odpowiedzieć na jej pytanie. Ona, jednak czuła inaczej. Wiedziała, że to znak od męża. Mogła wreszcie dać jego duszy odejść i zacząć żyć. To, co czuła wcześniej właśnie teraz się potwierdziło.

            - Jedźmy już. Mamy dzisiaj dużo do wyjaśnienia i czeka nas rozmowa, pamiętasz?

            - Jasne – to mówiąc skierowali się w kierunku samochodu. Dalszą część drogi pokonali w milczeniu.

Kiedy już wjechali do Zakopanego Berenika rozglądała się jakby była tam pierwszy raz. Piękno miasta zawsze ją urzekało, jednakże dotąd nie miała miłych wspomnień, będąc w nim. Teraz miało to szansę się odmienić. Wszystko zależało od jednej rozmowy.

Nie znała tej drogi. Krzysiek skręcał w co i rusz to inne uliczki aż w końcu znaleźli się w środku lasu. Chwilę wcześniej widziała dużą tablicę informującą, iż za pięćset metrów dojadą do zakładu zamkniętego dla umysłowo chorych. „Biedna kobieta” – pomyślała. Wszak pętla kłamstw ją do tego zaprowadziła, ale teraz dziewczyna rozumiała poniekąd jej zachowanie.

Dojechawszy na miejsce wzięła na ręce śpiące nadal dziecko. Nigdy wcześniej nie przypuszczała, iż napotkają na swojej drodze tyle przeszkód. Przy bramie wejściowej ochroniarz nie chciał ich wpuścić na teren ośrodka z małym dzieckiem. Kiedy jednak Berenika oświadczyła, że zadzwoni po policję jego upór nieco zelżał. Zdecydowanym krokiem podążyli dalej aleją, wysadzoną krzewami róż. „Latem musi tu być pięknie” – pomyślała.

Wchodząc po schodach, prowadzących do głównego wejścia czuła dziwne uczucie w okolicach żołądka. Bała się tego, co za chwilę usłyszy. Nie zdążyli nawet nadusić dzwonka, kiedy ogromne dębowe drzwi otworzyły się. Stanęło w nich dwóch sanitariuszy. Krzysiek miał okazję poznać ich przy okazji poprzedniej wizyty. Bez namysłu naświetlił przyczynę dzięki, której zawitali w tym miejscu.  Młodzi ludzie, wymyślając coraz to dziwniejsze wymówki usiłowali odmówić widzenia z teściową Bereniki.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Pilar
Użytkownik - Pilar

O sobie samym: Jestem kim jestem, nie zmienię się, nie chcę, choć już rozumiem dziś coraz więcej, uczę się żyć tak, by dać sobie szczęście, by widząc całe zło tu czuć się bezpiecznie.... Potrafię mieć słabość do ludzi, którzy mnie prawdziwą poznali, pokazali siebie, przy sobie zatrzymali. Potrafię zmienić zwykły czas w tą jedną chwilę, zatrzymać ją, zapomnieć o wszystkim na chwilę. Potrafię wybaczyć, ale nie zapominam...
Ostatnio widziany: 2017-05-21 19:51:23