Rozdział I

Autor: Zaczytanywksiazk
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Ty bierzesz się w garść i nie załamujesz się, a ja dalej się uczę - wyrzucił z siebie jednym tchem.

- To nie jest takie proste, jak ci się wydaje.

- Wiem, ale musimy dać radę, musimy zrobić to dla niej! - z każdym wypowiedzianym słowem podnosił głos. - Musimy przetrwać. Z początku może być trudno, ale potem jakoś pójdzie! - zaczął płakać. - Nie możemy się poddać! Nie możemy się załamać!

Marek był zdziwiony postawą syna. Teraz zrozumiał, że nie jest już małym dzieckiem, tylko nastolatkiem wkraczającym w dorosłość. On zawsze był słaby. W szkole często się z niego naśmiewali, bo zachowywał się jak baba, czyli był wrażliwy, nie mógł przejść obojętnie obok czyjejś krzywdy i, był zawsze pilnym uczniem, który nie zadawał się ze złym towarzystwem. Teraz jego syn wyglądał, jakby nie odziedziczył jego genów. Nie poznawał go, bo z pozoru był cichy i spokojny, a może wydawało się tak jemu, bo nie rozmawiał z nim zbyt często. Postanowił sobie, że zmieni to jak najszybciej, ale najpierw musi uporać się z jedną stratą. Nie chciał też, aby Łukasz zamknął się w sobie. Stracił już jedną osobę i nie chciał drugiej.

 

Po tygodniu obaj wyszli ze szpitala. Łukasz już w pewnym stopniu pogodził się z tym, co się stało, ale jeszcze nie mógł uwierzyć, że to akurat u nich w rodzinie.  Przecież zawsze tragedie są u ludzi, którzy są obok nas. Jego tata też był prawie zdrowy, musiał brać tylko jakieś leki oraz, wskutek operacji,  lekko bolała go lewa ręka. Trochę się cieszyli, że oni żyją. Nie będą mogli się załamywać. Szybko poinformują rodzinę, zrobią pogrzeb i, zaczną nowy rozdział w życiu.

- Cześć mamo - zaczął niepewnie, gdyż już dawno nie rozmawiał z jej rodzicami. - Mam pewną delikatną sprawę. Chodzi o to, że Marta jadąc do ciebie miała wypadek. - usłyszał ciche: "o Boże". - Ja i Łukasz jechaliśmy, aby ją odwiedzić w szpitalu, ale chwila nieuwagi sprawiła, że też spowodowaliśmy wypadek. Na szczęście nam nic się nie stało, ale ona... - zawiesił głos - ona nie żyje.

- Ale... ale czemu akurat ona?! Czemu w ogóle pozwoliliście jej jechać w taką pogodę?! Czyście oszaleli?! Przecież wy nie dacie sobie rady! - zaraz zacznie się krytykowanie, pomyślał. - Ty jesteś jakąś ofiarą życiową, która nigdy nic sama nie umie załatwić, więc jak masz się stać głową rodziny?!

Nie chciał tego słuchać, więc rozłączył się. Ciągle to samo. Zawsze inni tylko narzekali, krytykowali, nigdy nie chwalili, czy cieszyli się. Teraz zrozumiał, że to, co ona mówiła to prawda. Marta przeważnie wszystko załatwiała: kupowała meble, płaciła rachunki, gotowała... On był tylko osobą, która zarabiała i przeznaczała pieniądze jej, żyjąc swoim nudnym życiem bez rozrywek. Postanowił sobie, że da radę bez niej. Razem z synem jakoś uda im się podzielić obowiązki. Najpierw chciał zmienić dom, ale po wrzaskach Łukasza, zmienił plany.

- Jak to zmienić dom?! - krzyczał na cały szpital, dowiedziawszy się o jego zamiarach. - Przecież od dziecka tam mieszkam! Ten budynek to jedyne miejsce, dzięki któremu nie zapomnimy o niej i zawsze będzie w naszym sercu. Zawsze.

 

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Zaczytanywksiazk
Użytkownik - Zaczytanywksiazk

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-05-14 16:17:22